Czytelnia

Sebastian Duda

Sebastian Duda, „Kicz pojednania” i chrześcijańska powinność, WIĘŹ 2011 nr 1.

Miłosierdzie bez sprawiedliwości dla wielu z pewnością może być jedynie szlachetnym pięknoduchostwem. Bez wątpienia katom miłosierdzie nie należy się w takim sensie jak ofiarom sprawiedliwość. Znamy z historii i współczesności oprawców, którzy sprawiedliwości umknęli. Znamy też ofiary, którym nigdy nie oddano należnej im odpłaty w żadnym — czy to materialnym, czy to sądowym, czy to duchowym wymiarze.

Znamy też jednak krzywdzicieli, którzy okazywali skruchę, próbowali zadośćuczynić złu przez siebie popełnionemu, a mimo to nigdy nie pozbyli się swojego przeklętego piętna. Są bowiem sytuacje, gdy pamięć o złu doświadczonym i żądanie zadośćuczynienia nie znają umiaru. Niepostrzeżenie ofiary stają się wtedy bezdusznymi windykatorami roszczeń, które zdają się nie mieć końca. Czasem bardziej niż łaknienie i pragnienie sprawiedliwości powoduje nimi na przykład zwyczajna chciwość. Trwanie w wiecznej wiktymizacji bardzo wtedy popłaca. Nic tedy dziwnego, że w naszym świecie tak wielu chciałoby być ofiarami2. Jednak biblijna koncepcja przebłagania wskazuje na to, że gniew wynikający ze zranienia można ze sprawiedliwością łączyć. Pytanie tylko, czy w chrześcijaństwie sprawiedliwość daje się radykalnie oddzielić od miłosierdzia. Sądzę, że nowotestamentowe orędzie pojednania może tu być jakąś odpowiedzią .

Człowiek — krzywdziciel Boga

Twórcą chrześcijańskiego rozumienia pojednania jest nie kto inny jak św. Paweł. Co ciekawe, swoją specyficzną teologię pojednania stworzył apostoł, jak się wydaje, w toku ostrego konfliktu, jaki miał miejsce między nim a pierwotną gminą w Koryncie. Czy Paweł wmieszał Pana Boga do tego sporu, aby zaakcentować odpowiednio swoją pozycję wśród korynckich chrześcijan — pozostaje dla egzegetów kwestią otwartą. W każdym razie warto tu przytoczyć ów paradygmatyczny dla interpretacji pojednania w chrześcijaństwie — i, o czym wspominano już wyżej, również w sferze jak najbardziej świeckiej — tekst z Drugiego Listu do Koryntian:

„Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo [gr. Logos] jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,17—21).

W Liście do Rzymian Paweł uściślił, że Bóg pojednał ludzi z Nim samym przez śmierć Chrystusa (por. Rz 5,10). W XX wieku wielki niemiecki egzegeta Ernst Käsemann — uczeń Rudolfa Bultmanna — próbował wyraźnie przeciwstawić teologiczny motyw zadośćuczynienia związany, jego zdaniem, z judaistyczną tradycją kultu ofiarnego, motywowi pojednania, w którym, zdaniem Käsemanna, nacisk położono nie na przebłaganie Boga za ludzkie występki, lecz na odnowienie przyjaźni między Bogiem i ludzkością. Według Käsemanna zatem teologia pojednania nie mogłaby zostać poddana tak przerażającej obróbce, jak teologia przebłagania w wydaniu św. Anzelma. Choć rozumiem potrzebę Käsemanna, który w Bogu wolałby pewnie widzieć miłosiernego zbawcę, a nie pełnego gniewu mściciela, jego teza na gruncie samych tylko listów Pawłowych wydaje się nie do utrzymania. Sam Paweł bowiem w Liście do Rzymian powołuje się na motyw przebłagania w odniesieniu do śmierci Chrystusa (por. Rz 3,25). Nie ma zatem powodów zakładać, że apostoł przeciwstawiał pojednanie przebłaganiu. Czy nie lepiej zatem uznać, że oba te motywy określają tę samą rzeczywistość, tylko że różnie w nich porozkładane są akcenty?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Sebastian Duda

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?