Czytelnia

Psychologia a duchowość

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Ksiądz w konfesjonale i na kozetce, Z Jackiem Prusakiem SJ rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś, WIĘŹ 2004 nr 2.

W praktyce usiłuje się zawsze rozdzielać sferę sensu i wartości od sfery psychopatologii. W niektórych przypadkach jest to łatwe, ale w innych bardzo trudne. Co na przykład ma zrobić psychoterapeuta, jeśli stany depresyjne czy lękowe danej osoby biorą się stąd, że gubi ona sens życia, także na skutek odchodzenia od wiary? Niektórzy terapeuci biorą to na siebie. Czy jest to jednak właściwe podejście do terapii? W tej perspektywie psychoterapia staje się kwestią samorozwoju i jakąś pseudoreligią pod szyldem duchowości. Terapeuta wchodzi wówczas w rolę laickiego kapłana. Niektórzy terapeuci nie mają z tym problemu: pracują nad poczuciem sensu, nad wartościami, aplikując w ramach terapii wręcz pewne praktyki duchowe czy religijne, i nie widzą potrzeby, by odsyłać daną osobę do duszpasterza.

Sądzę, że dobry terapeuta nie powinien mieszać języków. Pacjent na przykład uważa, że cierpi, ponieważ zgrzeszył. To oczywiście może być urojeniem, ale niekoniecznie – zdarza się nam przecież odczuwać cierpienie egzystencjalne, którego źródłem jest konflikt moralny. Człowiek wtedy wie, że źle się czuje, ponieważ źle postępuje. I wyobraźmy sobie, że w takiej sytuacji terapeuta mu powie: „pan się źle czuje nie dlatego, że pan źle postępuje, tylko dlatego, że ma pan nadmiar superego”. To będzie już nadużyciem – wprowadzeniem języka spoza kontekstu pacjenta. Jeśli pacjent mówi, że ma poczucie winy, to znaczy, że ma problemy ze swoim światem wartości, i jeśli terapeuta chciałby go uwolnić od wyrzutów sumienia, to nadużywa swoich kompetencji. Następuje tu pomylenie porządków. Jeśli więc pacjent o swoich problemach mówi językiem religijnym, to terapeuta powinien odesłać go do księdza. I odwrotnie, jeśli duszpasterz podejrzewa, że za językiem religijnym kryją się problemy psychologiczne, powinien skierować daną osobę na konsultację do psychologa.

Czy osobie wierzącej najlepiej się pracuje z terapeutą wierzącym?

– Nie zawsze tak bywa. Ciekawe są wyniki badań amerykańskich nad zastosowaniem pewnych strategii terapeutycznych, opracowanych specjalnie dla osób wierzących cierpiących na pewne formy depresji. Otóż paradoksalnie okazało się, że były one równie skuteczne, gdy terapeutami były także osoby niewierzące. W niektórych takich przypadkach niewierzący terapeuci byli uznawani przez pacjentów nawet za bardziej kompetentnych od ich religijnych kolegów po fachu! Ponadto jeśli osoby przychodzące do mnie po pomoc psychologiczną wiedzą, że jestem księdzem, to za tym mogą ukrywać się różne i sprzeczne motywacje. Może im to ułatwiać otwartą rozmowę o pewnych sprawach, ale może też oznaczać, że o innych sprawach mówić nie będą, bo „o takich rzeczach” z księdzem się nie rozmawia, na przykład dotyczących seksualności, cielesności, pożycia małżeńskiego. Może też je skłonić do nazywania swoich problemów od razu w kategoriach moralnych, na przykład będą mówić o grzechach, podczas gdy to, o co chodzi, wcale grzechem nie jest. Tak więc dla jednych ludzi to, że jestem księdzem, jest źródłem zaufania, że nie będę kwestionował ich przekonań religijnych, ale dla innych oznacza, że nie będę dotykał rzeczy w ich poczuciu niemających nic wspólnego z religią, co już jest mechanizmem obronnym. Podczas terapii nie możemy przecież rozmawiać wyłącznie o Bogu – mamy rozmawiać o pacjencie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Psychologia a duchowość

Cezary Gawryś

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?