Czytelnia

Kościół w Polsce

Mężczyzna

Grzegorz Pac

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

Nie ma jednego „dlaczego” , Z Maciejem Bielawskim i Piotrem Jordanem Śliwińskim OFMCap rozmawia Grzegorz Pac, WIĘŹ 2007 nr 6.

P. J. Śliwiński: Co to znaczy „doświadczać Bożego zbawienia”?

M. Bielawski: Myślę o bardzo konkretnym doświadczeniu: pokoju, radości, sprawiedliwości, prawdy. Jest taka opowieść żydowska: przychodzi chłopak do rabina i mówi od progu: „Rebe, przyszedł Mesjasz”. Ten wychyla się przez okno i widzi ślepych, kulawych, chorych. Ten kradnie, ten sądzi niesprawiedliwie. Rabin bez słowa wraca do swoich zajęć, a przez to chce powiedzieć „Nie zawracaj mi głowy, bo Mesjasz nie przyszedł”. Ta przypowieść dobrze obrazuje doświadczenie wielu ludzi.

P. J. Śliwński: Rozumiem to doświadczenie, ale osobiście gdy porównuję ideał i stan zastany, to nie denerwuję się tym, że ideały są niezrealizowane. Zawsze bowiem między ideałem a stanem zastanym jest jeszcze droga pojednania i nawracania się. Nawet jeśli w Kościele nie doświadczam spotkania z ludźmi, którzy w pełni realizują pewne ideały, to widzę ich wysiłek nawracania się. Trzech pierwszych przełożonych mojego zakonu odeszło od niego: jeden, gdy go nie wybrali na przełożonego, drugi, bo przestał go bawić radykalizm życia, trzeci przeszedł do protestantów. Ale bracia pozostali, mimo braku realizacji ideału przez tych, którzy mieli być dla nich świadectwem. W doświadczaniu zła we wspólnocie ciągle jest droga nawrócenia.

M. Bielawski: Nie chodzi tylko o doświadczenie zła we wspólnocie, ale też o sytuację w świecie.

P. J. Śliwiński: Ale czy ostatnim słowem w świecie jest grzech, czy Chrystus i pojednanie?

Jeśli dobrze rozumiem, rozczarowanie instytucją Kościoła nie jest powodem do odejścia, o ile człowiek widzi nadzieję i trwa w wierze. To znaczy, że zgorszenie, którym może być instytucja Kościoła, zakon czy diecezja w gruncie rzeczy, wobec silnej wiary, niewiele znaczy. Jak to więc jest, kiedy ktoś odchodzi z powodu kryzysu czy utraty wiary?

M. Bielawski: Na szczęście czy na nieszczęście nie znam z mojego osobistego doświadczenia sytuacji egzystencjalnej bez wiary, dlatego nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wiem oczywiście, czym jest swoista rozpacz czy zwątpienie, czy trudność wiary rozumianej jako zaufanie, ale doświadczenie jej utraty znam tylko z relacji innych ludzi albo z literatury. Ciekawe, że mamy wiele opisów sytuacji nawrócenia, psychologicznej analizy tego procesu. O wiele mniej zwracaliśmy natomiast uwagę na opis odwrotnego procesu, który przecież też zachodzi. Za mało było odpowiednich studiów nad ateizmem, antyteizmem czy agnostycyzmem.

P. J. Śliwiński: Z pewnością utrata wiary to nie jest jakiś jeden moment, w którym z człowieka wierzącego stajesz się niewierzący. Po rozmowach z różnymi osobami, które opuściły stan zakonny czy duchowny, a trochę ich było, myślę, że chodzi raczej o to, że przestaje się wierzyć w obecność Bożą, czyli przestaje się mieć relację osobową do Pana Boga. W efekcie pojawia się poczucie zawodu i pretensja, że Bóg mnie zawiódł.

To bywa bardzo trudne doświadczenie, a często też w rozmowach po latach, kiedy te osoby patrzą z większym dystansem na przeszłość, przyznają, że to pozorne zawiedzenie się na Bogu było de facto zawiedzeniem się na samym sobie, dostrzeżeniem, że nie jest się takim, jakim by się chciało być. To problem przyjęcia przed Bogiem prawdy o sobie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Kościół w Polsce

Mężczyzna

Grzegorz Pac

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?