Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Nie szukam sprawiedliwości, Z Atą Qaymarim rozmawia Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2007 nr 5.

- Istotą problemu nie jest uznanie Izraela. Jest on uznawany przez inne państwa, jest członkiem ONZ, jest silny, ma broń jądrową. To my potrzebujemy uznania. Opieramy się na rezolucji nr 181 ONZ, która dzieli Palestynę na dwa państwa — arabskie i Izrael. Od tego czasu czekamy na to nasze państwo, podczas gdy Izrael istnieje i jest uznawany przez cały świat. Dlatego jeśli mówimy, że chodzi o jego uznanie, stawiamy sprawę na głowie. Izrael zmanipulował cały świat przekonując, że to on nie jest uznawany, a tymczasem to państwo palestyńskie nie istnieje i nie jest uznawane. Musimy więc domagać się od Izraela uznania państwa palestyńskiego. Kiedy to nastąpi, możemy uznać Izrael.

- Ale czy to jest Pańska opinia, czy też Hamas także będzie gotów uznać Izrael wówczas, gdy on z kolei uzna istnienie państwa palestyńskiego?

- Sądzę, że to jest kwestią negocjacji. Hamas uważa, że może używać tej kwestii dla uzyskania ustępstw. Myślę, że na razie nie chce tracić tej karty, ale oczekuję, że ją odda w zamian za coś wartościowego. Chce jej użyć do osiągnięcia kompromisu. Jeśli kartę odda się zbyt wcześnie — nie będzie kompromisu. Izrael natomiast chce ją uzyskać bez żadnych ustępstw, jako warunek rozpoczęcia negocjacji. Chce zmusić Hamas do przyjęcia swoich warunków.

- Czego Hamas mógłby oczekiwać w zamian za uznanie Izraela?

- To mogłoby być wycofanie z naszych ziem i uznanie państwa palestyńskiego. Potrzebujemy, by świat nas uznał.

- Izraelczycy są szczególnie wrażliwi na punkcie uznania przez kraje arabskie, bo pamiętają, co się wydarzyło w 1948 roku.

- A co się wtedy wydarzyło?

- No właśnie, co według Pana wydarzyło się w 1948 roku?

- Izrael był wówczas na tyle silny, aby przeszkodzić Palestyńczykom w stworzeniu przewidzianego dla nich państwa i zupełnie zmienić na swoją korzyść proporcje terytorialne. Miał przy tym wsparcie ze strony Wielkiej Brytanii, sprawującej mandat nad Palestyną, i państw kolonialnych, które chciały uniemożliwić Arabom zjednoczenie i zablokować ich ambicje w regionie.

- A więc nie było w 1948 roku arabskiego ataku przeciwko Izraelowi?

- A ile wtedy osób zginęło po stronie izraelskiej? Prawie nikt!

We wszystkich wojnach, łącznie z tak zwaną wojną o niepodległość w 1948 roku, która dla nas była wojną katastrofalną, Izrael stracił 21 tysięcy zabitych. A ilu zginęło Palestyńczyków? Tego nikt dokładnie nie wie, ale około stu tysięcy. Wystarczy porównać te liczby.

- Wracając do dnia dzisiejszego — perspektywy pokoju nie rysują się optymistycznie...

- Gdybym był Izraelczykiem, chciałbym się pogodzić z Palestyńczykami, dając im, czego się domagają. W końcu Izraelczycy są mniejszością w regionie. Jeśli chcą tu żyć, powinni dać Palestyńczykom niezależność, zamiast z nimi walczyć. Teraz są silni, ale kto im zagwarantuje, że tak będzie zawsze? Myślę, że jako strona silniejsza powinni ustąpić. My nie mamy wyboru — czy możemy porzucić naszą ziemię, zaakceptować poniżenie, skapitulować? Strona silniejsza ma wybór — może okazać wielkoduszność, wybaczyć. Gdyby Izrael poszedł na ustępstwa — jesteśmy gotowi je odwzajemnić.

- To wydaje się błędnym kołem. Wątpię, by Izrael gotów był uwierzyć, że Hamas podziela Pański punkt widzenia...

- Nie, Izrael po prostu nie chce pokoju. Oni chcą więcej ziemi.

- Kłopot w tym, że oni wcale nie czują się silni. Owszem, w porównaniu z Palestyńczykami Izrael jest potęgą, ale wobec świata arabskiego...

- A co to takiego „świat arabski”? Jordania, Arabia Saudyjska, Egipt? Jesteśmy sami, a bezczynność „świata arabskiego” wobec nas tylko zachęca Izrael, by nic dla nas nie zrobił. Izraelczycy powinni myśleć o przyszłości. Powinni rozwiązywać konflikty, by zapewnić sobie strategiczne przetrwanie. Hamas jest, owszem, kłopotliwy, ale nie stanowi żadnego strategicznego zagrożenia dla Izraela. Takim zagrożeniem jest broń atomowa w Iranie. Aby sobie poradzić z tym niebezpieczeństwem, trzeba się porozumieć z Syrią.

Izrael nie ma dziś żadnej wizji strategicznej. Dlatego wątpię, czy przetrwa. Odkąd przenieśli się do nas — stali się tak samo krótkowzroczni, jak my. Weszli do naszego klubu...

Rozmawiał Tomasz Wiścicki

Ata Qaymari — palestyński dziennikarz. W 1971 r. otrzymał wyrok dożywotniego więzienia za walkę z Izraelem, zwolniony w 1985. Dyrektor „Al Masdar” — ośrodka gromadzącego i publikującego materiały z mediów izraelskich dotyczących Palestyny, członek rady redakcyjnej „Palestine-Israel Journal” — jedynego periodyku (kwartalnika) wydawanego wspólnie przez przedstawicieli obu narodów. Działacz na rzecz praw Palestyńczyków, uczestnik wspólnych inicjatyw palestyńsko-izraelskich. Mieszka w Jerozolimie.

poprzednia strona 1 2 3 4

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?