Czytelnia

Konrad Sawicki

Nie ma wojny polsko-polskiej, Dyskutują Aleksander Smolar i Tomasz Żukowski. Rozmowę prowadzą Zbigniew Nosowski i Konrad Sawicki, WIĘŹ 2011 nr 2-3.

Widać zatem, że zdaniem Panów, podziały, które mamy w Polsce, nie są wydumane, lecz rzeczywiste. Mamy więc realne podstawy do tego, żeby spór się toczył. Czy toczy się on jednak w sposób, w jaki powinien się toczyć w nowoczesnym, demokratycznym społeczeństwie? Czy sformułowanie „wojna polsko-polska” jest uprawnione? Czy jest w tym sporze miejsce na perspektywę pojednania? A może mówienie o pojednaniu to tylko kolejny zabieg ze strony partii dominującej, by swoją dominację umacniać?

Smolar

Do kwestii pojednania mam dwuznaczny stosunek. Problem pamięci historycznej i przezwyciężania konfliktów przeszłości między narodami i w ramach narodów fascynuje mnie. Pojecie pojednanie jest jednak bardziej ze świata i języka religijnego, moralistycznego, a nie politycznego. To, co jest istotą pojednania, czyli przezwyciężanie wrogości, konfliktów, przełamywanie głębokich podziałów, to proces niezwykle długotrwały. W latach 80-tych XX wieku wybitny historyk francuski Franois Furet pisał, że Rewolucja Francuska dopiero teraz się zakończyła. Po 200 latach! Pisał tak, mając na myśli głęboki podział między obozem rewolucji i kontrrewolucji w historii Francji.

Mamy w Polsce podziały społeczne i polityczne, które są rzeczą naturalną. Problem jest w tym, jak się do nich podchodzi. Jestem przeciwny absolutyzowaniu konfliktu w polityce wzorem Carla Schmitta, który ma w Polsce zwolenników zarówno na lewicy, jak i prawicy. Konflikt to istotny moment w polityce demokratycznej, ale równie ważne jest poszukiwanie porozumienia, umacnianie wspólnoty politycznej. I nie mam tu na myśli wersji minimalistycznej, polegającej na tym, że się nie wyrzynamy. Chodzi o to, by poczucie wspólnoty było jak najbogatsze. Mam głębokie przekonanie, że stopniowo jednak odchodzimy od tej wizji Schimittowskiej, że zmiana powoli się dokonuje, że zachodzące zmiany będą sprzyjać pogłębianiu integracji Polaków. Jednak historia nie jest procesem liniowym. Mogą występować okresy regresu, wpływając na radykalną zmianę zachowań i wyborów.

Język pojednania w kraju tak głęboko katolickim jak Polska, może mieć swoją wartość, przede wszystkim symboliczną. Co jednak ważniejsze, jest to proces zmian, który prowadzi do tego, że Polska godzi się ze sobą, ze swoją historią — i istniejące podziały będą miękły. Choć oczywiście nie znikną, będą się odtwarzały w nowych formach.

W warstwie politycznej uważam natomiast, że podstawowym podziałem w Polsce jest ciągle ten, który ujawnił się już w roku 1980 i 1981, to znaczy pomiędzy ludźmi umiarkowanymi a radykałami. Jeżeli spojrzymy na naszą scenę polityczną, to często ten podział jest bardziej istotny niż podziały ideowe. Ten podział sięga głęboko: dotyczy rzeczywistego uznawania reguł demokratycznych, państwa prawa, konieczności poszukiwania kompromisu.

Żukowski

Czym miałoby być pojednanie w polityce? To nie może być formuła typu: ustalamy, że od tej pory już się nie spieramy. To rzeczywiście tylko i wyłącznie umacniałoby dominację jednego obozu. Natomiast istnieje moim zdaniem potrzeba, by pojawiły się w polskiej polityce wyraźniejsze elementy konsensu uzupełniające pole sporu.

Gdzie te elementy wspólne da się odnaleźć? Czy jest możliwe znalezienie ich na poziomie polityki gospodarczej, w polityce rozwoju regionalnego czy też w polityce kształtowania tożsamości zbiorowej? Uważam, że dla przyszłości Polski jest to konieczne. Przykładowo powiem o niedawnej zmianie programów nauczania historii. Jest to też bardzo ważny problem, ale wyciszany przez media w debacie. Czy mamy zrezygnować z tego, żeby kształtować pamięć historyczną młodych Polaków — bo do tego właśnie, mówiąc w skrócie, sprowadza się realizowana obecnie reforma nauczania? Moim zdaniem — zdecydowanie nie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Konrad Sawicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?