Czytelnia

Joanna Petry Mroczkowska

Joanna Petry Mroczkowska

Kapitan Ameryka w rok po wojnie

Potrzeba dokonania bilansu w rok od rozpoczęcia wojny w Iraku zbiegła się w Stanach Zjednoczonych z gorączką prezydenckiej kampanii przedwyborczej, która tradycyjnie wyostrza kontrowersje między obozami republikanów i demokratów. Społeczne poparcie dla George’a W. Busha spadło z 75% w kwietniu 2003 do 47% w październiku. Podniosło się o parę procent w grudniu, po schwytaniu Saddama Husajna, a dziś szacowane jest na około 50% – raz niżej, raz wyżej, zależnie od firmy badającej. Oznacza to, że kraj jest mniej więcej równo podzielony na zwolenników i przeciwników obecnej polityki zagranicznej.

USA – anioły czy demony

Polaryzacja amerykańskich stanowisk przybiera skrajne formy. Zacytujmy znanego publicystę, jezuitę, profesora filozofii Johna F. Kavanaugh, który w styczniowym numerze tygodnika „America” pisze: Z jednej strony słyszy się, że w Ameryce są tylko anioły. Jesteśmy najlepsi i najinteligentniejsi. Jesteśmy przedmiotem zazdrości świata, a jednocześnie jego wybawicielem. Demony są „na osiach zła” i tkwią w ich wspólnikach, ale działają także w tych, którzy kwestionują amerykańską wyjątkowość. Jeśli więc byłeś przeciw wojnie prewencyjnej w Iraku, znaczy to, że chciałeś, aby Saddam Husajn dalej dokonywał okrucieństw. Jeśli kwestionowałeś zajęcie tego kraju, jesteś przeciw naszym żołnierzom.

Przeciwne stanowisko jest nie mniej skrajne i dogmatyczne – pisze dalej Kavanaugh. Tu Wielkim Złem jest sama Ameryka, a George Bush to Demon Naczelny. W wersji stosunkowo łagodnej prezydent stanowi obiekt kpin. W bardziej zjadliwej jest on albo ofiarą manipulacji wielkich potentatów, albo przyszłym dyktatorem całego świata. Przychodzi na myśl okładka niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” z 2002 roku, na której Bush pojawia się jako Rambo w otoczeniu zauszników – Rice, Cheneya, Rumsfelda, Powella, też uzbrojonych po zęby i przebranych za herosów kultury masowej. Pikanterii dodaje temu fakt, że choć autorzy rysunku pragnęli stworzyć gryzącą satyrę, osoby wyszydzane potraktowały to jako reklamę, rozpowszechniając rysunek w formie plakatów. Nie tylko w europejskich kawiarniach Stany Zjednoczone jawią się jako zagrożenie dla światowego pokoju większe niż Chiny czy Korea Północna. Te skrajne postawy nacechowane emocjami ograniczają jak widać również racjonalność myślenia samych Amerykanów.

Racjonalność na pewno starają się zachować wojskowi, którzy nie mają w Iraku łatwego zadania. Muszą gwarantować pokój w niespokojnym kraju. Trzeba wspierać słabych – którzy nie mogą mówić o tym publicznie i nie chcą przyznać, że potrzebna im pomoc – i zwalczać rebeliantów zamachowców. Obecnie sytuację dodatkowo utrudnia rotacja wojska. W liście otwartym opublikowanym w „Washington Post” amerykański major pisze o tym, co postrzegane tu było jako złe, i o tym, co zrobiono dobrego. Koniec końców myślę, że dobrego było więcej. Myślę, że prawdziwe rozmiary naszego sukcesu lub porażki nie są jeszcze oczywiste. Będzie to można ocenić dopiero wtedy, gdy Irak stanie się lub nie stanie państwem rządzącym się samodzielnie.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?