Czytelnia

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Andrzej Draguła, Misterium, wspólnota, służba, WIĘŹ 2008 nr 9.

Istotną kwestią do rozwiązania pozostaje także problem struktury parafialnej, która jest chyba zbytnio skoncentrowana na wymiarze terytorialnym. Konieczne jest podjęcie działań, które będą szły w kierunku przekształcenia parafii-terytorium w parafię-wspólnotę. Nie ulega wątpliwości, że jest to problem bardzo skomplikowany. Trzeba odpowiedzieć na pytania, czy każda parafia realizuje i czy w ogóle jest w stanie realizować wszystkie zadania spoczywające na parafii. Myślę tutaj chociażby o jednoosobowych parafiach wiejskich, które z racji zupełnie obiektywnych nie mogą rozbudować propozycji duszpasterskiej (pastoralnej i misyjnej), poprzestają więc na tym, co konieczne. Do rozwiązania pozostaje kwestia, czy lepiej tworzyć coraz mniejsze parafie, tak by wzmacniać geograficzną bliskość wiernych i duszpasterza, czy też tworzyć parafie większe z silnym ośrodkiem, którego potencjał i oferta będzie duża i zróżnicowana. Podobnie trzeba by rozważyć duszpasterstwo w wielkich miastach, gdzie można by wprowadzać parafie specjalizujące się w pewnych formach duszpastersko-liturgicznych, jak np. Msza trydencka. Czy każda parafia musi robić „wszystko”? I czy wszystkie parafie są do tego zdolne?16

Kościół społeczny

„Przyszły Kościół będzie Kościołem pomagającym żyć” – pisze ks. Adam Kalbarczyk. Za Zulehnerem używa on pojęcia „Kościół polityczny”, ale w Polsce – przy rosnącej niechęci do polityki i przy wielu przykładach złego upolitycznienia Kościoła – lepiej chyba mówić o „Kościele społecznym”.

Wydaje się, że problem Kościoła zaangażowanego społecznie należy do najtrudniejszych, i to nie tylko w perspektywie realizacji duszpasterskiej, ale także w sferze teoretycznej refleksji teologicznej. Chodzi tutaj o istniejące napięcie między doczesnością a wiecznością, między tym a tamtym życiem, między szczęściem doczesnym a wiecznym. Czy człowiek wierzący ma prawo do szczęścia już tutaj na ziemi? Czy musi to być jedynie „łez padół”? Na te pytania teologia i praktyka Kościoła musi odpowiedzieć oczywiście w perspektywie szczęścia wiecznego będącego celem życia w optyce zbawczej. Raz jeszcze zacytuję ks. Grzegorza Strzelczyka:

Jakkolwiek brutalnie by to miało zabrzmieć, kluczowa kwestia dotyczy tego, czy zbawienie coś zmienia na lepsze we mnie, w mojej codzienności i w świecie, w którym przyszło mi żyć; jeśli nie – nie warto nim sobie zaprzątać głowy. […] wiarę w to, że Chrystus jest dawcą zbawienia, trzeba opowiedzieć tak, by słuchacz zrozumiał, że idzie rzeczywiście o jego życie, o najgłębsze, najbardziej niepokojące pytania, jakie sobie stawia (albo przed którymi z lękiem ucieka). Że chodzi przede wszystkim o jakość życia już tu, na ziemi, pomiędzy kołyską a grobem, pracą a odpoczynkiem, miłością i tęsknotą za nią… Że chodzi zwyczajnie: o szczęście. O szczęśliwe życie już tu, teraz, dzisiaj17.

O Królestwie Bożym tutaj na ziemi i „perwersyjnym końcu” mrzonek o jego budowaniu pisał Benedykt XVI w encyklice Spe salvi. Na pewno nie chodzi o to, by biblijną nadzieję królestwa Bożego zastąpić nadzieją na królestwo ludzkie, nadzieją na lepszy świat, który miałby być prawdziwym „królestwem Bożym” (p. 30). Nie znaczy to jednak, iż Bóg nie angażuje się w sprawy ludzkie. „Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera” (p. 31) – pisze papież. W swej istocie więc społeczne zaangażowanie Kościoła nie jest troską o „lepsze jutro”, które nigdy nie nadejdzie, ale jest zwiastowaniem Królestwa Bożego, które już nadchodzi.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?