Czytelnia

Piotr Wojciechowski

Piotr Wojciechowski, Niedojrzałość jako towar, WIĘŹ 2003 nr 12.

Powszechna niedojrzałość była w znacznej mierze ukryta w posłuszeństwie obyczajom, w uznaniu autorytetów i hierarchii, we współuczestnictwie w kulturze. Objawy niedojrzałości nie były uznawane za normę, ale za coś wstydliwego, grzech, wyskok, głupstwa młodości, hece bohemy.

Młode pięści, młody elektorat, młode pieniądze

Byłem w listopadzie w Gdańsku na konferencji literackiej, której tematem był grzech. Wysłuchałem tam między innymi filozofa Cezarego Wodzińskiego, mówiącego o Rosji, od czasów raskołu żyjącej w transie poszukiwania i gubienia moralności, tożsamości, sensu, kierunku. Mówił też o Dostojewskim, który w swojej prozie zapisał dramatyzm i ból tego sięgającego dna bytu zmącenia spraw ludzkich. Słuchałem tego i dziwiłem się, że słuszne i niesłuszne zarazem. Bo o Rosji i Dostojewskim wszystko prawda, ale jednocześnie nie wolno tego tak mówić, jakby to wszystko było dawno i daleko. Rosja Putina, Ziuganowa, Chodorkowskiego to ten sam kraj, żadne morze nie oddziela Polski wchodzącej do Unii od Rosji, łączy je cała plątanina złych i dobrych tradycji, fascynacji, strachu, tajnych i jawnych powiązań, krzywd i pretensji, pokrewieństw rodzinnych i przenikań kulturowych. Kultury osobne, a tkanka podświadomości ciągła, zagmatwana, przerastająca się wzajem. Idziemy do Unii, jak szliśmy do NATO, zdeterminowani, aby tylko wyjść z cienia Kremla, i zrozpaczeni, że przecież wyjść z tego cienia do końca się nie da. Dlatego muszę mówić o Pawce Morozowie, zanim dojdziemy do Harry‘ego Pottera.

Aby wykorzenić, przerwać tradycję, trzeba zdobyć młodych i sprawić, aby poczuli nienawiść w stosunku do ojców i dziadów. Wiedzieli o tym rusyfikatorzy i agitatorzy. Aby rozszerzyć władzę i wpływy, trzeba młodych przekonać, żeby szli za mocą, w nowym widzieli nadzieje, żeby skazali na śmierć to, co stare. Pawka Morozow zginął, bo doniósł na swoich rodziców. Jego właśnie wzięto za wzór dla komsomolców, młodych enkawudystów, przodowników, komisarzy. Trzeba było zastąpić harcerzy zetempowcami, wykopać przepaść pomiędzy pokoleniami, aby udało się złamać opór społeczny, uśmiercić tradycję. Rewolucja wartości oznaczała degradację dawnych wartości. Młodość nie była już czasem przejścia — młodość stała się wartością.

Bywało to ułatwione tym, że już wcześniej zaczynano czcić nowość zamiast piękna. Czas rewolucji zbiegł się z czasem modernizmów, a tradycyjne wartości były już postawione w wątpliwość przez modernizm, przez filozofów podejrzenia — jak Marks, Schopenhauer, Nietzsche, Freud. Wyrywanie młodych z rodzin, przedstawianie tradycji i starych jako kłębowiska wrogości i zła, kultury jako przebrzmiałej starzyzny, wychowywanie w posłuszeństwie ideologii, w magii haseł i emblematów, w kulcie przywódców, stało się standardem taktyki dla władzy totalitarnej, ale przecież nie znikło bez śladu. Partie dalej starają się mieć swoje młodzieżówki, pepiniery, szkoły janczarów. Wtargnięcie Rosji w przestrzeń europejską, władanie totalitaryzmów w Europie nie tylko zbiegły się w czasie i splątały w kulturze z modernistycznym przewrotem w królestwie sztuki. Malarskie, literackie, teatralne i muzyczne awangardy tworzyły swoje manifesty i ideologie, a często oglądały się ku nowym pokoleniom. Także tych młodych odbiorców, których gotowość burzenia była dekretowana przez politykę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Piotr Wojciechowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?