Czytelnia

Polacy - Żydzi

Barbara Sułek-Kowalska

Nigdy nie udawał
Pożegnanie Reuvena Zygielbojma

W dojmującym zimnie prawdziwej polskiej zimy żegnaliśmy w piątek 4 lutego na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie naszego zmarłego dzień wcześniej przyjaciela Reuvena Zygielbojma1. We wzruszający obyczaj tradycyjnego żydowskiego pochówku wpisali się jego przyjaciele z nieżydowskiego świata, którzy razem z członkami Chewra Kadisza (bractwa pogrzebowego) brali za łopatę i sypali grób. Zapewne o takim pogrzebie myślał Reuven, kiedy kilka lat temu zaczął przyjeżdżać do Polski na ciepłe pół roku i powtarzał najbliższym znajomym, że kiedy umrze, tu właśnie chciałby zostać na zawsze. Wolno przypuszczać, że nie chodziło mu o sentymentalny powrót do lat młodości, w tej odnalezionej na starość Polsce konsekwentnie budował bowiem wokół siebie krąg przyjaźni, dialogu i pojednania. Nie uważał tych słów za piękne, ale niedosiężne patetyczne hasła, przeciwnie – przykładał się solidnie do ich realnej, codziennej obecności w zwyczajnym życiu.

Był najmłodszym bratem Artura Szmula Zygielbojma2, który jako reprezentant żydowskiej organizacji Bund był członkiem Rady Narodowej przy Rządzie Polskim na Uchodźstwie. To właśnie do Szmula Zygielbojma dotarł Jan Karski z ostatnim apelem przywódców ginącego w okupowanej Polsce żydowskiego świata. To on, bodajże jako jedyny zrobił to, do czego wzywał apel: spróbował wstrząsnąć sumieniami alianckiego świata. 12 maja 1943 roku na znak protestu przeciwko jego milczeniu odebrał sobie życie.

Tymczasem okazuje się, że Artura Szmula Zygielbojma nie znajdziemy nawet w encyklopedii! Poświęconego mu hasła nie ma w sześciotomowej „Nowej Encyklopedii Powszechnej” PWN (wydanie z 1995 roku) ani też w „Encyklopedii Warszawy” (z roku 1994), choć przez wiele lat był stołecznym radnym. Warto właśnie w tym momencie upomnieć się o takie miejsce. Dobrze, że Reuven o tej białej plamie nie wiedział...

Życie moje należy do ludu żydowskiego w Polsce, więc je daję. Pragnę, by ta garstka, która ostała się jeszcze z kilkumilionowego żydostwa polskiego, dożyła wraz z masami polskimi wyzwolenia, by mogła oddychać w kraju i świecie wolności i sprawiedliwości socjalizmu za wszystkie swe męki i cierpienia nieludzkie. I wierzę, że taka właśnie Polska powstanie i że taki właśnie świat nastąpi. Żegnam wszystkich i wszystko co mi było drogie i co kochałem.

To fragmenty ostatniego posłania Artura Szmula Zygielbojma. Gdy te słowa czytał nieco drżącym, ale wciąż mocnym głosem jego najmłodszy brat Reuven, wśród słuchaczy – niekiedy nawet dwustu młodych ludzi – zapadała nieprawdopodobna cisza. Reuven dziękował potem za tę ciszę. Interpretację tekstu miał opanowaną co do przecinka, ale za każdym razem przeżywał na nowo. Nie znał publiczności, nie wiedział, czy zna historię i jak zareaguje, czy nie pojawią się głosy sprzeciwu. Poza tym – miał też swoje lata...

Po raz ostatni wystąpił 16 stycznia, w duszpasterstwie akademickim u św. Jakuba w Warszawie. Chyba wszyscy byli wzruszeni do łez, nie tylko niezwykłą opowieścią świadka historii, ale też jego poetyckim spektaklem – innym niż zazwyczaj, bo wyjątkowo dużo czasu poświęcił tego wieczoru polskiej poezji. Za kilkanaście dni miał skończyć 92 lata, dostał więc od młodzieży wielkie złociste róże i pierwsze życzenia urodzinowe. Jednak najbardziej ucieszyło go stwierdzenie ks. Grzegorza Michalczyka, że w ten właśnie sposób on, Reuven Zygielbaum, rozpoczął z młodzieżą obchody Dnia Judaizmu w kościele przy placu Narutowicza.

1 2 3 4 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?