Czytelnia

Mężczyzna

Mężczyzna w gabinecie terapeutycznym, Z psychoterapeutami: Stefanem Bulaszewskim i Krzysztofem Jedlińskim rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 1996 nr 6.

K.J.: Problem polega na tym, że mężczyźni nie mają skąd wiedzieć, że w ostatecznym rachunku warto.

- A czy sami mężczyźni chcą być dojrzali?

Syndrom Piotrusia Pana

S.B.: Jest taka ulubiona książka wielu kobiet, napisana zresztą przez mężczyznę: „Syndrom Piotrusia Pana”, z podtytułem: „O nigdy nie dojrzewających mężczyznach”. Nieprzyjemnie po nią sięgnąć, bo to jest krytyka nas samych. Jest w nas wiele z Piotrusia Pana – wiecznego chłopca, który nie chciał dorosnąć.

Jest to jeden z męskich modeli. Spójrzmy, jacy są ci wspaniali mężczyźni w kinie, jacy są prezenterzy telewizyjni, kto prezentuje męską modę albo reklamuje wody kolońskie. To wszystko są wymuskani, subtel­ni, delikatni chłopcy. Ten model jest promowany – można bez żadnego wstydu przyznać się do tego, że jest się chłopcem. Ktoś mądry powiedział, że następuje „puerylizacja” naszej kultury (od puer – po łacinie „chłopiec”).

K.J.: Niejednemu mężczyźnie jest bardzo miło usłyszeć, że jest chłopcem. Mnie także przekazano obraz mężczyzny dojrzałego jako mieszczańskiego „sztywniaka” w garniturze, splątanego mnóstwem konwenansów, mającego ograniczone horyzonty, z minimalną dozą wewnętrznej wolności, emocjonalnie prymitywnego aż do brutalności, niewrażliwego – takiego Felicjana Dulskiego. Który, ze śmiertelną powagą i z kanapkami w teczce wychodzi rano do biura, wraca o czwartej i zasiada do wypichconego przez żonę obiadu, by potem zapaść w fotelu z gazetą w ręku w błogą drzemkę przed telewizorem.

Kiedy dorastałem, dziś to sobie uświadamiam, bycie mężczyzną coś takiego dla mnie znaczyło. Muszę przyznać, że był to wzór dość zniechęcający. Nawet nie wiem, skąd on się wziął.

Taki styl drobnomieszczańsko-socrealistyczny?

K.J.: Być może, w każdym bądź razie nie bar­dzo miałem ochotę kimś takim zostać. W tym sen­sie, muszę przyznać, nadal chciałem pozostać chłopcem. Jest w tym coś więcej niż tylko próba konserwowania swojej niedojrzałości, ale także lęk przed utratą radości życia.

Prawdziwie męskie wartości zaczęły docierać do mnie nieco później. Uświadomiłem sobie znaczenie odpowiedzialności, jako ważnej wartości, którą muszę w sobie rozwijać. Zrozumiałem czym jest zdrowa ekspansyw­ność i zaradność. Myślę jednak, że w quasi-opiekuńczym państwie, jakim był PRL, trudno było to męskie cechy w sobie rozwijać.

S.B.: Nie widzę konieczności całkowitego pożegnania się z chłopcem we mnie, który lubi pograć w piłkę, robić różne głupie rzeczy, poszaleć właśnie w męskim stylu. Taką chłopięcość przeżywam bardzo przyjemnie z synami. Ona nie kłóci się z obrazem dojrzałego mężczyzny. Natomiast zdecydowa­nie warto pożegnać się chłopięcą zależnością, zwłaszcza od kobiet, czy z jałowym narzekaniem i oczekiwaniem, że inni spełnią moje pragnienia. Jednak problem, o którym Pani mówiła, „puerylizacji” kultury – istnieje. W dużym stopniu wynika to z tego, o czym wcześniej mówiliśmy. Zasadni­czą rolę w wychowaniu chłopców odgrywają kobiety – matki i nauczyciel­ki, często nazbyt opiekuńcze, które nie uczą i nie wyzwalają prawdziwie męskich zachowań. Dojrzałych mężczyzn, których warto naśladować, wciąż bardzo brakuje. Pewnie też dlatego tak wielu wśród nas dorosłych „maminsynków”, którzy w dorosłe życie startują nie zahartowani, nie przy­gotowani do męskich ról, oczekujący, że ich dziewczyny, przyszłe żony, zastąpią im matki. Mężczyźni-chłopcy nie chcą dorosnąć trochę z lenistwa, a trochę z poczucia, że bycie chłopcem bardziej się opłaca i że chłopięcością wiele spraw w życiu można sobie załatwić, nie podejmując specjalnego trudu bycia odpowiedzialnym, dojrzałym, zaradnym. Ci mężczyźni-chłopcy łatwo zgadzają się, by te role wzięły na siebie kobiety, a one, jak już mówiliśmy, szybko się na to godzą i są mało wymagające.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Mężczyzna

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?