Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Moralność katolicka, moralność kościelna, WIĘŹ 2005 nr 2.

Odkrywamy wówczas, że pod pozorami pokory i posłuszeństwa czai się żądza władzy i manipulowania ludźmi, którzy mieli być dla siebie wzajemnie jak siostry i bracia. To, co miało być współpracą przy odkrywaniu Dobra w świecie i dla świata, przeradza się w układy dominacji i podporządkowania, gdy np. w relacjach pracodawca-pracownik brak jasnych reguł i umów, do których można by się odwołać czy przejrzystości zarządzania finansami. Pozory porozumiewania się „na wyższym poziomie” przeradzają się w sferze działania w niepisane umowy, z których w każdej dogodnej chwili można się wycofać. Transakcje pieniężne załatwia się poprzez przekazywanie kopert i reklamówek, z ręki do ręki... „Co łaska” i „wedle uznania” – nabierają podwójnego znaczenia, stają się jak hasła, na które powinien paść odpowiedni odzew i biada temu, kto go nie zna. Żeby załatwić sprawę chrztu, ślubu czy pogrzebu – „funkcjonariusz” przyjmuje „petenta”. Ceremonia bierze górę nad misterium związanym z tajemnicami życia, miłości czy śmierci.

„Klienci” kościelnych kancelarii często wcale nie są lepsi. Wszak to oni traktują parafię niczym stację obsługową świadczącą usługi religijne dla ludności, a zasady moralne Kościoła jak kartę dań w restauracji… To oni często sądzą, że kościelne przykazania są tak nieżyciowe, iż łatwiej o nich zapomnieć albo udawać, że w realnym życiu one nie obowiązują, obowiązki wobec Stwórcy można zaś zaliczyć w ciągu jednej niedzielnej godziny.

W realnej moralności kościelnej pojawiają się też problemy ze stosowaniem kanonów prawnych. Wzgląd na osobę” – prawnicza kategoria zachęcająca do personalistycznego pochylenia się nad człowiekiem cierpiącym i upokorzonym – zmienia się często w dowolność interpretacji faktów, niechęć do wyrażania jasnych sądów i stosowania prawa. Wspólnota wierzących niepostrzeżenie grupuje się w dwa obozy – nauczających i nauczanych, sądzących i sądzonych. Podział ról jest stały i niezmienny, w relacjach brak wzajemności, bo ktoś musi być „nad”, żeby inny był „pod”. Świadomość powierzonej misji przeradza się w poczucie bycia wybrańcem, którego nikt nie ma prawa upomnieć. Jeśli zaś upomina, to na pewno jest w tym ukryta zła wola. Odsłanianie słabości nie niesie w sobie uzdrawiającej mocy prawdy, a jedynie upokorzenie. Z upokorzenia trzeba się jak najszybciej otrząsnąć, podając w wątpliwość nie tylko słowa, ale i osobę upominającego. Tak postrzeganym światem rządzi nieufność, podejrzliwość, pycha i siła. Siłą może być władza, liczba, pieniądz.

Tak rozumie siłę świat. Ale przecież Królestwo Tego, w którego wierzymy, nie jest z tego świata. W obraz którego z tych światów się wpatrujemy? Moralność kościelna może zasiewać ziarno resentymentu – utajoną fascynację tym, co pochodzi ze świata, przy jednoczesnej pogardzie dla tego, co „światowe”. Z jednej strony odrzucamy narzędzia i mentalność tego świata, a z drugiej – bardziej czy mniej ochoczo posługujemy się nimi, oczywiście w zbożnych celach…

Czy tak musi być? Czy raczej to, co pochodzi ze sfery sacrum nie może przenikać sfery profanum? Chyba nie tylko może tak być. Tak być powinno! Przecież nasz świat to także miejsce wcielenia Boga, który stał się człowiekiem. To On zaprosił ludzi do wspólnoty wierzących, która stała się instytucją Kościoła. Ta wspólnota i ta instytucja funkcjonują między niebem a ziemią, między sprawami człowieka a sprawami Boga.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?