Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Nie szukam sprawiedliwości, Z Atą Qaymarim rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2007 nr 5.

- Dlaczego sądzi Pan, że proces negocjacji zawiódł? Dzięki niemu Palestyńczycy weszli na drogę prowadzącą ku niepodległemu państwu. Wcześniej Izrael odmawiał Palestyńczykom prawa do jego posiadania. Po układzie z Oslo wizja Palestyny podzielonej między dwa państwa — żydowskie i arabskie, czyli palestyńskie — stała się realna.

- Głównym powodem fiaska negocjacji jest brak symetrii między stronami. Brak równowagi sił prowadzi do brak równowagi w wynikach negocjacji — silniejszy może narzucić swą wizję słabszemu, a wówczas kompromis nie może być trwały. Stwierdziliśmy, że to, co proponuje Izrael, nie spełnia nawet minimum naszych ambicji. Palestyńczycy są przekonani, że idą na wielkie ustępstwa. 78% ich ziemi — Palestyny — będzie stanowiło Izrael, a im pozostanie 22% — Zachodni Brzeg i Gaza. Tymczasem Izrael nie był zdolny do kompromisu w sprawie tych 22% i oferuje wciąż mniej. Nie chciał rozmawiać o suwerenności, kwestii granic, zaopatrzeniu w wodę, o osadnikach, którzy pozostali w naszym kraju, o ciągłości terytorialnej. Bez tego wszystkiego nie może być mowy o trwałym, zdolnym do istnienia państwie. Jeśli więc mamy pójść na kompromis, musimy przynajmniej otrzymać pewne minimum.

Minimum, które rośnie

- A jakie jest to minimum?

- Przez wiele lat nasze minimum oznaczało: niepodległe państwo w granicach sprzed czerwca 1967 roku, o pełnej suwerenności i terytorialnej ciągłości oraz zgoda w kwestii rozwiązania problemu uchodźców. Chodzi o rozwiązanie możliwe do przyjęcia dla drugiej strony.

Obecnie nasze minimum wzrosło, bo główny nurt przesunął się ku skrajności. Teraz minimum naszych oczekiwań to otrzymanie państwa bez konieczności wcześniejszego uznania Izraela, a jedynie z zawarciem rozejmu na okupowanych przez niego terytoriach palestyńskich. Jesteśmy gotowi negocjować, jak długi: dzięsięcio-, piętnasto-, dwudziesto-, trzydziestoletni.

Jeśli nie wykorzystuje się szansy — potem trzeba dać więcej. Nastąpiła zmiana po stronie palestyńskiej i to, co wcześniej Palestyńczycy by zaakceptowali, dziś jest dla nich nie do przyjęcia. To, co dzieje się po jednej stronie, wpływa na wzajemne relacje. Dlatego dziś perspektywa pokoju jest dużo bardziej odległa, niż była wcześniej. Dawniej premier Izraela Ariel Szaron nie chciał zgodzić się na nasze postulaty dotyczące poprawy warunków naszego życia, na przykład uwolnienia więźniów albo żądania dotyczące punktów kontrolnych. Gdy teraz premier Ehud Olmert przynajmniej oficjalnie jest gotów uznać wizję prezydenta Busha, po drugiej stronie Hamas mówi: nie, to nie wystarczy, nie godzimy się na bezwarunkowe uznanie Izraela. Hamas może zgodzić się tylko na rozejm oraz zastosowanie prawa do powrotu.

- W Europie Środkowej dobrze znamy problem uchodźców. Po drugiej wojnie światowej były ich miliony i wszyscy zostali zintegrowani w swych nowych ojczyznach.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?