Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Każdy ma swojego Tischnera?, WIĘŹ 2002 nr 5.

Przyjrzyjmy się bliżej proponowanemu przez Graczyka wizerunkowi Tischnera. Mamy oto przed sobą teoretyka demokracji, zwolennika laicyzacji państwa, które powinno się wspierać na własnym etosie, podobnie zresztą jak demokracja. Tak widziany Tischner broni tego na nowo kształtującego się państwa przed poważną – jak twierdzi Graczyk – groźbą przekształcenia się w państwo wyznaniowe. Na początku lat dziewięćdziesiątych poświęca się sprawie relacji między religią a demokracją i zdecydowanie opowiada się za tą drugą. Tischner jako człowiek głębokiej wiary i mądry polski ksiądz, oceniał – twierdzi Graczyk – stan polskiej religijności tak nisko, że poczuł się w obowiązku bronić zdrowia młodej polskiej demokracji przed stykiem z chorą religią.

Jako ksiądz i góral, Tischner – wedle redaktora „Gazety Wyborczej” – nie miał jedynie nic przeciwko ludowym, tradycyjnym formom pobożności, jak przydrożne kapliczki na Podhalu, oraz temu, że w niedziele całe wsie idą do kościoła. Jest to jednak – zauważmy – jedna z niewielu form, niegroźnych, bo właściwie folklorystycznych, w jakich religia może się pojawiać w sferze publicznej życia zbiorowego. Ks. Tischner zdawał sobie sprawę z różnicy, jaka istnieje pomiędzy prodemokratycznym potencjałem posoborowego, ewangelicznego katolicyzmu a zgrzebnymi realiami życia, w których uwidacznia się zazwyczaj ta brzydsza twarz polskiego katolicyzmu. Zdaniem Graczyka, fenomen Tischnera, publicysty i teoretyka demokracji na początku lat 90-tych, polegał na tym, że bronił demokracji i jej praw przed mogącymi jej zaszkodzić katolikami występującymi pod narodowymi czy nacjonalistycznymi sztandarami. Oto naszkicowany obraz ks. Józefa Tischnera.

Powstrzymajmy się jeszcze na chwilę przed konkluzjami i przyjrzyjmy się szkicowanemu przez Graczyka obrazowi polskiego katolicyzmu. Wiemy już, że jest on nacjonalistyczny, że dążył do uczynienia z III Rzeczypospolitej państwa wyznaniowego. Idee uniwersalizmu, posoborowej odnowy, nowej ewangelizacji, otwarcia na świat i na demokrację praktycznie mają się nijak do codziennego życia Kościoła. Wiemy też, że polski katolicyzm zagrażał i zagraża polskiej demokracji. Nie może zresztą być inaczej, skoro polski katolicyzm to tylko i wyłącznie Radio Maryja, wzywające do obrony niepodległości Polski przed Unią Europejską, bp Stefanek widzący problem Jedwabnego jako antypolski spisek międzynarodowego żydostwa, wreszcie bezkarny ksiądz wykorzystujący seksualnie powierzone jego pieczy dzieci w Tylawie – oto, według Romana Graczyka, prawda o polskim katolicyzmie. Możemy jeszcze zaktualizować ten obraz, dodając do niego abp. Paetza i zarzucane mu homoseksualne praktyki wobec kleryków poznańskiego seminarium. Tak, ten obraz pokazuje jasno, że przed takim katolicyzmem trzeba bronić społeczeństwo, demokrację, młode pokolenia.

Co w tych dwóch obrazach wzbudza sprzeciw? Przede wszystkim przestawienie akcentów, które powoduje, że nie sposób poprzez nie rozpoznać rzeczywistości. Ks. Tischner jawi się tu jako intelektualista, teoretyk demokracji i obrońca jej praw przed destrukcyjnym wpływem religii. To, że on sam jest księdzem, człowiekiem wiary i jednym z twórców oraz najwybitniejszych postaci współczesnego polskiego katolicyzmu, w tym opisie właściwie się nie mieści. Natomiast to, co jest słabością, problemem czy wręcz grzechem polskiego Kościoła, w analizach Graczyka ma być jedyną prawdą o nim. Tischner jest zaś jedynym sprawiedliwym, który odważa się pokazać, że „król jest nagi”. Jest zatem niczym wyjątek potwierdzający regułę. Na tym polega jego wielkość i fenomen. Oto ksiądz katolicki, który stanął przeciwko Kościołowi ramię w ramię z tymi, którzy bronią praw demokracji.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?