Czytelnia

Małżeństwo: reaktywacja

Marek Rymsza

Marek Rymsza

Małżeństwo nie jest sprawą prywatną

Współcześnie upowszechnia się indywidualistyczne podejście do małżeństwa. Sformułowanie, że małżeństwo to trwały związek kobiety i mężczyzny stanowiący fundament rodziny — podstawowej komórki społecznej — jest często przyjmowane z powątpiewaniem, jeśli nie ironicznym uśmiechem. Za tymi słowami przez wieki kryła się jednak i nadal kryje głęboka treść socjologiczna, a nie ideologiczna. Na czym więc polega obecnie społeczny wymiar małżeństwa? I czy można z niego zrezygnować lub dowolnie kształtować jego definicję?

Sprawa osobista i publiczna

Małżeństwo w naszej kulturze jest związkiem zawieranym z własnej woli przez kobietę i mężczyznę jako osoby prywatne. Dlatego pożycie małżeńskie1 należy do obszaru, który w demokracji tradycyjnie uznaje się za sferę życia prywatnego, chronioną — co do zasady — przed nadmierną ingerencją państwa, a także wścibstwem osób trzecich.

Równocześnie małżeństwo, jako utrwalona instytucja życia społecznego, ową prywatność przekracza. Tak więc zawarcie małżeństwa jest zarazem sprawą osobistą i sprawą publiczną. Potwierdzeniem owego przekroczenia prywatności jest publiczny charakter ceremonii ślubnej — bez względu na to, czy organizowana w kościele, czy w urzędzie stanu cywilnego, odbywa się ona zawsze w obecności świadków. Zawarcie małżeństwa jest sprawą publiczną także w tym sensie, że pociąga za sobą daleko idące skutki prawne, dotyczące także osób trzecich, jak choćby powstanie stosunku powinowactwa między jednym małżonkiem a krewnymi drugiego, który trwa, co warto podkreślić, także po ustaniu samego małżeństwa.

Małżeństwo jest instytucją uniwersalną, spotykamy je w społeczeństwach o różnych kulturach i różnych religiach. Powszechnym rozwiązaniem, wykraczającym poza określone ramy ustrojowe, jest też wsparcie dla instytucji małżeństwa ze strony państwa. Małżeństwo i szerzej rodzinę próbował zniszczyć jedynie komunizm. Na szczęście — jak się okazało — z ograniczonym skutkiem. Ludzie masowo zawierali małżeństwa pomimo tego, że władze komunistyczne na różne sposoby próbowały ich do tego zniechęcać. Komunizm nie był po prostu w stanie zaproponować społeczeństwu żadnej realnej alternatywy. Władze komunistyczne po okresie rewolucyjnego zapału budowania „nowego społeczeństwa” zazwyczaj godziły się z istnieniem małżeństwa i rodziny, koncentrując swe działania na kontrolowaniu i podporządkowaniu sobie tych i innych instytucji życia społecznego.

W Europie standardem demokratycznego państwa, utrwalonym już u początku czasów nowożytnych, jest, iż chroni ono małżeństwo jako fundament rodziny — podstawowej komórki życia społecznego, jak to ujmował m.in. Émile Durkheim,. Potwierdza to także Konstytucja RP z 1997 roku, w myśl której „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej” (art. 18).

Nie jest jednak łatwo, nie popadając w patos, podać argumenty na rzecz owego wspierającego (ochrona plus opieka) zaangażowania państwa. Przez lata wydawało się ono tak oczywiste, jak oczywistym było powszechne zawieranie małżeństw. A jak zaznacza Elżbieta Sujak na pierwszych stronach Małżeństwa pielęgnowanego, „najtrudniej opisać to, co jest oczywiste i powszednie”.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Małżeństwo: reaktywacja

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?