Czytelnia

Kościół jest kobietą

***

Kościół jest kobietą - ankieta


Co mnie JAKO KOBIETĘ cieszy w naszym Kościele? Co mnie JAKO KOBIETĘ w naszym Kościele niepokoi, co mi przeszkadza, co mnie denerwuje?

„Nie ma już Żyda ani Greka, nie ma mężczyzny ani niewiasty” – taki powinien być Kościół według Świętego Pawła. I taki w przeważającej mierze jest Kościół Katolicki, który znam. Najbardziej cieszy mnie w nim to, że – jako świecka – jestem w nim kobietą jedynie w tych aspektach, w których to rzeczywiście nie da się pominąć. Cieszy mnie, że Kościół mimo przeważającej obecności kobiet na nabożeństwach nie zatracił swojego obupłciowego charakteru. Cieszy mnie, że wciąż jeszcze głosi się u nas kazania do ludzi, a nie do głównego „targetu”, czyli kobiet.

Cieszy mnie niezwykle, że pewne funkcje w Kościele zarezerwowane są tylko dla mężczyzn, że kobiety – mimo swoich niewątpliwych zdolności są mniej widoczne. To uczy pokory.

Cieszy mnie, że nasz Kościół od początku wskazuje na postaci świętych mężczyzn i kobiet, że wyrosły z niego kobiety niezwykłe: Hildegarda z Bingen, Teresa Wielka, Urszula Ledóchowska, Edyta Stein, Faustyna Kowalska.

Co mnie niepokoi?

Że kobiety w Kościele nie doceniają swojej roli i wagi, że wciąż czują się niedowartościowane i albo zupełnie ustępują pola mężczyznom i wyłączają się z aktywnego tworzenia wspólnoty albo dominują otoczenie, nie umiejąc współpracować z mężczyznami wypychają ich z wielu inicjatyw.

Martwi mnie, że mężczyźni nie odnajdują się w rzeczywistości polskiego Kościoła, że jest ich tak mało, że jedyni „widoczni” w przeciętnej wspólnocie to księża i ministranci.

Czasem wydaje mi się też, że Kościół ze strachu przed dominacją zbyt łatwo szufladkuje kobiety: albo zakonnica albo katolicka wielodzietna matka i żona. Może nie tak bardzo widać to w praktyce duszpasterskiej, jak w publicystyce katolickiej.

Martwi mnie też, że wielu księży boi się aktywnych kobiet, że woli do siebie zniechęcić niż współpracować. Mimo że w dużej mierze jesteśmy same temu winne – jako skłonne do zbyt szybkiego spoufalania się i traktowania naszych pasterzy jak ojców czy braci – może wymagamy lepszego duszpasterstwa, troski i wychowania do współpracy i dialogu. Bo naprawdę możemy pomóc i zrobić wiele dobrego, tyle że nie zawsze umiemy dobrać środki. Druga strona też bez wątpienia potrzebuje lepszej formacji w tym względzie.

Bardzo martwi mnie również stałe niedocenianie sióstr zakonnych i wykorzystywanie ich do posług nie zawsze zgodnych z charyzmatem zgromadzenia. Wprost dziwne, że dotąd nie mamy jeszcze zgromadzenia Sióstr Zakrystianek, czy Sióstr Kancelistek – choć większość zgromadzeń pełni tego rodzaju posługi na terenie parafii. Nie twierdzę, że żadna siostra nie powinna być kancelistką czy pomagać w zakrystii, ale może nie musi to być norma. A na pewno nie może być to jedyna forma istnienia sióstr we wspólnocie parafialnej. Brakuje mi również współpracy duszpasterstw akademickich i wszelkich wspólnot z zakonami żeńskimi, w których przecież są osoby niejednokrotnie świetnie znające się na formacji czy towarzyszeniu duchowym.

Czy polskie kobiety mają problemy z Kościołem? Czy Kościół w Polsce ma problemy z kobietami?

Kościół w Polsce bez wątpienia ma problem z kobietami. Są jego niewykorzystanym potencjałem, są ogromnie liczną, silną, gotową do pracy i poświęceń grupą, która nie zawsze otaczana jest odpowiednią opieką duszpasterską.

Jeżeli kobiety mają problem z Kościołem – to bez wątpienia wtedy, kiedy nie jest on w stanie w przekonujący sposób i współczesnym językiem mówić o konieczności rozdzielenia zadań kobiety i mężczyzny w Kościele i świecie.

Czy i na ile problemy Kościoła z kobietami są częścią problemów ze świeckimi?

Świeckim – dorosłym kobietom i mężczyznom – brakuje dobrej formacji. Kończy się ona najpóźniej na okresie akademickim. Potem albo formacja w zakonie, albo w ruchach rodzinnych. Alternatyw, które podkreślałyby odmienność i komplementarność powołania kobiety i mężczyzny w kościele jest według mnie niewiele. Dlatego widzę tu pewien problem niewspółgrania oczekiwań świeckich z aktualnymi możliwościami duszpasterskimi.

Jest to jednak również problem niedostatecznie dobrej formacji kapłańskiej, nieprzygotowania młodych kapłanów do tego, że po latach przebywania w wyłącznie męskiej wspólnocie zostaną w parafii otoczeni przez kobiety i będą musieli wysłuchiwać ich problemów, ale również znaleźć miejsce, w których ich potencjał duchowy i organizacyjny mógłby być wykorzystany dla dobra wspólnoty.

Co zrobić, żeby było lepiej? Od czego zacząć?

Od formowania księży jako świadomych swojej roli i godności w Kościele mężczyzn, którzy ze względu na niezwykłą godność kobiety będą umieli bez szkody dla obu stron podjąć zadania duszpasterskie a także dialog i współpracę.

Wydaje mi się również, że poważne studia nad różnicami w duchowości kobiet i mężczyzn – dostępne nie tylko dla wąskiej grupy specjalistów – pomogłyby kobietom odnajdywać się pełniej w Kościele. Myślę, że tej sprawie mogłyby bardzo przysłużyć się czynne żeńskie zgromadzenia zakonne.

1

Kościół jest kobietą

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?