Czytelnia

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Andrzej Miszk, Kościół jako krzyż, WIĘŹ 2010 nr 10.

Celem represji, jakich doświadczyłem, było zablokowanie prac badawczych nad agenturą SB w zakonie jezuickim i ochrona reputacji wysoko postawionych jezuitów uwikłanych we współpracę z SB. Znaleziono we mnie kozła ofiarnego po to, by jako wspólnota zakonna i kościelna nie musieć stawać w prawdzie, nie wchodzić w proces nawrócenia, przebaczenia, pojednania związanego z grzechami członków wspólnoty i krzywdą ich ofiar. Gdy roczny mobbing okazał się nieskuteczny, a ja pozostawałem posłuszny — usunięto mnie z zakonu z powodu „wyjątkowej nieprzydatności”.

Kościół odczarowany

Po opuszczeniu zakonu zamieszkałem na prowincji, w niewielkiej wiosce. Chciałem w ciszy i samotności przemodlić ostatnie traumatyczne doświadczenia, zintegrować je z moim dotychczasowym życiem i pozwolić Bogu uzdrowić moje wspomnienia, relację do bliźnich, Kościoła i Jego samego. Modlitwa, samotność, rekolekcje, piękno i spokój przyrody, sakramenty, szeroko zakrojona lektura, przyjazna życzliwość wielu bliskich mi osób pomału uzdrawiały mnie i przynosiły pokój serca.

Przebaczyłem swoim jezuickim przełożonym. Uznałem też własne grzechy i słabości. Pomimo bolesnych przejść myślę z wielką wdzięcznością o moich współbraciach jezuitach, również zwykle bardzo życzliwych mi przełożonych i prowincjałach w ciągu tych 11 lat wspólnego życia i misji. Doświadczyłem ze strony poszczególnych osób i zakonu wiele autentycznej miłości, wsparcia, przyjaźni, przeszedłem dobrą szkołę modlitwy i ascezy, introspekcji, zdobyłem gruntowne wykształcenie filozoficzne i teologiczne oraz doświadczenie pracy duszpasterskiej. Do pewnego momentu był to jeden z najszczęśliwszych okresów mojego życia i czas doświadczenia Bożej bliskości. Niemniej jednak trauma kościelnego odrzucenia zmieniła moje rozumienie Kościoła, Ewangelii, samego Boga, przestawiła hierarchię ważności różnych aspektów misji ewangelizacyjnej chrześcijan.

Można powiedzieć, że utraciłem wiarę klerykalną i otworzyłem się na realizm Ewangelii i samego Kościoła. Kościół stał się dla mnie odtąd największym krzyżem mojego chrześcijańskiego życia, czyli otwartą i bolesną raną spragnioną odkupieńczej łaski Chrystusa. Kilkakrotnie w ostatnich latach myślałem o wystąpieniu z Kościoła katolickiego, a nawet — dość naiwnie — o porzuceniu wiary w Boga. Napięcie związane z grzesznością Kościoła, jego potężnym potencjałem zniewalania i używania przemocy wobec swoich i obcych, czasami bywa nie do wytrzymania, a ucieczka w rejony samotniczej filozoficznej autonomii człowieka wydaje się wówczas ulgą.

Dlaczego zatem pozostaję wewnątrz? Wciąż wierzę bowiem, że Kościół katolicki ma pełnię środków zbawienia i uprzywilejowany dostęp do Prawdy objawionej, jestem jednak świadom, że ze względu na uwarunkowania historyczne i kulturowe ta potencjalna pełnia nie musi koniecznie przekładać się na duchową i moralną rzeczywistość Kościoła jako wspólnoty religijnej i społecznej. Zrozumiałem, że w Kościele katolickim obecne są tzw. struktury grzechu, analogiczne jak w innych organizacjach religijnych, społecznych, politycznych czy biznesowych. Kościół niekiedy zachowuje się gorzej niż organizacje świeckie. Zasada posłuszeństwa bywa nadużywana do celów niereligijnych: ma zapewnić dyscyplinę organizacyjną, nawet za cenę ludzkiej krzywdy, łamania sumień, uchylania się od moralnej i prawnej sprawiedliwości, ukrywania niewygodnej prawdy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?