Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Majstrowanie przy człowieku, Z Andrzejem Paszewskim rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2003 nr 6.

— Pojęcie osoby jest silnie zakorzenione w kulturze europejskiej i prawdopodobnie większość Europejczyków nie chciałaby z tego pojęcia zrezygnować... Chociaż unika się definiowania osoby w konwencjach, o których mówiłem, to jednak ma to miejsce w wielu wypowiedziach poszczególnych osób. Ci, którzy uznają, że osoba istnieje od początku, czyli od powstania zygoty, posługują się tym pojęciem w sposób zero-jedynkowy: dla nich człowiek w każdym stadium swojego rozwoju po prostu osobą jest. Ci zaś, którzy uważają, że człowiek nie jest osobą od początku swego istnienia, przedstawiają różne propozycje określenia momentu, od którego zaczyna się osoba — na przykład powstanie struny grzbietowej albo pojawienie się zdolności do odczuwania bólu. Te propozycje często wzajemnie się dezawuują. Słyszałem wypowiedź pewnego filozofa, którego zdaniem człowiek rozpoczyna się wtedy, gdy zaczyna odczuwać bodźce z zewnątrz. Przez to stadium przechodzi też na przykład każdy pies. Zoolog zdziwiłby się nieco, gdyby mu zaproponować, że pies staje się psem, kiedy zaczyna odczuwać bodźce zewnętrzne, na przykład ból. Tworzone są też nowe pojęcia, jak na przykład „opóźniona personalizacja” albo preembrion.

Czyli jeżeli nie uznajemy, że osobą jest się począwszy od stadium zygoty, to pozostaje arbitralność?

— Oczywiście. Biologia po prostu nie dysponuje kryteriami, według których można by określić, na jakim etapie rozwoju istota ludzka staje się osobą. Począwszy od stadium zygoty aż do późnej starości ta istota pozostaje w tej samej relacji ze środowiskiem, czyli pobiera z niego środki pokarmowe, tlen i wodę, a wydala produkty przemiany materii — to jest zupełnie niezmienne. W czasie rozwoju do organizmu nie dochodzi z zewnątrz nic, co zmieniałoby go jakościowo. W komputerze można na przykład zainstalować nowy dysk i dokonać w ten sposób zmiany jakościowej — w rozwoju człowieka jest pełna ciągłość. Stąd nie ma biologicznych podstaw do „usprawiedliwiania” takich pojęć, jak właśnie „opóźniona personalizacja” czy preembrion.

Szympans jest osobą?

Ale te propozycje ciągle się pojawiają. To zdumiewające, że choć właśnie biologia powinna przemawiać za ciągłością istnienia, mimo to ciągle pojawiają się ludzie, którzy bądź sami biologami są i powołują się na swoją kompetencję naukową dla uzasadnienia, że osobą nie jest się od początku, bądź też biologami nie są, ale też utrzymują, że jest to „naukowo uzasadnione”.

— Niektórzy biologowie wypowiadają się w kwestii tego, od kiedy człowiek w swym rozwoju staje się osobą. Są to jednak tylko ich przekonania. Ponieważ mamy dziś skłonność do uznawania za znaczące danych dostarczanych przez nauki „twarde”, w tym biologię, wielu ludzi przyjmuje oświadczenia — czasem zupełnie nieodpowiedzialne — ludzi reprezentujących te nauki nie jako wyraz ich przekonań, tylko wiedzy naukowej. To jest oczywiście bardzo mylące. Na naukowcach spoczywa wielka odpowiedzialność, by nie wypowiadali swoich przekonań w sposób sugerujący, że wynikają one z ich wiedzy naukowej. Wydaje mi się, że o momencie, w którym status osoby przyznawany jest rozwijającej się istocie ludzkiej, decyduje bardziej empatia niż rzetelne rozumowanie. Stąd wielu zwolenników „opóźnionej personalizacji” protestuje przeciwko skrajnym — także ich zdaniem — poglądom czołowego bioetyka Petera Singera, który wiąże status osoby z pojawieniem się tak zwanych atrybutów racjonalności, przy czym status ten jest stopniowalny. Według jego koncepcji, pełną osobą jest dopiero kilkuletnie dziecko. Dla Singera trzyletni szympans jest w większym stopniu osobą niż ludzki noworodek. Trzeba przyznać, że jest on w pewnym sensie konsekwentny w swych poglądach.

Osobie przypisuje się godność, mówi się o godności osoby. Ale tę godność wywodzi się z różnych źródeł.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?