Czytelnia

Andrzej Friszke

Andrzej Friszke, Na pożegnanie Jerzego Giedroycia, WIĘŹ 2000 nr 11.

Jeśli ktokolwiek w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych chciał się czegoś dowiedzieć o dziejach sowieckiego komunizmu, współczesności ZSRR, ruchach dysydenckich, Praskiej Wiośnie, ale także o powojennych wydarzeniach w Polsce i buntach społecznych 1956, 1968, czy 1970 roku, musiał szukać numerów „Kultury” i książek Instytutu Literackiego. Giedroyc publikował różne teksty programowe opozycjonistów, wszelkie deklaracje sprzeciwu, kierowane do władz PRL listy protestacyjne. Zachęcał inteligencję do oporu i gwarantował, że te akty odwagi będą zauważone i odnotowane, a może zainspirują następnych. Toteż bez cienia przesady można stwierdzić, że „Kultura” była akuszerem opozycyjnych inicjatyw i opozycyjnego myślenia. Była też narzędziem obiegu informacji i umożliwiała prowadzenie dyskusji. Od lat sześćdziesiątych Redaktor kładł nacisk na potrzebę współdziałania środowisk opozycyjnej inteligencji z robotnikami. Po Grudniu 1970 r. pisał dobitnie w jednym z nielicznych artykułów redakcyjnych: Dopóki nie nastąpi zgranie wszystkich rewindykacji i żądań w jedną całość, dopóki w obliczu gnicia reżymu nie zostanie stworzona więź autentycznej wspólnoty rewolucyjnej robotników i inteligencji, dopóty nieuniknione sporadyczne wybuchy buntu i niezadowolenia skazane będą na groźbę izolacji, pozostaną aktami rozpaczy bez alternatywy politycznej i bez programu politycznego. Było więc oczywiste, że w 1976 r. po powstaniu KOR-u udzielił mu pełnego poparcia, nie tylko przez publikację wielu dokumentów ruchu, ale też przez zorganizowanie wśród rozsianych na całym świecie Polaków trwającej kilka lat zbiórki pieniędzy na pomoc dla krajowej opozycji. Łamy pisma otworzył dla wielu autorów z Polski, przyciągając do stałej współpracy grono publicystów stale mieszkających w kraju.

Po powstaniu „Solidarności” rola „Kultury” uległa zmniejszeniu, przestała ona pełnić funkcję centralnego ośrodka informacji i kuźni programowej. Wydaje się, że ta zmiana — nieuchronna i będąca przecież skutkiem sukcesu, jakim było powstanie rozległego „drugiego obiegu” wydawniczego — jednocześnie była dla Redaktora jakoś przykra. Nadal poważany, był jednak mniej słuchany. Być może dlatego zabierał głos w sposób ostrzejszy, często nadmiernie krytyczny. W stanie wojennym i latach późniejszych akcentował zwłaszcza obawę przed groźbą przyjęcia przez przywódców „Solidarności” i Kościoła polityki ugody, kapitulacji, rezygnacji z wielkich celów. Krytycznie odniósł się do rozmów Okrągłego Stołu, jakby zaprzeczając dawnej strategii wspierania przemian ewolucyjnych. Stosunek do życia politycznego Trzeciej Rzeczypospolitej był konsekwencją krytycznego spojrzenia na elity „Solidarności”. Realnie istniejąca Polska była zbyt odległa od tego ideału, który niósł w sobie przez dziesięciolecia. Brak wielkich wizji roli Polski w Europie, kłótliwość zamiast sporów programowych, prywata, małostkowość, klerykalizm prawicy, podatność wielu na osobiste korzyści materialne — wszystko to zarzucał „klasie politycznej”. Zarzuty były przyjmowane z obojętnością, co boleśnie odczuwał. Czy miał rację? Po części na pewno tak. Ostrości stawianych zarzutów nie sposób — jak myślę — zrozumieć, gdy zapomina się o tym, że Giedroyc hołubił przez dziesięciolecia wizję Polski wielkiej duchem, poczuciem misji, godnej swego historycznego dziedzictwa, że pragnął zobaczyć na czele państwa przywódców, którzy tylko dobro państwa będą mieli na względzie. Wywodził się przecież z obozu Józefa Piłsudskiego, w którym — mimo różnych wypaczeń i grzechów — całkowite oddanie państwu było naczelną wartością.

Andrzej Friszke

poprzednia strona 1 2 3

Andrzej Friszke

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?