Czytelnia

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Andrzej Miszk, Kościół jako krzyż, WIĘŹ 2010 nr 10.

Jeśli posilani Pismem Świętym, modlitwą i sakramentami my, polscy katolicy, jako wspólnota religijna nie jesteśmy w stanie nawiązać ewangelicznego dialogu z rosnącą rzeszą zsekularyzowanych i zlaicyzowanych rodaków, a przeciwnie, najchętniej wchodzimy z nimi w konflikt na wzór partii politycznych — to mamy do czynienia z głębokim kryzysem przeżywania źródeł naszej wiary. Według mnie Bóg nie może udzielać się Kościołowi katolickiemu w Polsce pełniej, ponieważ jako wspólnota, a zwłaszcza duchowni, jesteśmy zablokowani na wielki nowoczesny apel wolności, która w swej istocie jest zsekularyzowaną i nieco zredukowaną formą chrześcijańskiej wolności „dzieci Bożych”, wolności dla życia w prawdzie i miłości.

Moja wielka nauczycielka duchowości i myślenia, Simone Weil — pomimo doświadczenia osobistego spotkania z Chrystusem i przekonania, że Kościół katolicki najpełniej wyraża wiarę chrześcijańską — nie przyjęła chrztu, ponieważ jak twierdziła, nie pozwala jej na to jedno wyrażenie anathema sit, czyli fakt, że Kościół katolicki wyłącza ze zbawienia wielkie obszary świętości, kultury, dobra itd. „Staniem na progu” Kościoła Simone Weil chciała dać świadectwo solidarności z tym wszystkim, co Boże, a czego według niej Kościół katolicki nie może lub nie chce zasymilować.

Ja jestem w nieco innej sytuacji. Jako wyświęcony diakon uczestniczę w kapłaństwie hierarchicznym, ale od trzech lat nie mam możliwości sprawowania funkcji służebnych wobec wspólnoty Kościoła. Po wstępnych próbach znalezienia biskupa, który przyjąłby mnie do diecezji, uznałem, że w Polsce nie ma dla mnie możliwości posługi kapłańskiej. Pozostaję diakonem Kościoła katolickiego i celibatariuszem, a jednocześnie coraz szerzej rozwijam działalność ewangelizacyjną, intelektualną i kulturalną przez Fundację Tezeusz i własną twórczość.

Mogę powiedzieć, trawestując Simone Weil, że stoję na progu Kościoła hierarchicznego w Polsce jako znak prośby o szacunek dla wolności sumienia i myślenia polskich duchownych, ale też wszystkich katolickich wiernych i każdego człowieka; jako znak niezgody na to, aby kościelna przemoc oraz niepodejmowanie dialogu z duchownymi i wiernymi, zwłaszcza w sytuacjach kryzysu i próby, były codziennością Kościoła w Polsce. Będąc głęboko zakorzenionym w Kościele, stoję jednak na progu — jako znak prośby, by Kościół katolicki w Polsce, a zwłaszcza jego przywódcy i duchowni, z powagą potraktowali kryzys duchowy wspólnoty katolickiej, objawiający się m.in. niezdolnością do owocnej ewangelizacji świata pozakatolickiego i podjęcia opartego na szacunku dialogu z nowoczesnością, z wielkim wołaniem o wolność człowieka współczesnego. Stoję na progu — jako znak obecności tych wszystkich, którzy przez Kościół katolicki w Polsce czują się skrzywdzeni, zranieni i odrzuceni. Stoję na progu — prosząc o wsłuchanie się w głos tych polskich katolików, którzy często w sposób niezawiniony nie mogą odnaleźć się w żywej wspólnocie religijnej, w której zostali ochrzczeni. Stoję na progu — prosząc dobrego Boga o łaskę wierności Kościołowi, który wciąż kocham, choć jest to teraz miłość przez łzy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kochać Kościół mimo wszystko - debata WIĘZI i Tezeusza

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?