Czytelnia

Kościół jest kobietą

Maria Rogaczewska

Kościół jest kobietą - ankieta


Co mnie JAKO KOBIETĘ cieszy w naszym Kościele? Co mnie JAKO KOBIETĘ w naszym Kościele niepokoi, co mi przeszkadza, co mnie denerwuje?

Co mnie cieszy jako kobietę? Wspaniałe siostry zakonne, jakie poznałam, i jakie obdarzyły mnie swoją przyjaźnią, jedna z nich jest urszulanką, druga karmelitanką – rozmowy z nimi mają dla mnie ogromne znaczenie, nawet najkrótsza rozmowa, spotkanie, jest dla mnie przeżyciem. Dzięki nim, jako osoba zaplątana w świat i jego pokusy, mogę też zaczerpnąć z bogatej przestrzeni życia duchowego, ze skarbu kontemplacji...

Brakuje mi zdecydowanie O WIELE WIĘKSZEJ ROLI sióstr w kierownictwie duchowym, duszpasterstwie młodzieży i dorosłych – wiele moich spotkań z tymi siostrami zbliża się w swoim wymiarze ludzkim do spowiedzi, i czerpię z nich bardzo wiele. Siostry, nie tylko księża, powinny o wiele częściej głosić rekolekcje, wychowywać młodzież na poziomie studenckim, wychowywać kleryków i być mocniej obecne duszpastersko dla wszystkich potrzebujących, np. jako doradczynie, także w parafii. Wiele razy się zdarza, że mądre siostry zakonne lepiej słuchają i więcej rozumieją niż księża.

Co mnie denerwuje? Stereotypy podawane na lekcjach religii – zwłaszcza podczas nauk o rodzinie. Katecheza na temat ról męskich i żeńskich odstaje od rzeczywistości, przekazuje wyidealizowany obraz tych ról, rodem sprzed wojny, nie dotyka prawdziwych emocji i problemów uczniów, z których wielu pochodzi z rodzin rozbitych, niepełnych, nie są pewni swojej kiełkującej kobiecości czy męskości. Uczniowie potrzebują prawdziwego dialogu, rozmowy, o tym, co to znaczy być kobietą, być mężczyzną, na pewno nie potrzebują gotowej ideologii...

Denerwuje mnie trochę środowisko świeckich trenerów, publicystów związane z przygotowaniem do życia w rodzinie – w którym przekazuje się trącące myszką opinie na temat mężczyzny, kobiety, seksualności etc. To dotyczy też nauk przedmałżeńskich, które na przykład w ogóle nie poruszają problemów takich jak: problemy bezpłodności czy długiego czekania na dziecko, i jak sobie z tym radzić; problem poradzenia sobie z rodzicami, problem związków na odległość; problem ryzyka rzeczywistości wirtualnej i wiele innych, które stanowią codzienność wielu małżonków.

Z drugiej strony, seks na tych naukach jest przedstawiany jako coś nad wyraz „sakralnego” i „boskiego”, jako niemal główna kwestia. Seks jest fajną, radosną, normalną częścią życia małżeńskiego, ale istnieje jeszcze wiele innych sfer, jak sfera rozmowy, milczenia, wspólnego spędzania czasu, modlitwy, wychowania dzieci, wspólnego chorowania i starzenia się, no i dlaczego kursy są w takim układzie skupione głównie na seksie i problemach związanych ze współżyciem? Czy naprawdę musimy traktować dorosłych ludzi jak małe dzieci...? Seks jest barometrem innych problemów, a nie problemem samym w sobie – jeśli ludzie nie umieją rozmawiać i nie są otwarci, wyrozumiali dla siebie, to w sferze ciała będą problemy...

Najbardziej na świecie ze wszystkiego denerwuje mnie jednak, że za główne problemy kobiet uważa się.... ich problemy z mężem, synami, i w ogóle mężczyznami... Kościół uważa wręcz, że o problemy mężczyzn powinny dbać kobiety (!!). Przerzuca na kobiety odpowiedzialność za ich mężczyzn i czyni to nieustannie, co zwalnia owych mężczyzn z odpowiedzialności za cokolwiek: za swoje dojrzewanie, za swoje ojcostwo, rodzinę, duchowość, trzeźwość, zdrowie, życie, a kobiety czyni nieszczęśliwymi, zmęczonymi i emocjonalnie pustymi kontrolerami innych ludzi, czyli ich mężów i dzieci.

Oczywiście nie jest to do końca wina Kościoła – to w ogromnej mierze sprawa polskiej kultury, ale to księża i kościelne nauki są odpowiedzialni za obarczanie kobiet poczuciem winy, wstydu i ciągłym wrażeniem, że nie dorastają do wyśrubowanego ideału. Z drugiej strony, Kościół także ma udział w tym, że polscy mężczyźni są nieodpowiedzialni, ponieważ gruntowanie zaniedbał sprawę kształtowania męskiej duchowości. Mężczyźni mają inną duchowość i inne potrzeby, na które należy inaczej odpowiadać niż w przypadku kobiet. W Polsce jedyną na to nadzieją są stowarzyszenia formacyjne, które tę potrzebę dostrzegają, jak Rycerze Kolumba czy Opus Dei, które prowadzi osobną formację dla kobiet i dla mężczyzn.

1

Kościół jest kobietą

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?