Czytelnia

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Andrzej Draguła, Misterium, wspólnota, służba, WIĘŹ 2008 nr 9.

Jeden z moich polemistów na łamach zielonogórskiego pisma „Pro Libris” krytycznie pisze o Kościele:

Brak jest w jego przekazie Boga, brak tajemnicy, brak metafizyki. Jasność Pisma Świętego zastąpiono publicystycznym gadulstwem o świętości zygoty i bezbożnym klonowaniu embrionów. Metafizykę doznania religijnego zastąpiono pełnymi emocji, masowymi imprezami, na których wypada bywać, machać sztucznym kwiatem, nucić pod nosem „Barkę” i słuchać rzępolącej góralskiej muzyki. Z mojej perspektywy – wyznawcy religii patchwork […] – to obraza dla Boga i ludzi w niego szczerze wierzących. Stosując marketingowe techniki, można sprzedać dziesięć kiepskich noży w cenie jednego dobrego, ale nie można przybliżać Boga. Bóg jest czymś więcej, o tym wie wielu ludzi szukających go poza strukturami i intelektualną myślą polskiego Kościoła katolickiego. Bóg znaczy więcej dla ludzi, potrzebujących indywidualnej wolności w jego poszukiwaniach. Przykro to pisać, ale z mojej perspektywy Kościół polski jawi się jako kościół tych, którzy uciekają od wolności, którym ona boleśnie ciąży8.

Ocena może nazbyt radykalna, ale dobrze ukazująca problem nieobecności w świadomości Polaków Kościoła mistycznego, który – w wymiarze liturgicznym – przekształca się czasem w show, a w wymiarze nauczania traci Boga ze swej zasadniczej perspektywy, instrumentalizując przy tym kwestie moralne. Tak widzą nasz Kościół ci, którzy od niego odeszli. Czy rzeczywiście jest to tylko ich wina?

Przygotowanie „gruntu” dla Kościoła mistycznego w Polsce domaga się moim zdaniem realizacji dwóch zasadniczych postulatów. Pierwszy, to postulat kaznodziejski; drugi – liturgiczny. Postulat kaznodziejski to budzenie przekonania u polskich kapłanów, że wiara nie rodzi się z nauczania katechizmu, tylko z głoszenia słowa Bożego, tekstu świętego, czyli Biblii; że dogmat idzie dopiero za kerygmatem; że o przykazaniach można sensownie mówić dopiero, gdy się uwierzyło Bożej miłości, o czym przypomniał Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est. Mamy głosić Boga i wiarę, a dopiero później Kościół i religię, które mają znaczenie drugorzędne. Wystarczy wczytać się w Benedykta XVI, by zauważyć ten program kaznodziejski.

Postulat liturgiczny to zintensyfikowanie troski o liturgię. Zbyt często – jak pisał ks. Grzegorz Strzelczyk – „w Kościele polskim doświadczamy martwej liturgii”9. „Żywą” i „martwą” liturgią może być zarówno liturgia przed-, jak i posoborowa; i twarzą, i plecami do ludzi. Rzecz nie w kierunku, choć i ten jest teologicznie ważny. Chodzi o stosunek do liturgii – i to zarówno ze strony kapłana jak i wiernych. Mam wrażenie, że – mając świadomość konieczności „zdobywania” wiernych – polski Kościół przeżywa obecnie okres liturgicznych eksperymentów, które Zachód dawno ma już za sobą. Istnieje pokusa, by czynić liturgię w złym tego słowa atrakcyjną, by przyciągnąć ludzi. Zdaje się jednak, że nie tędy droga. Ratzinger pisał o liturgii bizantyjskiej widzianej oczami posłów z Rusi, że „nie była ona interpretacją wiary reklamującej ją na zewnątrz, na użytek niewierzących, była ona całkowicie zakorzeniona i zanurzona w wierze”10. Mówiąc krótko, „misyjność” liturgii nie polega na jej źle pojętej atrakcyjności („co by tu jeszcze dodać?”), ale na jej misteryjności11. Tylko taka liturgia jest objawieniem Kościoła mistycznego. I za taką warto pójść.

Kościół bratersko-siostrzany

„Przyszły Kościół będzie Kościołem dającym dach nad głową” – pisze ks. Kalbarczyk, referując myśl Zulehnera. Na temat doświadczenia obcości w Kościele wylano przysłowiowe morze atramentu. Doświadczenie to najboleśniej dało znak o sobie w dniach agonii Jana Pawła II, gdy wierni spontanicznie gromadzili się pod kościołami, z których wiele pozostało zamkniętych. O wrażeniach, jakie na młodych ludziach pozostawia Kościół instytucjonalny, sam pisałem wielokrotnie, odwołując się do licznych rozmów na Przystanku Woodstock12. Nie ma tutaj chyba potrzeby przypominać historii o zamkniętych plebaniach, o kościelnych twierdzach, niedostępnych duszpasterzach. Dzięki Bogu są jeszcze inne „wersje wydarzeń”: księża otwarci, żywe plebanie, kościoły dla każdego i o każdej porze. Nie chodzi tutaj o to, by się licytować, których jest więcej. Jedno jest wciąż pewne: masowość Kościoła nie ułatwia, lecz utrudnia tworzenie prawdziwej wspólnoty i budowanie żywych relacji między jego członkami.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?