Czytelnia

Kościół jest kobietą

Małgorzata Felicka

Kościół jest kobietą - ankieta

A zatem, co mnie, jako kobiecie, nie podoba się w polskim Kościele:

1.Nieobecność kobiet w zarządzaniu Kościołem.

Nawet jeśli przyjąć zasadność niedopuszczania kobiet do kapłaństwa, to nie ma chyba doktrynalnej przyczyny, dla której głos kobiet nie powinien się liczyć. Widać w świeckich instytucjach również, że ludzie (w tym mężczyźni) niechętnie dzielą się władzą i – jeśli mogą – zachowują ją dla siebie, ale w stosunku do tego, jak wygląda udział kobiet w zarządzaniu innymi instytucjami w Polsce, Kościół pasuje raczej do świata islamu. Sytuacja wykluczenia kobiet nie przystaje do współczesności i stawia Kościół w sytuacji łatwej do słusznego krytykowania, a więc obniża jego wiarygodność i powagę. Krytyka może wynikać na przykład z tego, że będąc Kościołem, który w nazwie ma „powszechny” powinien dbać o reprezentowanie jak najszerszej rzeszy wiernych. A czyż uzasadnione jest twierdzenie, że robi to skutecznie nie dopuszczając do głosu (takiego głosu, który wpływa na decyzje, jest słyszalny) połowy, a nawet większej części swoich wyznawców? Czy wystarczy, że biskupi i kapłani stykają się z kobietami np. w rodzinie wyjściowej i w konfesjonale, żeby wiedzieli równie dobrze jak same zainteresowane, jakie są ich odczucia i potrzeby? Uważam, że takie twierdzenie jest – przynajmniej dla kobiet – nie do przyjęcia. Obawiam się jednak, że hierarchowie po prostu nie umieją traktować kobiet normalnie, to znaczy po partnersku, przede wszystkim jak ludzi, a dopiero potem jako kobiety. Oczywiście nie pomaga w tym celibat księży. Nadal chyba pokutują reminiscencje augustyńskiego nastawienia do kobiet jako pokus zsyłanych przez diabła, aby zwieść niewinnych młodzieńców (i nie tylko młodzieńców). Poza świętymi, pozostałe kobiety lokowane są dość blisko Ewy.

2. Nadmiernie podkreślanie prokreacyjnej roli kobiet.

Powstaje nawet wrażenie, że poza rolą matki (i oczywiście żony) wszystkie zajęcia i aspiracje kobiet traktowane są przez Kościół jako zło konieczne, jakiś z jego strony bolesny kompromis. Moim zdaniem w cywilizowanym świecie czasy, w których kobiety rodziły co rok już nie wrócą. Nie ma zresztą takiej potrzeby, bo dzięki tejże cywilizacji znakomita większość urodzonych dzieci dożywa wieku dojrzałego, więc reprodukcja prosta możliwa jest w społeczeństwie, w którym statystyczna kobieta rodzi nieco ponad dwoje dzieci i ludzkości nie grozi wymarcie. Jeśli zmartwieniem jest to, że w tak zwanym trzecim czy czwartym świecie kobieta rodzi nadal kilkanaścioro dzieci, to może być to zmartwieniem białego człowieka, ale nie chrześcijanina. Skoro zaś kobieta w naszym kręgu kulturowym rodzi tylko dwa albo trzy razy w życiu, to pozostaje jej dużo energii, którą może spożytkować na zaangażowanie w sprawy bezpośrednio nie dotyczące jej rodziny. Ma na to chęć, bo rozumie wagę takiego zaangażowania. Może z tego wyniknąć tylko dobro, polegające na wykorzystaniu całego potencjału intelektualnego i duchowego ludzkości, a nie tylko jego połowy. Dlatego Kościół powinien aktywnie wspomagać kobiety w ich emancypacyjnych wysiłkach. Takich działań i takiej atmosfery mi brakuje.

3.Anemiczny stosunek do alkoholizmu

Biorąc pod uwagę żarliwość, z jaką Kościół występuje przeciw aborcji i środkom antykoncepcyjnym oraz w obronie rodziny, mam żal do Kościoła o nie dość intensywne przeciwdziałanie alkoholizmowi. A przecież właśnie alkoholizm mężów (pociągający za sobą gwałty małżeńskie, a więc niechciane ciąże, powodujący materialną biedę rodziny, brak pozytywnych wzorców dla dzieci, brak pomocy ze strony mężów i ojców) stawia kobiety w sytuacjach, w których podejmują decyzje przez Kościół słusznie określane jako tragiczne i przeciwne życiu. Zbyt rzadko alkoholizm jest tematem kazań, rzadko też piętnuje się w Kościele przemoc domową, bardzo często przecież związaną z alkoholizmem.

4.Milczenie na temat prostytucji

Dziwi mnie również brak zdecydowanej, głośnej kampanii Kościoła przeciw prostytucji. Chodzi mi o pobłażliwe traktowanie obyczaju korzystania z usług prostytutek. Dlaczego ważniejszy jest problem homoseksualizmu i na temat tego zjawiska jest niewspółmiernie dużo wypowiedzi nacechowanych sprzeciwem i troską w stosunku do wypowiedzi na temat korzystania z usług prostytutek? Czy temat ten jest pomijany z powodu przyzwyczajenia? Czy to dlatego, że – w odróżnieniu od stosunków homoseksualnych – jest to zgodne z naturą? Tylko czyją naturą? A może względna cisza wokół prostytucji wypływa stąd, że Kościół (hierarchia) staje po stronie męskiej seksualności i z przymrużeniem oka traktuje sytuacje, w których dochodzi do przedmiotowego traktowania kobiet?

5. Kościoły pełne kobiet

Nierzadko powodem tego nie jest wiara, czy inna potrzeba duchowa np. kryzys życiowy, głód miłości, samotność, poranienie, tylko osoba księdza. Gdyby powodem była jego duchowość, to w porządku, ale często na kobiety działa to, że ksiądz jest samotnym mężczyzną. A to wzbudza u kobiet różne uczucia, często nie do końca uświadomione: od opiekuńczych, matczynych, po chęć uwiedzenia. Wytwarza to napięcie, które obie strony czują, ale udają, że nic się nie dzieje. Takie uczuciowe uwikłanie przeszkadza w pogłębianiu wiary.

***

Jak tę sytuację poprawić? Należy doprowadzić do symetrii, lub – jak kto woli – zrównoważonej komplementarności wpływu mężczyzn i kobiet na kształt Kościoła. Ministrem obrony może być cywil, choć podlegają mu wojskowi, ponieważ armia służy całemu narodowi. Może podobnie: we władzach Kościoła mogłyby zasiadać kobiety, boć przecież kościelna hierarchia – choć składa się z mężczyzn – służy całemu Kościołowi, wspólnocie wiernych obu płci.

1

Kościół jest kobietą

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?