Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Kultura zaufania, Z Piotrem Sztompką rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2008 nr 2-3.

Ale dzieje się tak, kiedy te instytucje są schowane w cieniu, są jedynie potencjalnym zabezpieczeniem. Wtedy stanowią ukrytą ramę i wewnątrz niej ludzie zaczynają otwarcie, spokojnie, swobodnie funkcjonować wobec siebie nawzajem i wobec władzy. Jeśli te instytucje funkcjonują zbyt spektakularnie, to jest złą lekcją dla obywatela. Jest dla niego dowodem, że prawo nie jest pewne ani stabilne. Jeśli obywatel jest bezustannie karmiony informacjami z ust najwyższych przedstawicieli władzy, w których obraz świata rysuje się w barwach katastroficznych, w moim przekonaniu prowadzi to do tego, że ludzie się zamykają, uciekają od spraw publicznych. Funkcjonowanie oddolnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego zaczyna zamierać, dlatego że ludzie wolą zająć się sprawami prywatnymi.

Czy jednak kultura zaufania nie może posłużyć jako zabieg wizerunkowy, poprawiający jedynie zewnętrzne wrażenie bez zmiany tego, co złe w samej rzeczywistości? Skoro nie będziemy mówić o złych zjawiskach, ludzie się uspokoją, a kto będzie chciał zrobić coś złego, to będzie sobie spokojnie robił. Większość z nas na co dzień nie ma do czynienia z tym, co się dzieje za kulisami, jedynie dotykają nas tego skutki. Zaglądanie za kulisy bywa niemiłe i może być zabójcze dla zaufania, ale sympatyczna fasada może zakrywać niesympatyczną część rzeczywistości.

Kwestia wizerunku jest w dzisiejszych czasach niesłychanie istotnym elementem polityki na całym świecie. W demokracji każdy polityk jest powiązany z obywatelem poprzez wizerunek, media, specjalistów, którzy nad tym czuwają. Jest to też istotne dla klimatu społecznego. Jeżeli widzę ludzi, którzy potrafią o innych mówić sympatycznie, potrafią się uśmiechać – jako obywatel czuję się lepiej.

Jednak sam wizerunek nie wystarczy. Demokracja ma na szczęście to do siebie, że co jakiś czas woła: „Sprawdzam!” Nasze zaufanie w życiu politycznym może się opierać na imponderabiliach, na wizerunku, uśmiechu, na tym, czy ktoś lepiej wygląda, czy ma lepiej odprasowane spodnie itd. Ale częściej opiera się na rzeczach głębszych, choćby takich jak fachowość. Chcemy mieć tam na górze ludzi kompetentnych. Ważniejsze i bardziej wymagające jest kryterium moralne – uczciwości i innych wartości moralnych, których wymagamy od polityka. To jest daleko trudniej ocenić, ale tak jak historia jest niezbędna w ocenie zjawisk kulturowych, tak biografia jest konieczna w ocenie wiarygodności moralnej na dzisiaj. Popatrzenie na biografię i różne jej zakręty sprawia, że jedni politycy są bardziej wiarygodni, a inni mniej. Jest jeszcze inna sprawa, a mianowicie to, czy polityk ma choć w pewnym stopniu na myśli, to co pięknie nazywamy dobrem wspólnym. Chodzi o to, czy w swoich działaniach, wystąpieniach, ideologii, frazesach – każdy polityk używa frazesów – przynajmniej sygnalizuje nam, że ma na myśli dobro wspólne, czy też wyłącznie dobro partyjne. Szalenie istotne jest to, czy dostrzegamy coś, co Kotarbiński nazywał spolegliwością wobec spraw społecznych. Ważne jest wreszcie, czy polityk jest w stanie reprezentować interes nie tylko swoich wyborców ale ogółu obywateli, nawet tych, którzy głosowali przeciwko niemu.

Rozsądny obywatel, a takich mamy na szczęście coraz więcej, bo społeczeństwo się edukuje, ma obowiązek czuwać nad tym, żeby wybrani przez niego politycy te cztery rzeczy realizowali. Ma do tego różne metody. Sam fakt pluralizmu mediów i opinii w demokracji pozwala na to, by wyrobić sobie pogląd lepszy niż w sytuacji cenzurowania czy ograniczania wypowiedzi. Mechanizmy wyborcze są dla ludzi wykształconych. Im więcej ich mamy, tym bardziej są w stanie te cztery sprawy od polityków wyegzekwować w akcie wyborczym. Na ten mechanizm osobiście liczę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?