Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski, Krytyk Jekyll i pisarz Hyde, WIĘŹ 2003 nr 4.

LITERAT: Przecież nie mówię, że irytujący mnie stan krytyki w dzisiejszej Polsce stanowi wynik jakiejś zarazy moralnej, pustoszącej serca. Bardzo wiele da się wyjaśnić „czynnikami obiektywnymi”. Na przykład pośpiechem. Zresztą ty sam nie masz czystego sumienia: zdarzyło ci się, bodaj na łamach „Polityki”, zaatakować Wojciecha Wencla za wiersz, którego istotny sens dotarł do ciebie po wydrukowaniu recenzji...

KRYTYK: Raz.

LITERAT: No tak, ale jeśli każdy recenzent napisze raz coś nieprzemyślanego, to już mamy szum informacyjny i masę poranionych bez sensu pisarzy. A szum jest nieprawdopodobny: co pewien czas dostaję z wydawnictwa plik recenzji, których autorzy zajęli się moimi książkami. Po publikacji nowej powieści są te pliki (Bogu dzięki) dość grube...

KRYTYK: „Bogu dzięki”? Dobrze usłyszałem?

LITERAT: No oczywiście, że Bogu dzięki, bo przecież nawet narzekając wniebogłosy na krytykę muszę przyznać, że milczenie o książce oznaczałoby jej śmierć. Na rynku jest tyle nowych tytułów... Myślę, że właśnie dlatego autorzy nie zwarli jeszcze szeregów, żeby się zemścić. To znaczy, nie opublikowali nigdzie antologii tego, co ich spotkało: tych wszystkich cytatów urwanych w połowie, żeby się zgadzały z tezą recenzji; tych zdanek przepisanych z materiałów promocyjnych (albo od kolegi-krytyka), które rzekomo wymyślił autor omówienia; tych pospolitych kłamstw na temat fabuły, którymi sztukuje się brak argumentów; tych śliskich sugestii, że się pisze dla kasy, choć krytyk wie równie dobrze jak autor, że literatura nie jest dziś zajęciem dochodowym (poza paroma, znanymi powszechnie przypadkami). Mówię tu o zupełnie konkretnych publikacjach na własny temat, o konkretnych ludziach, którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów nie wstydzą się mnie — choć kto jak kto, ale przynajmniej ja na pewno przeczytam uważnie, co o mnie napisali. Aż mnie ręka świerzbi, żeby podać nazwiska. Więc mówię o sobie; ale zapewniam cię, że każdy ma podobną kolekcję. Chyba że wszystko wyrzuca do kosza, z grubym przekleństwem na ustach. Odczuwa się niesprawiedliwość nawet nie złej recenzji, ale recenzji nierzetelnej, pobieżnej — bo, u licha, napisanie książki naprawdę zajmuje od paru miesięcy do paru lat, więc mogę chyba od recenzenta spodziewać się przynajmniej parunastu godzin uwagi? Wysiłku zrozumienia? To nie jest wymaganie zbyt wielkie?

KRYTYK: Nie jest. Ale ty też bądź uczciwy i nie wmawiaj mi, że rzetelnie udokumentowana zła recenzja nie wzbudzi w tobie furii albo rozżalenia. Kto wie, może właśnie wpadki, pomyłki, przekręcone cytaty stwarzają ci warunki, żebyś taką nieprzychylną recenzję w ogóle przeżył. Dzięki nim możesz zawsze machnąć ręką: „E, idiota”. I ochronić swoje dobre samopoczucie.

LITERAT: Tego samopoczucia to ja bym nie przeceniał. Istnieje wystarczająco dużo udokumentowanych przypadków depresji wśród literatów, żeby nie zakładać, że są to wyłącznie nabzdyczone dumą bufony...

KRYTYK: Nie każesz mi, mam nadzieję, być na dodatek jeszcze pielęgniarzem dorosłych ludzi, którzy sami — publikując książkę — wystawili się na ocenę?

LITERAT: Nie; chodzi tylko o — sam nie wiem, jak to nazwać — poczucie taktu? Delikatność? Oddzielanie grzechu od grzesznika? Ale wracam do przerwanego wątku: otóż oczywiście, że zła, a nawet nie dość dobra recenzja boli. Parę minut, parę godzin, parę dni — to zależy od cech osobniczych. Ale jest to zarazem jedna z niewielu informacji zwrotnych, jakie w swojej pracy otrzymuję. I nie jest prawdą, że z założenia nie wyciągam wniosków z tego, co napisano o moich książkach. Tyle że jeśli we wspomnianym pliku znajduje się więcej recenzji, ich wnioski zazwyczaj znoszą się nawzajem — i w rezultacie trudno brać je na serio. Zwłaszcza że informacji o przyjmowanych przez krytyków założeniach estetycznych, jako się rzekło, brak. I na ogół trudno uwierzyć, że jakieś istniały, poza widzimisię. Plus (byłbym zapomniał!) powszechny dziś w Polsce snobizm na odmawianie wartości książkom, które odnoszą sukces komercyjny.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?