Czytelnia
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.
Nie ma jednego „dlaczego” , Z Maciejem Bielawskim i Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCap rozmawia Grzegorz Pac, WIĘŹ 2007 nr 6.
P. J. Śliwiński: Gdy myślę o swojej własnej formacji, trudno mi się z tym nie zgodzić – ona faktycznie pewnych spraw w ogóle nie poruszała. Ale to się jednak bardzo zmienia. Z racji pełnionych funkcji zajmuję się nie tylko formacją we własnym zakonie, ale mam kontakt także z odpowiedzialnymi za formację z innych zgromadzeń i muszę stwierdzić, że przełom jest zasadniczy. Obecność testu psychologicznego czy wspomagania terapeutycznego na różnych poziomach formacji, troska o odpowiednie przygotowane zespoły formatorów w seminariach duchownych – to wszystko dziś staje się już normą.
Myślę, że problem jest nieco głębszy niż tylko kwestia celibatu. Do wspólnot zakonnych i seminariów przychodzą często ludzie z brakami w czymś, co nazwać by można formacją ludzką. Niekiedy przychodzą także z tego powodu, że doświadczyli zła w swoich środowiskach rodzinnych, pochodzą z rodzin rozbitych czy dotkniętych różnymi problemami. Często na tę całą trudna sytuację człowieka w nowicjacie tylko narzuca się habit, a wraz z nim struktury życia zakonnego, pewne nawyki i praktyki. I nagle, po wielu latach, okazuje się, że te problemy wychodzą. Dlatego też dzisiaj formacja zakonna kładzie akcent najpierw na czas przed pierwszymi ślubami, czyli okres przed podjęciem obowiązków zakonnych, a dalej także na formację przed ślubami wieczystymi, czyli ostateczną decyzją przyjęcia życia radami ewangelicznymi. Ten czas – do pierwszych, czasowych ślubów to 2 lata – ma być także wykorzystany jako czas na wyprostowanie w swoim życiu pewnych spraw, także – jeśli to konieczne – z pomocą psychologa czy terapii.
– A jak celibat ma się do odejść? Czy w praktyce to brak akceptacji celibatu jest ich główną przyczyną? W książce „Odejścia” można też przeczytać, że likwidacja celibatu nie zlikwidowałaby problemu odejść…
M. Bielawski: Dla wielu osób celibat może być główną przyczyną odejścia. Niewątpliwie jest on też jednym z głównych czynników decydujących o odejściach w skali całego Kościoła rzymskokatolickiego – nie jedynym, ale bardzo silnym. Warto przywołać tu Kościoły wschodnie, gdzie kler jest żonaty i gdzie problem odejść („z powodu kobiety”) praktycznie nie istnieje, podczas gdy w Kościele rzymskokatolickim z kapłaństwa odchodzi około 20% wyświęconych.
– Czyli likwidacja celibatu znacznie zmniejszyłaby ten procent?
P. J. Śliwiński: Nie sądzę. Przed radykalną decyzją w tej kwestii ostrzegają nas Kościoły protestanckie. Tam fakt, że pastor może mieć rodzinę, bynajmniej nie rozwiązuje problemu braku pastorów. Nie sądzę też, że zniesienie celibatu zmniejszyłoby radykalnie problem odejść. Bo tak naprawdę jest on dużo szerszy, a celibat może być tylko pewnym jego wymiarem. Sednem problemu jest traktowanie kapłaństwa jako sposobu na życie i uleganie konsumistycznemu widzeniu świata, także tej posługi. Myślę, że gdyby kapłani mieli rodziny, nie wyglądałoby to inaczej. W dzisiejszej sytuacji musimy raczej domagać się radykalnej rezygnacji z pewnych dóbr, oraz wyboru określonego stylu życia, jeżeli kapłan ma być rzeczywiście świadkiem Chrystusa.
M. Bielawski: Istnieje zjawisko tak zwanych księży żonatych – to są ludzie, którzy odeszli ze stanu duchownego, ale zostali w Kościele i chcieliby nawet pełnić swoje funkcje kapłańskie, o ile by im pozwolono na bycie księżmi z rodzinami. To jest ruch, który ma bardzo wiele różnych odgałęzień i jest bardzo zróżnicowany. Trudno jest tu ustalić konkretne liczby, jest wiele przekłamań i manipulacji. W każdym razie w internecie i w publikacjach krąży liczba stu dwudziestu tysięcy księży żonatych. Z nich przynajmniej pięćdziesiąt-sześćdziesiąt tysięcy byłoby gotowych natychmiast podjąć posługę kapłańską, gdyby im pozwolono. Według najnowszych statystyk w Kościele katolickim na świecie istnieje około sześćdziesięciu tysięcy parafii bez księży...