Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki

Kuszenie? Św. Antoniego?

Przedstawienie Roberta Wilsona i Bernice Johnson Reagon „Kuszenie świętego Antoniego”, które można było zobaczyć w warszawskim Teatrze Wielkim w ramach Festiwalu Festiwali Teatralnych Spotkania, to prawdziwa uczta dla oka i ucha. O wzrok widza zadbał Robert Wilson, tworząc właściwą sobie, niezwykle spójną, sugestywną i wysmakowaną konstrukcję. Tworzy ją oszczędna, zgeometryzowana scenografia, kunsztowny ruch postaci, stylizowane kostiumy, znakomite „zagospodarowanie” przestrzeni sceny – ogromnej, jak wiadomo, w Teatrze Wielkim. Szczególną rolę odgrywa światło, którego koncepcję także zawdzięczamy Wilsonowi. Strumienie intensywnej czerwieni, żółci, zieleni czy błękitu, zalewające scenę, w jednej chwili zmieniały obraz dziejący się na scenie.

Słuchem zajęła się Bernice Johnson Reagon. Napisała libretto, „inspirowane” jak czytamy w programie powieścią Gustavea Flauberta. Opisuje ono drogę tytułowego świętego, rozpisaną na teksty pieśni gospel. Tym właśnie gatunkiem muzyki się posłużyła, wykorzystując istniejące pieśni, pisząc nowe teksty, komponując własne utwory w tym stylu i pisząc do nich słowa.

Aktorzy-śpiewacy-tancerze ze swego zadania wywiązali się znakomicie. Piękny bas tytułowego bohatera nadaje tej postaci stosowną powagę. Wprawdzie poza głównym bohaterem – granym/śpiewanym przez Averyego Brooksa – trudno dostrzec w zespole wyraźniejsze indywidualności, jednak zespołowe rzemiosło budzi podziw. Również akompaniujący zespół, kierowany przez Toshi Reagon, skądinąd córkę współautorki przedstawienia, mimo skromnej liczebności i aranżacyjnej ascezy (trzy gitary, gitara basowa, perkusja, instrumenty perkusyjne) zabrzmiał znakomicie. Choć ogromną scenę trzeba było nagłośnić, czyli dokonać swego rodzaju świętokradztwa w Operze Narodowej – nagłośnienie było znakomitej jakości i nie tylko każde słowo, ale każdy akord gitary, każde uderzenie w talerz brzmiało wyraźnie i pięknie.

Na tym mógłbym właściwie zakończyć krótki opis przedstawienia, gdyby... Gdybym nie próbował wsłuchiwać się w teksty pieśni i nie odwracał wzroku od akcji dziejącej się na scenie, aby śledzić tłumaczenie na elektronicznej tablicy. To, co zobaczyłem i usłyszałem, sprawiło, że trudno mi było przyłączyć się do owacji na stojąco, którym publiczność pożegnała artystów, skłaniając ich do bisów (! – rzadkość w teatrze), w których na scenę wyszła sama Bernice Johnson Reagon, śpiewając jedną z pieśni.

Nadużyciem wydaje mi się bowiem wykorzystania par excellence religijnej konwencji do przekazu jaskrawo niereligijnej treści. Święty Antoni, przepuszczony przez dziewiętnastowieczną, racjonalistyczną wrażliwość Flauberta i tę z początków naszego wieku – dwojga autorów spektaklu – nie jest nawet religijnym fanatykiem, jest raczej upartym rezonerem, który nie wiedzieć czemu wyniósł się na pustynię i trwa przy dziwnych, ascetycznych praktykach. Tytułowe pokusy to w istocie doprowadzanie do rozumu tego uparciucha, który nie potrafi przeciwstawić im niczego prócz patetycznych gestów i śpiewanych pięknym basem zaklęć, jakimi odpędza pokusy. Nie bardzo jednak wiadomo, w imię czego to robi. Jeśli na przykład nawiedzają go piękna kobieta i jeszcze piękniejszy mężczyzna, wyśpiewując –w duchu politycznej poprawności – te same słowa, tłumacząc, że miłość jest najważniejsza, a ciało dostaliśmy przecież od Stwórcy po to, żeby kochać, więc nie ma żadnego powodu, aby powstrzymywać się od cielesnej miłości – można tylko przyklasnąć „kusicielom”. Rzeczywiście, logika jest nieodparta: czemu ten dziwak tak się upiera? Nie odnosi się on w żaden sposób do chrześcijańskiej koncepcji sensu ascezy, wyrzeczenia. Nie słyszymy nic o powołaniu, o odrzuceniu tego, co ważne i piękne, by nie przesłaniało Tego, Który Sam Jest Najważniejszy i Najpiękniejszy Boga samego. Czy więc ta i inne pokusy w ogóle zasługują na to miano? Wszak pokusa to coś jednoznacznie negatywnego, nie ma pokus pozytywnych ani ambiwalentnych, a tym bardziej w istocie pozytywnych, a takie trapią dziwnego świętego.

1 2 3 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?