Czytelnia

Psychologia a duchowość

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Ksiądz w konfesjonale i na kozetce, Z Jackiem Prusakiem SJ rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś, WIĘŹ 2004 nr 2.

Istotne jest właśnie to: nie zakładam, że wiem lepiej niż pacjent, co mu dolega, i nie wykorzystuję swego autorytetu księdza do tego, by go nawracać. Jeśli więc ktoś rozumie bycie chrześcijańskim terapeutą w ten sposób, że może bezpośrednio odwoływać się do języka religijnego i wartościować w nim pewne rzeczy – byłbym tu bardzo ostrożny. Jeszcze więcej wątpliwości mam, gdy ktoś postrzega trudności emocjonalne czy wręcz zaburzenia psychiczne jako skutek osobistego grzechu i braku wiary. Tymczasem bardziej konserwatywni terapeuci chrześcijańscy uważają często, że wszelkie problemy psychologiczne biorą się z grzechu – nie w tym sensie, że ich przyczyną jest grzech pierworodny, lecz w takim, że konkretny człowiek żyje w grzechu lub brak mu jakichś cnót. Nie chcę powiedzieć, że takie uwarunkowania w ogóle nie mogą istnieć, ale ja nie mogę tego oceniać jednoznacznie. Opisuję tutaj swoje doświadczenie amerykańskie – nie wiem, jak te sprawy przedstawiają się w Polsce.

Zdarzało się księdzu udzielać pomocy psychologicznej ludziom niewierzącym?

– Nie tylko niewierzącym, ale i takim, którzy byli w trakcie odchodzenia od wiary... Wychodzę bowiem z założenia, że jako terapeuta mam swoje przekonania religijne, swój światopogląd, ale nie musi być on światopoglądem mojego pacjenta. Jeśli przychodzi do mnie ktoś, kto cierpi i chce, abym mu pomógł, nie mam prawa odmówić mu pomocy z powodu jego braku wiary. Natomiast zdarza się, że system wartości pacjenta jest tak odmienny od mojego, że od razu na początku mówię: „Nie wiem, czy jestem dla pani (pana) właściwą osobą do udzielania pomocy. Chętnie pomogę znaleźć odpowiedniego terapeutę, ale to raczej nie będę ja”. I tłumaczę dlaczego – żeby ta osoba wiedziała, że jej nie odrzucam, ale kieruję się jej dobrem. Prawdę mówiąc, zdarzyło mi się to do tej pory tylko raz, w Ameryce, i na szczęście dobrze się skończyło. Otóż nie miałem moralnej pewności, czy młoda dziewczyna, której pomagam, nie przygotowuje się do aborcji na wypadek „wpadki”. Pracowałem wtedy w poradni katolickiej i obowiązywało mnie nie tylko sumienie, ale też reguły etyczne określone przez moich pracodawców. Po wyjaśnieniu sprawy osoba ta jednak została na terapii – okazało się, że nie planowała aborcji, choć była do niej zachęcana przez matkę. Wtedy, w moich rozmowach z tą dziewczyną pojawił się element wartości. Nie ma terapii neutralnej aksjologicznie. Chodzi o to, by obie strony jasno zdawały sobie sprawę, jaki mają system wartości.

Spójrzmy jednak na ten problem od strony praktycznej: czy może być dobrym terapeutą dla człowieka wierzącego osoba o światopoglądzie zdecydowanie ateistycznym ?

– To zależy od wielu rzeczy. Zasadniczo dobry terapeuta szanuje światopogląd swojego pacjenta i nie próbuje nim manipulować – nie próbuje ani odwodzić go od wiary, ani go nawracać. Jeśli terapeuta jest niewierzący, a przedmiotem pracy podczas terapii są problemy pacjenta, które nie wynikają bezpośrednio z jego religijności, nie widzę tu przeszkód. Natomiast sprawa się komplikuje, jeśli problemy psychologiczne są mocno powiązane z religijnymi i dana osoba opisuje swoje trudności używając języka religijnego, niezrozumiałego dla terapeuty. Uważam, że w takiej sytuacji lepiej, żeby terapeutą była osoba rozumiejąca oba języki, co nie oznacza, że ma pracować, posługując się jednocześnie oboma. Myślę, że kiedy wchodzą w grę problemy nie tylko psychologiczne, ale i religijne, bezpieczniejsze jest, gdy terapeuta – wierzący lub nie – rozważy odesłanie swego pacjenta do księdza.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Psychologia a duchowość

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?