Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Mistrz-uczeń, czyli miłość niejedno ma imię, WIĘŹ 2000 nr 9.

Przekazywanie siebie, ofiarowywanie siebie – to doświadczenie fascynujące, porywające, ale jednocześnie bolesne. „A jeżeli to, co uważam za najcenniejsze, okaże się mało warte w oczach innego, młodego człowieka? Jeżeli mój skarb przyjmie jako miłą, migotliwą zabawkę? Jeżeli mój dar z siebie zostanie odrzucony, to czy stracę siebie?” Mistrzem można być tylko na serio, nie uda się być nim „tylko trochę”, tak jak nie można być „tylko trochę” matką czy ojcem.

Właśnie to „na serio” jest wyznacznikiem ryzyka i niepewności, czy ten, kogo się wybiera na ucznia, na swoje duchowe dziecko, przyjmie to wybranie, odpowiadając na nie całym sobą. Czy odpowie wybraniem na wybranie, miłością na miłość, darem na dar?

Dziecko nie może odrzucić związku ze swoimi rodzicami, nawet jeżeli bywa to związek trudny i pełen nieporozumień – jest to relacja oczywista, „udokumentowana” więzami krwi i wpisem w dowodzie osobistym. Relacja z duchowym ojcem czy mistrzem nie jest „udokumentowana” i dlatego potrzebuje szczególnych form potwierdzenia. Dlatego też o wiele łatwiej można jej zaprzeczyć i ją odrzucić. Nie znam tego człowieka – powiedział św. Piotr i nikt, poza jego własnym sumieniem, nie był w stanie udowodnić mu, że kłamie. Cóż, to prawda, chodził za Jezusem, słuchał Go, ale przecież właściwie Go nie zna, nie może zaświadczyć o Jego niewinności. Uczeń świadczy o mistrzu, mistrz daje świadectwo swojemu uczniowi.

Dotykamy w tym momencie problemu wzajemności w relacji mistrza i ucznia. Na czym polega ta szczególna wzajemność? Przecież inaczej wybiera mistrz ucznia, inaczej uczeń szuka mistrza. Wydaje się, że nie jest to relacja proporcjonalna – jeden daje, drugi przyjmuje. Czy obdarowanie mistrza polega jedynie na przyjęciu jego daru, na potwierdzeniu go przed światem? „Oto mistrz!” – może powiedzieć uczeń; mistrz nie może zaświadczyć sam o sobie. Obdarowując innych sobą, swoją prawdą, mistrz – obok ryzyka i lęku – przeżywa radość spotkania, radość obdarowywania, to szczególne szczęście „owocowania”. Spotkanie dojrzałości czy czasem starości z młodością – młodością wdzięczną, chłonną, przyjmującą – jest doświadczeniem spełnienia i triumfu. Jest to przeżycie podobne do tego, jakie ma siewca patrzący na pola dojrzałych kłosów, profesor czytający dobrą, samodzielną pracę swego ucznia, spowiednik obserwujący duchowy „wzlot” podopiecznego, a także matka czy ojciec dumni z samodzielności swego dziecka.

Czy jednak radość mistrza jest zawsze radością rozstania? Bo przecież przyglądanie się pierwszym pewnym i samodzielnym krokom ucznia zwiastuje rozstanie. Każda taka relacja nauki, opieki, wsparcia – jeżeli jest relacją uczciwą, a nie szarlatanerią – musi prowadzić do rozstania, do odejścia ucznia. Odejście ku samodzielności, wspólne dojście do rozstaju dróg kończy i dopełnia relację mistrza i ucznia. Spełniony mistrz to tylko ten, kto umiał swoich uczniów przygotować do tego, żeby sami stawali się mistrzami. Tym się kończy ta droga, a czym zaczyna?

Mistrz czuje w sobie dojrzałość, która pozwala coś z siebie ofiarować innym. Jest to owe doświadczenie „pełni”, o którym pisał Karol Wojtyła w cytowanym fragmencie. To poczucie spotyka się z prośbą czy z pytaniem kogoś, kto staje przed nim i mówi: „pomóż”. Tą prośbą rozpoczyna się wspólna droga – tego, który pyta, i tego, który chce dać odpowiedź, chce pomóc.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?