Czytelnia

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Zespół Laboratorium WIĘZI, Zalety i przywary polskiego języka wiary, WIĘŹ 2011 nr 2-3.

Ewa Kusz w odpowiedzi na to pytanie przywołuje intuicje swojej 17-letniej siostrzenicy: „szansą jest, paradoksalnie, otwarcie się na inne religie i spojrzenia na świat (w tym ateizm). Dzisiejsza sytuacja kulturowa zmusza nas do konfrontacji z innymi poglądami, co może prowadzić do rozwoju naszej świadomości i starania się, by język wiary był jednocześnie obrazem wiary i dawał możliwość pokazania jej w jak najlepszym świetle”.

Innymi słowami na ten sam paradoks wskazuje o. Michał Paluch. Jego zdaniem, szansą jest „sekularyzacja, bo będzie wymuszać tłumaczenie języka wiary na prosty język codziennych, znanych wszystkim doświadczeń”. Również zdaniem o. Śliwińskiego w przyszłości „język wiary stanie się coraz bardziej językiem dialogu, płaszczyzną otwarcia na jakiegokolwiek innego. Oznacza to wystawienie się na poranienie, na możliwą manipulację, ale pozostaje jedyną szansą, aby nie zostać rodzajem skansenu”.

Według Zbigniewa Nosowskiego, „wkrótce wyczerpie się katolicka moda na okopywanie się w obronie własnej tożsamości. Jeśli nie wystarczą do tego impulsy wewnętrzne, jak zachęty papieża, by nie ustawiać wiary obok czy przeciwko nowoczesności, to pojawić się mogą bolesne bodźce zewnętrzne, które nas zmuszą do ponownego odczytania przesłania Kościoła w duchu ewangelicznej i soborowej otwartości. Wiara przestanie być sprowadzana do światopoglądu, a zatem i język wiary stanie się językiem relacji z miłującą Osobą, językiem dialogu”.

Marek Rymsza upatruje szansę dla rozwoju języka wiary „w żywotności środowisk i wspólnot, gdzie możliwe jest łączenie wiary i religii oraz sfery sacrumprofanum”. Te środowiska to „przede wszystkim ruchy religijne, o ile tylko nie przejawiają tendencji do zamykania się, izolacji. Duże znaczenie mają także społeczności tworzące się wokół szkół katolickich”. W szkołach bowiem — „jeśli tylko organ prowadzący daje rodzicom szansę poczuć się u siebie — może zawiązać się prawdziwa społeczność, której członkowie uczestniczą w życiu religijnym szkoły, a równocześnie (poprzez poranne rozmowy rodziców) załatwiają między sobą różne biznesy. Praktykowanie wiary staje się wówczas takim samym elementem życia codziennego jak owe biznesy. O jednych i drugich uczymy się normalnie rozmawiać”.

Zdaniem Joanny Petry Mroczkowskiej, „uwspółcześnienie chrześcijańskiego języka wiary — szczególnie w Polsce — będzie wiązało się ze zrozumieniem roli wyobraźni w sytuacji oporów kulturowych” utrudniających i ewangelizację, i dawanie świadectwa osobistej wiary. Być może dzięki tej wyobraźni pojawią się nowi „wspaniali świeccy apologeci” — na wzór Chestertona czy Lewisa — imponujący „duchową głębią, wiedzą, zaangażowaniem i umiejętnością pisania mądrym, trafiającym do współczesnego człowieka językiem”.

Ewa Kiedio wskazuje jednak, że nie o zwykłą wyobraźnię językową tu chodzi: „Stopień kreatywności mówiących jest różny i choć byłaby ona cechą ze wszech miar pożądaną, nie mam wątpliwości, że nie wykwintna retoryka i długość kazań jest ich największą zaletą — skłonna byłabym raczej stwierdzić, że jest wręcz przeciwnie. Nie one zresztą są świadectwem kreatywności językowej i głębi intelektualnej — najlepsze kazanie, jakie zdarzyło mi się słyszeć, składało się z bodaj jednego zdania i stanowiło zaproszenie do własnej refleksji nad Ewangelią. Znana to zresztą prawda, że im tekst mniej przemyślany, tym dłuższy — namysł prowadzi z reguły do redukcji”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?