Czytelnia

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Zespół Laboratorium WIĘZI, Zalety i przywary polskiego języka wiary, WIĘŹ 2011 nr 2-3.

Język wiary to także „język, jakim posługują się publicyści i artyści, profesorowie i gospodynie domowe, członkowie wspólnot i osoby, które do żadnych wspólnot nie należą” — podkreśla Ewa Kiedio, redaktor Wydawnictwa WIĘŹ. Trudno tu nawet o materiał do analizy, bo częściowo „sprawa dotyczy materii najbardziej intymnej, a więc prywatnych rozmów i języka indywidualnej modlitwy”. Kiedio dostrzega następującą zależność: „o ile wiara jest żywa i autentyczna, o tyle nie potrzebuje kopiować schematów, ale poszukuje własnych środków wyrazu, choćby były one najuboższe i mało wyrafinowane”.

Pisarz i publicysta Piotr Wojciechowski wśród mocnych stron polskiego języka wiary dostrzega inspirujące dzieła, do których możemy się odwoływać: „Każdy może wziąć do ręki Psalmy w tłumaczeniu Romana Brandstaettera i znaleźć tam słowa godne przestrzeni między Bogiem a człowiekiem”.

Rektor dominikańskiego Kolegium Filozoficzno-Teologicznego, o. Michał Paluch podkreśla, że „słowo i gest Jana Pawła II są głęboko utrwalone w świadomości społecznej — zawierają w sobie smak autentycznego świadectwa”. Siła jednak splata się ze słabością — o. Paluch od razu dodaje, że te odwołania do papieża-rodaka „są niestety nadużywane i przez to kompromitowane”.

Podobne rozumowanie prezentuje Joanna Petry Mroczkowska, filolog i eseistka. Z jednej strony podkreśla ona, że „polski język religii jest bogaty, w swym wymiarze historycznym czasem wręcz barokowy”; z drugiej zaś strony wskazuje na związaną z tym faktem groźbę, „że istota może się zgubić w ozdobnikach, w nawale spraw drugorzędnych”.

Słabości: hermetyczne moralizatorstwo

Słabości pojawiło się w naszej ankiecie o wiele więcej niż mocnych stron. Najczęściej wymienianymi są: hermetyczność języka odrywająca wiarę od realnego życia, instrumentalne uwikłanie języka wiary w spory ideologiczne (w tym zwłaszcza polityczne) i przesadne moralizatorstwo.

„Każde pokolenie odnajduje swój język, w którym wyraża swoją wiarę” — stwierdza o. Knotz. Kłopot w tym, że we współczesnej Polsce „chrześcijański język religijny staje się językiem martwym”, hermetycznym. Jest on rozumiany tylko w środowisku ludzi „którzy się go specjalnie nauczyli. [] Większość już tego języka nie rozumie i błędnie go odczytuje”, uznając na przykład troskę o przestrzeganie norm moralnych za dążenie do narzucenia państwa wyznaniowego. „Niezrozumiały język nie jest w stanie nikogo poruszyć. Ludzie nie mają kodów językowych, aby poprawnie i z pożytkiem dla siebie odczytywać dokumenty Kościoła, listy pasterskie, nawet wiele homilii [] tak, aby widzieli sens i wartość dla swojego życia”.

Podobnie widzi sprawę o. Michał Paluch, wskazujący na „ucieczkę w tradycyjne, bezpieczne zwroty, które nie zawsze pozostają wciąż nośne czy zrozumiałe” oraz „zbyt rzadkie i mało odkrywcze próby wiązania głoszonych prawd z prostymi doświadczeniami życia”. Również Ewa Kusz ubolewa nad odstawaniem języka religijnego „od doświadczenia życia człowieka, jego problemów”. Zdaniem Ewy Karabin, „osoby używające języka religijnego zdają się nie pamiętać, że w większości przypadków prostota jest kluczem do prawdziwego porozumienia, a zbytnia górnolotność nie dodaje prestiżu, co najwyżej śmieszności”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?