Czytelnia

Kościół w Polsce

Ireneusz Cieślik

Ireneusz Cieślik, Kryzys parafii, WIĘŹ 2000 nr 10.

Trzeba zatem poważnie, a więc także z jej konsekwencjami, potraktować naukę Katechizmu, że to nie ksiądz, ale całe zgromadzenie eucharystyczne jest podmiotem celebracji, poważnie potraktować fakt, że Eucharystia jest epifanią Kościoła, że każdorazowe zgromadzenie eucharystyczne jest Kościołem w całej jego pełni6.

Parafia służebna wobec Eucharystii

Gdzie tu miejsce dla parafii? Spieszę uspokoić tych, którzy podejrzewają, że sugeruję jej skreślenie z mapy Kościoła. Parafie istnieją w Kościele już około półtora tysiąca lat i pewnie długo jeszcze istnieć będą. Chciałem tu jedynie podkreślić, że parafia nie może być strukturą nadrzędną wobec zgromadzenia eucharystycznego, lecz wobec niego pomocniczą i służebną, strukturą, której cała działalność jest podporządkowana urzeczywistnianiu się pełni Kościoła w Eucharystii. Ma to mnóstwo konsekwencji praktycznych i wymaga przewartościowania wielu działań duszpasterskich. Chciałbym tu wskazać jedynie kilka z nich.

Zgromadzenie eucharystyczne powinno być traktowane jako całość w pewnym sensie autonomiczna. Zatem ktoś, kto nie jest uczestnikiem konkretnego zgromadzenia liturgicznego, nie powinien spełniać w nim posług czy funkcji. Ksiądz „dochodzący”, by wygłosić kazanie czy udzielić komunii, kościelny wybiegający z zakrystii, by usłużyć przy ołtarzu czy zebrać „na tacę”, organista robiący sobie w trakcie kazania przerwę „na papierosa” — to właśnie przykłady wzięcia w nawias eklezjalnego i eklezjotwórczego wymiaru Eucharystii, zwycięstwo koncepcji „stacji obsługowej”.

Służebna rola parafii wobec zgromadzenia eucharystycznego będzie się tu przejawiać w trosce i udzielaniu wszelkiej pomocy, by mogło być ono w tym względzie „samowystarczalne”. Należy jednak i tutaj podkreślić pomocniczość parafii, w pierwszym rzędzie bowiem troska ta spoczywa na samym zgromadzeniu. Niestety, obecnie do rzadkości należy nie tylko wypełnianie tej roli, ale i sama jej świadomość, rola parafii zaś zbyt często jest ograniczana do zapewnienia posługi przewodniczącego zgromadzenia. Przy tym sposób wywiązywania się z tej roli nierzadko też pozostawia wiele do życzenia.

Problemem jest bowiem fakt, że — w parafiach, w których jest kilku księży — wierny idąc na Mszę niedzielną z reguły nie wie nawet, który ksiądz będzie przewodniczył temu zgromadzeniu. Trudno się mu zatem dziwić, że odbiera je jako anonimowy zbiór jednostek obsługiwany przez przypadkowego (któremu akurat „wypadło”) księdza, a nie jako wspólnotę. Wspólnota wszak zakłada istnienie więzi osobowych.

Wydaje się więc, że pierwszym krokiem na drodze do poważnego potraktowania zgromadzenia eucharystycznego byłoby ustalenie i podanie do wiadomości, który ksiądz kiedy celebruje. Czasem propozycja taka spotyka się z zarzutem, że parafianie będą przychodzić wówczas na daną Mszę ze względu na odpowiadającego im księdza. Traktowanie tego stwierdzenia jako zarzutu jest jednak nieporozumieniem, suponuje się bowiem wówczas, że ideałem jest odpersonalizowanie więzi kościelnych. Oczywiście, istnieje niebezpieczeństwo, że osoba księdza może dla niektórych przesłonić rzeczywistość istotniejszą, ale sposobem zaradzenia mu nie jest rotacja księży, gdyż prowadzi ona w prostej linii do koncepcji „stacji obsługowej”. Należałoby iść raczej w kierunku podkreślenia roli innych uczestników celebracji, a więc także uwypuklenia relacji między nimi, a nie tylko relacji wierny-ksiądz.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Kościół w Polsce

Ireneusz Cieślik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?