Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Zuzanna Radzik, Na swoim miejscu, WIĘŹ 2005 nr 10.

— Z nimi — mówi — można porozmawiać o wartościach, spojrzeć na współczesność innymi oczami i przekonać się, że świat się jeszcze nie wali.

Wolontariusze przychodzą do archiwum z różnych powodów. Większość z nich to ludzie z energią ekstrawertyczną — tacy, którzy muszą coś z siebie dawać. Niektórzy przychodzą z powodu rodzinnych związków z powstaniem lub historycznej fascynacji. Najrzadziej motywacją jest pragnienie zapełnienia braku czy samotności. Tempo pracy w archiwum jest zawrotne, każdy wolontariusz przeprowadza w miesiącu minimum cztery rozmowy. Niewiele zostaje wtedy czasu na pielęgnowanie tych przelotnych znajomości. Ale jest też ogromna potrzeba, żeby uchwycić, zdążyć poznać ten odchodzący świat ludzi tak wielkiego formatu.

— Oni są wykuci z jakiegoś cennego i delikatnego kruszcu — mówi Monika Turowska: tacy piękni, ale też już w drodze Tam.

Iwona Kędzior jest przewodnikiem w Muzeum. Włączyła się w prace Archiwum, żeby spotkać się z ludźmi, o których opowiada, ponieważ jest to zupełnie inne spotkanie niż ze wspomnieniami wyczytanymi z książki.

— Nie znałam swoich dziadków — mówi Iwona — jest to zatem dla mnie okazja, aby spotkać tych, którzy mają tak cenne doświadczenia. Stali się moim bezpośrednim źródłem wiedzy o tamtym czasie i dzięki nim jeszcze mocniej czuję się związana z historią.

Wolontariusze rozmawiają o powstaniu na pierwszym spotkaniu, na kolejnych rozmowa dotyczy wszystkiego — opowiada Patrycja Bukalska, która wielokrotnie publikowała teksty o powstańcach i powstaniu w „Tygodniku Powszechnym”. Z powstańcami zaczęła się spotykać właśnie z powodu tych tekstów. Zgłosiła się do Archiwum, ponieważ miała dużo materiału, którego nie wykorzystała, poza tym chciała nadal rozmawiać z powstańcami.

Patrycja wspomina swój pierwszy wywiad z małżeństwem powstańców, które poznało się długo po wojnie.

— To był uroczy wieczór — wspomina Patrycja — rozmawialiśmy najpierw o powstaniu, a potem po prostu o życiu. Nie zawsze po pierwszym spotkaniu następują kolejne, zdarzają się jednak osoby, z którymi szczególnie łatwo znaleźć wspólny język.

— Mam kilka takich osób — mówi Patrycja. Dzwonię spytać, jak się czują, lub po prostu: co słuchać. Stali się bardzo ważnymi osobami w moim życiu. Ogromnie jestem wzruszona, kiedy proszą, żebym mówiła im po imieniu. Rozmawiając pięć godzin z panią Wandą, nie zbliżyłam się nawet do tematu powstania. W pewnym momencie pani Wanda spytała o moje życie, a kiedy zastrzegałam się, że moje problemy są nieporównywalne z tym, co ona przeżyła, zaczęła tłumaczyć, że jest taką samą kobieta, jak ja — też kochała, wychowywała dzieci... Zaczęłyśmy rozmawiać o życiu. Spotykałyśmy się wielokrotnie, jednak tekst nigdy nie powstał.

Patrycja wspomina, jak mając chandrę dzwoniła do pani Wandy proponując, że wpadnie na herbatę. „Jestem” — mówiła pani Wanda, podnosząc słuchawkę.

— Tak bardzo chciałabym znowu to usłyszeć — mówi Patrycja.

Pani Wanda już odeszła.

— Bardzo to przeżyłam — mówi Patrycja. — Zapominamy o różnicy wieku, a potem jesteśmy zaskoczeni, gdy odchodzą.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?