Czytelnia

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Andrzej Miszk, Kościół jako krzyż, WIĘŹ 2010 nr 10.

Jak żyć w takim Kościele? Jak poprzez taki Kościół służyć Królestwu Bożemu i człowiekowi we współczesnej Polsce i świecie? Nie potrafię na te pytania odpowiadać bez wątków osobistych. Pytania te dotykają mojej tożsamości najgłębiej jak można, a w moich doświadczeniach z Kościołem teoria boleśnie przeplata się z praktyką. Na moją relację z Kościołem chciałbym spojrzeć jako na spotkanie dwóch światów: tradycyjnego świata katolickiej hierarchii z laickim światem nowoczesnym. Uważam, że najlepsze nurty obu tych światów pragną spotkania i dialogu, a nawet wzajemnej asymilacji niektórych istotnych elementów swych postaw, a jednocześnie obie strony przeżywają silne lęki przed utratą własnych tożsamości oraz opór wobec wynikającej z tego spotkania konieczności modyfikacji dotychczasowych paradygmatów.

Podporządkowanie i kara

Wiarę katolicką, w której zostałem wychowany, utraciłem w wieku 17 lat. Przez następne 11 lat żyłem jako ateista i agnostyk, korzystając okazjonalnie z Kościoła jako przestrzeni wolnego słowa i oporu podczas komunistycznej opresji. Dramatyczne nawrócenie przeżyte w wieku 28 lat, już w wolnej Polsce, sprowadziło mnie na powrót do Kościoła, który stał się dla mnie rzeczywistą przestrzenią miłości, nadziei, przebaczenia oraz ocalenia od rozpaczy niewiary i moralnej samodestrukcji.

Odkryłem piękne oblicze Kościoła: rozmodlonych mnichów kamedułów na podkrakowskich Bielanach, gdzie spędziłem rok, przyjazną i rozdyskutowaną społeczność duszpasterstwa dominikańskiego, a potem moją największą miłość: zakon jezuitów, który wówczas uznałem za kościelną i ewangelizacyjną awangardę katolicyzmu. Pokochałem ten Kościół z całą gorliwością neofity, który dzięki łasce Bożej wyrwał się z mrocznych ciemności niewiary i towarzyszących im poznawczych niepewności i moralnych słabości. To w tym Kościele doświadczyłem wyzwalającej mocy modlitwy i sakramentów, silnego oddziaływania Boga, przyjaźni i wsparcia osób świeckich i duchownych, przykładów prawdziwej pobożności, a nawet świętości.

Wstępując do zakonu jezuickiego, uznałem niejako etyczną i duchową wyższość Kościoła katolickiego wobec mojego dotychczasowego świata, ponieważ dostrzegłem w Kościele odblask świętości Boga i bijące źródło Jego miłości, tworzące wspólnotę może nie idealną, ale kierującą się zasadami miłości i przebaczenia, pokory i poświęcenia. Moje ufne podporządkowanie się Kościołowi było też wyrazem zwątpienia w nowoczesność jako przygodę wyemancypowanego człowieka Zachodu.

Hierarchiczny Kościół katolicki formował mnie na kapłana intelektualistę i przez kilkanaście lat podejmował ze mną dialog, pragnąc jakoś zasymilować moje doświadczenia i wrażliwość, które moi przełożeni uważali za cenne w misji ewangelizacyjnej, zwłaszcza w odniesieniu do środowisk zsekularyzowanych i poszukujących. Przez 11 lat jako jezuita byłem przygotowywany do misji nowej ewangelizacji w świecie akademickim i medialnym. Miałem być katolickim duchownym, który posiada wysoką kompetencję nawiązywania dialogu z nowoczesnym światem laickim oraz przygotowuje intelektualnie i duchowo polskich katolików na sprostanie sekularyzacyjnej fali. Dlatego m.in. wysłano mnie na studia teologiczne do zachodniej Europy, abym — zobaczywszy, co może wkrótce czekać polski Kościół — szukał twórczych środków zaradczych przeciw potencjalnemu kryzysowi religijnemu w Polsce.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?