Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Juan Carlos Kiszczak?

Z Andrzejem Wielowieyskim rozmawiają Zbigniew Nosowski i Tomasz Wiścicki

„Więź”: Przeczytaliśmy uważnie wywiad „Gazety Wyborczej” z Adamem Michnikiem i Czesławem Kiszczakiem. Chcielibyśmy porozmawiać o nim z Panem jako świadkiem historii i człowiekiem, który także zasłużył się przy wypracowaniu historycznego kompromisu...

Andrzej Wielowieyski: ...ostrożnie z tymi zasługami. Udział w walce po słusznej stronie nie przesądza o zasługach. Natomiast gen. Kiszczak i jego szef, gen. Jaruzelski, mają niewątpliwe zasługi dla Polski. Osobiście dość dobrze wspominam kilka moich spotkań z Kiszczakiem. Był interesującym rozmówcą. Ale mnie się upiekło. Mnie nie prześladował, tak jak innych kolegów.

W zakończeniu książki „Generał Kiszczak mówi... prawie wszystko” prowadzący rozmowę Witold Bereś i Jerzy Skoczylas podkreślają, że wszyscy mówią o Kiszczaku, iż jest sympatyczny. A generał spojrzał z politowaniem i odparł: „Tego nas wszystkich uczą na kursach”.

To charakterystyczna chyba dla niego, dowcipna odpowiedź. Ważne jest, że Kiszczak dzisiaj, wypowiadając się z szacunkiem o demokracji, nie robi w tym tak długim wywiadzie rozliczenia — nie mówi: „Jestem winny” i chyba tak uważa — a Michnik mu to darowuje. Kiszczak ledwo wykrztusza z siebie, co było złe w komunizmie: że prześladowano akowców, że był pogrom kielecki, że w 1968 roku przepędzono Żydów. Ale milczy o tym, co było istotą systemu powodującego zahamowanie rozwoju kraju, demoralizację i cierpienia całego narodu. Milczy o zbrodniach i krzywdach.

Gdyby Kiszczak był szeregowym członkiem partii czy poślednim oficerem, to co innego, ale on był szefem, był współodpowiedzialny za ustrój — a dzisiaj nie ma zamiaru się z tego rozliczać.

Błędem Michnika jest natomiast to, że przebacza. Przeważa u niego element emocjonalno-estetyczny. Coś mu się strasznie spodobało... Nie dziwię się, bo mnie też się podobali w swej grze panowie generałowie, którzy chcieli nas zjednać i uśmiechem, i wódką, przyjmowali nas w salach pałacowych i zapraszali do wspólnego patriotyzmu.

A pamięta Pan te toasty wznoszone ponoć przez Michnika przy stole w Magdalence za rząd, w którym premierem będzie Lech Wałęsa, a ministrem spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak? Czy pił Pan takie toasty?

Nie byłem wtedy w Magdalence. Kiszczakowi taki toast pewnie odpowiadał, co do Jaruzelskiego — to wątpię.

Wyjaśnię może od razu, żeby nie było niejasności. Moim zdaniem, obaj generałowie — Jaruzelski i Kiszczak — przejdą do historii Polski jako ludzie dużych, choć mimowolnych zasług, bo podjęli bardzo odważne decyzje, otwierające drogę pokojowym przemianom. Ale żeby było jasne: ani Jaruzelski, ani Kiszczak nie chcieli oddać władzy.

Sądzę, że Kiszczak mniej lub więcej szczerze — i dość wcześnie — godził się na to, by w jakiś sposób współpracować z jakimiś Wałęsami, Mazowieckimi czy nawet Michnikami. Jaruzelski długo tego nie chciał. Mówię to z własnego doświadczenia. On nie lubił demokracji. Jaruzelski bronił swojego państwa, po swojemu rozumianego porządku i swojej roli w tym państwie. Nie miał wyobraźni dla reform. Reagował gniewnie na memoriały Prymasowskiej Rady Społecznej wychodzące z założeń demokratycznych (mówił mi o tym świadek, prof. Czesław Bobrowski). Demokracja nie była jego światem. Ustępował w roku 1988 pod naciskiem konieczności i niektórych swoich towarzyszy...

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?