Czytelnia

Sekularyzacja

Józef Majewski

Józef Majewski, Świecki czy po prostu chrześcijanin? Kłopoty z teologią laikatu, WIĘŹ 2003 nr 2.

Ojcowie soborowi dołożyli wiele trudu i czasu, aby wypracować pozytywną definicję osoby świeckiej, tyle że ostatecznie pozostali przy definicji negatywnej, chociaż złagodzonej. W konstytucji „Lumen gentium” czytamy: Przez pojęcie „świeccy” rozumie się tutaj wszystkich wiernych, którzy n i e  s ą  [podkr. moje J.M.] członkami stanu duchownego i stanu zakonnego prawnie ustanowionego w Kościele. Są to wierni, którzy wcieleni przez chrzest w Chrystusa, ustanowieni jako Lud Boży, stawszy się na swój sposób uczestnikami kapłańskiej, prorockiej i królewskiej misji Chrystusa, sprawują właściwe całemu ludowi chrześcijańskiemu posłannictwo w Kościele i w świecie (nr 31).

Charakterystyczne, że to, co w określeniu tym ma charakter pozytywny, w istocie odnosi się do każdego wierzącego – i do świeckiego, i do duchownego. Natomiast to, co właściwe tylko laikatowi, dalej pozostaje negatywne. Świeccy to ci, którzy nie są członkami stanu duchownego – to nie-duchowni. W przeciwieństwie do świeckiego, duchownego określa się pozytywnie: duchowny to wierzący, który został obdarowany przez Ducha Świętego powołaniem-charyzmatem kapłaństwa.

Istnieje zatem wciąż zasadnicza nierównowaga czy niesymetria w wizji duchownych i świeckich. Pierwszych określa się przez powołanie-charyzmat, czyli – powiedzielibyśmy – „przez Ducha Świętego”, drugich - przez brak powołania-charyzmatu, czyli „nie przez Ducha Świętego”.

Również Synod Biskupów z 1987 r., w całości poświęcony sprawie świeckich, nie dopracował się pozytywnej definicji świeckiego. Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji „Christifideles laici” powtarza negatywne określenie Vaticanum II. Co więcej – zadowalającej pozytywnej propozycji nie znajdziemy również w samej teologii. Pod tym względem wciąż w znajdujemy się „w połowie drogi”.

Wydaje się, że negatywne definiowanie laikatu, przy pozytywnym kleru, to jedno ze źródeł posoborowych nieprawidłowości w relacjach między duchownymi a świeckimi w communio Kościoła, o których traktuje wspomniana na początku instrukcja.

Powtórzmy: instrukcja z 1997 r. przeciwstawia się zjawisku klerykalizacji świeckich, czyli sprzeniewierzaniu się ich właściwej tożsamości. Dotyczy to przede wszystkim Kościoła na Zachodzie, gdzie dotkliwie brakuje kapłanów. Czy jednak może nie dochodzić do takiej czy innej klerykalizacji świeckich w Kościele, który, starając się realizować swoją misję przy braku kapłanów, angażuje świeckich do niektórych funkcji kościelnych, z zasady kapłańskich?

W odpowiedzi na to pytanie proponuję niezbyt spójny, ale – jak sądzę – pouczający sylogizm. Z jednej strony mamy negatywną definicję świeckiego: świecki to nie-duchowny. Z drugiej strony, sytuacja jest taka, że brakuje duchownych. A zatem – można by rzec – z definicji świeckich znika absolutnie niezbędny element – duchowni, co pociąga za sobą taki skutek, że nie bardzo wiadomo, kim są sami świeccy. Coś niedobrego zaczyna się dziać z rozumieniem ich tożsamości. Dochodzi do teoretyczno-praktycznego zamieszania.

Jestem przekonany, że w Kościele, gdzie brakuje duchownych, a świeckich rozumie się jako tylko nie-duchownych, prędzej czy później musi dojść do takich czy innych nieprawidłowości. Główną podstawę tych nieprawidłowości należy widzieć – jak sądzę – w nieprawidłowym definiowaniu świeckich. Agere sequitur esse. Nieprawidłowo, bo negatywnie, określone esse świeckich musi pociągać za sobą takie czy inne nieprawidłowe agere.

Specyfika laikatu

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Sekularyzacja

Józef Majewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?