Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Majstrowanie przy człowieku, Z Andrzejem Paszewskim rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2003 nr 6.

— Czy w bioetyce istnieje pewien kanon podstawowy, na który wszyscy w zasadzie się zgadzają?

— Nie. Ci, którzy zabierają głos na tematy bioetyczne, wychodzą z różnych postaw filozoficznych. Narodowe czy międzynarodowe komitety bioetyczne działają na zasadzie consensusu. Etyka natomiast zajmuje się przekonaniami, co do których nie może być consensusu, ponieważ ich prawdziwości nie można udowadniać. Można jedynie je uzasadniać, co czasem udaje się lepiej, czasem gorzej. Mogę kogoś przekonać do moich poglądów, ale nie możemy osiągnąć co do nich consensusu. Jeżeli uważam, że płodu nie można zabijać, a ktoś inny jest zdania, że do trzeciego miesiąca można, to nie dojdziemy przecież do wspólnego, kompromisowego przekonania, że zabijać można do szóstego tygodnia. Kompromisy pojawiają się w rozwiązaniach legislacyjnych, przyjmowanych na drodze głosowania, czasem będących wynikiem jakiegoś wspólnego minimum moralnego.

W debacie bioetycznej, szczególnie na szczeblu publicznym, unika się jakiejkolwiek metafizyki. Mówi się o godności osoby ludzkiej, jej autonomiczności czy wolności, natomiast unika się definiowania, kto jest osobą — a jest to bardzo istotne z punktu widzenia statusu embrionów ludzkich — ponieważ to od razu uniemożliwiłoby osiągnięcie consensusu. Dotyczy to m.in. konwencji Rady Europy o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny czy też powszechnej deklaracji o genomie ludzkim i prawach człowieka UNESCO.

Co wytrzyma społeczeństwo

Może się przypadkowo zdarzyć, że ludzie dobrani w komitecie etycznym będą mieli w jakiejś sprawie jednakowe przekonania. Na przykład klonowanie reprodukcyjne w tej chwili w większości krajów jest zakazane. Ludzie zasiadający w komitetach etycznych są mu przeciwni i w związku z tym osiągany jest consensus, natomiast już co do klonowania terapeutycznego poglądy się różnicują. Większość komitetów bioetycznych powoływanych jest w zasadzie po to, aby badać, jakie rozwiązania dane społeczeństwo jest w stanie przyjąć i ewentualnie przygotowywać propozycje prawne dla parlamentu. W związku z tym uważam, że sama nazwa komitetów bioetycznych jest niewłaściwa, biorąc pod uwagę to, czego się po nich oczekuje. Komitet reprezentatywny dla danego społeczeństwa, odzwierciedlający obecne w nim poglądy, może jedynie zdefiniować pojęcia, przedstawić gamę możliwych propozycji, pokazać, jakie postawy światopoglądowe stoją za konkretnymi stanowiskami, i to właściwie wszystko.

W jakim sensie komisje etyczne sprawdzają, co społeczeństwo może wytrzymać? Czy chodzi o to, że jeśli pojawiają się nowe możliwości naukowe i naukowcy — a przynajmniej ich część — najchętniej robiliby wszystko, co się zrobić da, komisje mówią: nie, tego robić nie należy? Albo: tego j e s z c z e robić nie należy?

— Można mówić o dwóch poziomach refleksji etycznej. Pierwszy z nich to ten, na którym mówimy: nie stosujemy wobec człowieka danej technologii, bo jeszcze jej nie opanowaliśmy, jeszcze jest zbyt niebezpieczna. Możemy zacząć ją stosować, gdy ryzyko obniża się do dopuszczalnego poziomu. Z nowymi technologiami opartymi na nowoczesnych metodach genetycznych jest tak, jak było na przykład z przeszczepianiem nerek, co kiedyś było zabiegiem ryzykownym, a teraz stało się rutynowe. Natomiast drugi poziom to ten, na którym mówimy, że nawet jeżeli opanowaliśmy daną technikę, nie stosujemy jej wobec człowieka, ponieważ uważamy, że to narusza jego godność, integralność i tak dalej. Na tym poziomie zgoda jest oczywiście znacznie mniejsza.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?