Czytelnia

Ksawery Knotz OFMCap.

Nasza moralność powszednia

Dyskutują: Aniela Dylus, Izabela Jurek, Ksawery Knotz OFMCap i Jarosław Makowski oraz Anna Karoń-Ostrowska i Zbigniew Nosowski („Więź”)

— Chcemy dzisiaj rozmawiać o problemie rozumienia moralności przez katolików w Polsce, o moralności chrześcijańskiej i o praktykowaniu (czy niepraktykowaniu) jej w życiu. Jak Państwo odczytują naukę moralną Kościoła? Czy według niej daje się żyć?

Aniela Dylus: Trzeba zacząć od tego, że zasadniczym zadaniem Kościoła nie jest nauczanie moralności. To jest sprawa wtórna, bo Kościół ma przede wszystkim prowadzić ludzi do zbawienia, ma pogłębiać religijność. Jeżeli Kościół za bardzo koncentruje się na moralności, to chyba troszkę wypacza swoją zasadniczą funkcję. Oczywiście, istnieje doktryna kościelna w dziedzinie moralności — ale dla mnie to jest wtórna rzecz. Kościół ma przede wszystkim robić wszystko, żeby ludzie pokochali Pana Jezusa.

Owszem, ale ta miłość do Jezusa wyraża się w stosunku do innych ludzi, w życiu i postępowaniu — na tym właśnie aspekcie chcielibyśmy dzisiaj się skupić.

Izabela Jurek: Ja mam zresztą wątpliwość, czy można być zbawionym, jeżeli się żyje źle. Nie wystarczy dążyć do zbawienia. Jak można kochać Pana Jezusa bez bycia dobrym człowiekiem? Niezależnie od motywacji — czy robię to, ponieważ jestem katolikiem, czy robię to, ponieważ uważam, że tak się powinien zachowywać człowiek.

Jarosław Makowski: Kard. Joseph Ratzinger stwierdził kiedyś, że dróg do Boga jest tyle, ilu jest ludzi, i to, jak bardzo one są wyboiste, pozostaje koniec końców tajemnicą. To sprawa między konkretnym człowiekiem, który w taki lub inny sposób zmaga się ze swoim życiem i w taki lub inny sposób osiąga zbawienie, a Bogiem, który go zbawia. My w to żadnego wglądu empirycznego mieć nie możemy.

Ksawery Knotz OFMCap: Ludzkiej moralności, zwłaszcza przeżywanej praktycznie przez chrześcijan, nie można oderwać od doświadczenia miłości Boga, jakie ma dany człowiek; od problemów, jakie przeżywa i tego, jak bardzo mu zależy, żeby być wiernym Bogu. Są takie sytuacje, że człowiek — choć chce być wiernym Bogu — nie może znaleźć argumentów, dlaczego ma nie zgrzeszyć. Bo pokusy są tak silne, czy sytuacja jest tak zawikłana, że nie ma się na czym oprzeć Może się oprzeć tylko na silnej wierze w Boga, ale jej też może zabraknąć.

A. Dylus: Myślę, że trzeba tu odróżnić dwie rzeczy. Po pierwsze — to, o czym ksiądz mówi, mianowicie fakt grzeszności ludzkiej natury, że czasem chcielibyśmy robić coś w zgodzie z wyznawanymi zasadami, ale nam to nie wychodzi. Św. Paweł mówił: „nieszczęsny ja człowiek”, bo nie potrafił iść za dobrem, które teoretycznie uznawał.

Inną sprawą jest społeczny proces, który stwierdzają liczne badania socjologiczne, m.in. ks. prof. Janusza Mariańskiego. W ostatnim dziesięcioleciu słabnie w Polsce stopień akceptacji kościelnych zasad moralnych przez ludzi wierzących. Ten proces relatywizacji obserwuje się zwłaszcza wśród młodzieży. Zmniejsza się liczba ludzi, którzy bez zastrzeżeń przyjmują cały zasób doktryny moralnej Kościoła. Zwiększa się zaś liczba osób, które ogólnie przyjmują moralne nauczanie Kościoła, ale dopuszczają wyjątki czy w niektórych sprawach nie w pełni się zgadzają. Chociaż i tak w Polsce odsetek ludzi, którzy „mniej więcej” akceptują doktrynę Kościoła jest wyższy od europejskiej przeciętnej.

Interesy zamiast wartości

— Socjologowie moralności zauważają też, że zmniejsza się liczba tych, którzy mówią, że chcą się kierować zasadami moralnymi Kościoła, a wzrasta liczba tych, którzy chcą się kierować własnym sumieniem. Czy to zjawisko jest dla Pani niepokojące?

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?