Czytelnia

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Andrzej Miszk, Kościół jako krzyż, WIĘŹ 2010 nr 10.

Po studiach teologicznych w Dublinie wracałem do Polski w 2006 roku z głową pełną pomysłów ewangelizacyjnych i naukowych, z wielkim zapałem. Trafiłem akurat w sam środek kryzysu lustracyjnego, wywołanego pośrednio przez pracę badawczo-historyczną ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Wcześniej kwestia lustracji w ogóle mnie nie interesowała. Uznawałem ją za anachronizm i coś mało eleganckiego. Zaskoczony niechęcią krakowskich duchownych i wielu moich współbraci jezuitów wobec ks. Tadeusza, stanąłem po jego stronie, bo dostrzegłem w nim niesprawiedliwą ofiarę korporacyjnej przemocy Kościoła. Zdałem sobie sprawę, że za okazywaną ks. Tadeuszowi niechęcią stoją bardzo konkretne interesy i lęki kościelnych władz oraz samych duchownych, również moich współbraci, uwikłanych we współpracę.

Myślałem naiwnie, że jeśli tylko moi przełożeni oraz szersza opinia katolicka dowiedzą się o skali zjawiska i jego grozie, to bezzwłocznie stworzą klimat ujawniania prawdy, sprzyjający procesowi nawracania się ludzi Kościoła uwikłanych w grzech współpracy z SB i szkodzenia przez to bliźnim oraz samemu Kościołowi. Opublikowałem wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim w jezuickim wówczas portalu Tezeusz.pl, a następnie kilka wpisów blogowych o tym, dlaczego lustracja w Kościele i zakonie jezuickim jest koniecznie potrzebna. Reakcja moich przełożonych i części współbraci na te teksty zaskoczyła mnie: prawie nikt nie był zainteresowany prawdą i pozytywnym wyjściem naprzeciw kryzysowi. Przeciwnie, uznano, że to, co zrobiłem, jest wrogim aktem wobec zakonu jezuickiego i Kościoła w Polsce. W ciągu miesiąca z jednego z najbardziej obiecujących jezuitów w mojej prowincji (przyjąłem już święcenia diakonatu, oczekiwałem na święcenia kapłańskie) stałem się największym wrogiem zakonu, człowiekiem niegodnym jezuickiego powołania, a nawet rzekomo chorym psychicznie i niepoczytalnym. Spadły na mnie wszelkie możliwe kary zakonne: natychmiastowa zmiana domu zakonnego, przeniesienie z pracy na uczelni do pracy parafialnej, zakaz pracy nad doktoratem z filozofii, zwolnienie z funkcji redaktora naczelnego portalu, absolutny zakaz publikacji i wystąpień publicznych, niedopuszczenie do święceń kapłańskich, a w ostatnim miesiącu — najbardziej bolesny — zakaz spożywania posiłków ze wspólnotą i współuczestnictwa w Eucharystii. Posłusznie poddałem się karom. Odczuwałem bolesne analogie do represji, jakich doświadczyłem w PRL, gdy byłem wielokrotnie więziony za dawanie świadectwa prawdzie i wolności.

Moi przełożeni wywierali na mnie nacisk, bym sam wystąpił z zakonu, ponieważ usuwanie zakonnika w kontekście kryzysu lustracyjnego w Kościele i ukrywania bolesnej prawdy o agenturze SB wśród elity zakonu jezuickiego byłoby mniej korzystne. Ten nacisk miał charakter klasycznego i systematycznego mobbingu, analogicznego jak w świeckich firmach, tyle że przełożeni zakonni mają dużo większe możliwości i władzę zadręczania swoich podwładnych. Ja jednak uważałem, że jeśli zakon przez 11 lat twierdził, iż mam powołanie zakonne i kapłańskie, to nie mogę pogodzić się z zaskakującą nagłą zmianą stanowiska z powodu kilku moich tekstów ujawniających prawdę o poważnym złu w zakonie i Kościele. Myślałem wówczas: nawet jeśli popełniłem błędy w swoich publikacjach i wypowiedziach, to jednak kary były zupełnie nieproporcjonalne. Najbardziej bolał zupełny brak dialogu. Nikt odpowiedzialny nie chciał ze mną przez rok rozmawiać, nie próbowano mnie wysłuchać, zrozumieć moich racji, a przecież wiedziano, że działałem w dobrej wierze, z pobudek idealistycznych, narażając się na poważne konsekwencje dla ważnego dobra. Mój Prowincjał, który pełni w zakonie bardzo ważną funkcję Ojca swoich współbraci, pomimo moich wielokrotnych próśb, nie chciał się spotkać ze mną przez rok, aż wreszcie spotkał się jedynie po to, by przekazać mi wydaną w Rzymie decyzję o mojej dymisji.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?