Czytelnia

Polacy - Niemcy

Andrzej Niewiadomski, Nasi za granicą, WIĘŹ 1996 nr 5.

I nie byłoby w tym nic złego, zwłaszcza iż kondycja gospodarcza NRD, okazawszy się czarniejszą od najbardziej ponurych (acz nielicznych) przypuszczeń ekspertów, była i jest świetnym argumentem na rzecz zrozumienia trudności, z jakimi się muszą borykać ci, którzy – jak Polska – nie mieli szczęścia mieć takiego bogatego krewnego jak RFN. W gospodarczym porównaniu z byłą NRD, zdani przecież tylko na własne siły, nie wypadamy wcale źle i upokarzający mit owego bezhołowia, zwany polnische Wirtschaft, należy dziś na szczęście do przeszłości. Nie zaszkodziły nam wbrew pozorom owe wojny na górze i te lub inne „nogi”. Po pierwsze – i tutaj są ludzie przyzwyczajeni do tego, że polityka to animozje i pyskówki. Po drugie – nikt tu naprawdę nie oczekiwał, że staniemy się prymusem świata, nikt się więc też na nas nie zawiódł.

Stało się jednak coś innego i zasmucającego w ostatnich pięciu latach. Tym razem wbrew życzliwym nam mediom, politykom i elitom, spontanicznie od dołu niejako powrócił w odczuciu znacznej części społeczeństwa niemieckiego nadzwyczaj negatywny wizerunek Polaków. Stało się to przede wszystkim za sprawą naszych złodziei samochodów przy jednoczesnej bezmyślnej lub nieporadnej obojętności na tę kwestię polskich władz i polityków ostatnich siedmiu lat.


„Dziś skradziony, jutro w Polsce dopuszczony”

Jest ponurym żartem historii ostatnich sześciu lat, że w dzisiejszych Niemczech znane są powszechnie te oto dwa jednowierszowe, ale rymujące się hasła, funkcjonujące na zasadzie przysłowia o Polsce:

Noch ist Polen nicht verloren (jeszcze Polska nie zginęła) – znane inteligencji niemieckiej – oraz heute gestohlen, morgen in Polen (dosłownie: „dziś skradziony, jutro w Polsce”, ale żeby oddać formę rymowanki: „dziś skradziony, jutro w Polsce dopuszczony”) - znane niestety wszystkim, z wyjątkiem może najwyższych elit właśnie, które są ponad takimi przyziemnościami, bo własnych samochodów nie mają, wystarczą służbowe.

Czytelnika polskiego musi i powinno zdumieć i oburzyć takie zestawienie –najświętsza linijka naszego hymnu narodowego i złodziejska groteska. Boli i oburza ona nie mniej piszącego te słowa, ale ponieważ jest niestety faktem, nie mogę go czytelnikom oszczędzić.

Oczywiście, samochody kradną wszędzie na świecie, a i w Niemczech nie tylko polskie gangi uprawiają ten proceder. Również świadomość faktu, że co trzecia taka kradzież jest z góry ukartowana pomiędzy mieszkającym w Niemczech właścicielem samochodu a złodziejami (właściciel Inkasuje podwójnie: od towarzystwa ubezpieczeniowego gros sumy, a od tlodziei dodatkową premię) nie zmienia wymowy faktu, że kradzież aut w Niemczech jest specjalnością polskiego świata przestępczego. Niektórzy z moich niemieckich znajomych „chwalą”, co prawda, jakby na pociechę, wysoki profesjonalizm owych polskich „złotych” rączek. Ba, parę lat temu opowiadał mi komisarz tutejszej policji kryminalnej, że poprosił kilku naszych schwytanych „specjalistów” o demonstrację ich umiejętności, by nakręcić policyjny film szkoleniowy. Owe umiejętności wprawiły niemieckich policjantów w podziw. Nas jednak powinny napawać wyłącznie wstydem. I to nie za złodziei, bo ci są w każdym kraju i narodzie. Ale władze tednego z krajów europejskich na zachód od Bugu nie były tak obojętne, nieporadne i niekompetentne, jak władze III RP, a to w utrudnianiu importu kradzionych aut (poprzez chociażby ostre kryteria przy cleniu i rejestracji – co nic nie kosztuje, bo wszystkie koszty można z łatwością zwalić na przywożącego), nie mówiąc już o zwalczaniu tego procederu.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?