Czytelnia
ks. Ireneusz Mroczkowski
Nowy feminizm w nauczaniu Jana Pawła II
Każdy, kto się boi słowa f e m i n i z m, może czuć się zażenowany jego częstym pojawianiem się w przemówieniach Papieża, przynajmniej od „Evangelium vitae”. Inni mogą pytać, co oznacza nowy f e m i n i z m? Czy jest to model chrześcijańskiego feminizmu? Jeśli tak, to czy feministki, zwłaszcza niektóre, nie zaczną twierdzić, że Kościół zawłaszcza słowo, które zrodziło się w opozycji do jego nauki? Czy da się w ogóle mówić o chrześcijańskim feminizmie? Czy nie lepiej mówić o chrześcijańskiej godności kobiety, zgodnie z językiem „Mulieris dignitatem”?
Grzech antyfeminizmu
Niemal w każdej encyklopedii można przeczytać, że feminizm jako ruch i program na rzecz przezwyciężenia dyskrynunacji kobiet w społeczeństwie, rozpoczął się w Europie w XVIII w. wraz z rewolucją przemysłową i hasłami Oświecenia. Już to samo wystarczy, aby wielu chrześcijan podchodziło krytycznie do feminizmu. Wiadomo bowiem, co przyniosło nam Oświecenie. To wtedy rozeszły się – przynajmniej po części – drogi wolności i religii. Wraz z kolejnymi rewolucjami ostatnich dwustu lat człowiek kultury zachodniej pragnął uwolnić najpierw państwo od Kościoła, potem społeczeństwo od religii, wreszcie chce wyzwolić wolność od wszelkiej prawdy obiektywnej.
Nie znaczy to jednak, że wszystko, co Oświecenie głosiło, było błędne. Wystarczy przypomnieć ideę praw człowieka czy słynne hasła: wolność, równość i braterstwo. Wypada zgodzić się z Leszkiem Kołakowskim, gdy pisze, że przewodnie idee Oświecenia, chociaż wypowiedziane i głoszone w kontekście niechrześcijańskim albo antychrześcijańskim, są historycznie pochodzenia chrześcijańskiego. Należy tu idea praw człowieka i równości płci (...).1
Naturalnie, tak jak nie wszyscy, zwłaszcza antychrześcijańsko nastawieni obrońcy praw czlowieka, godzą się na „uchrześcijanienie” tych praw, tak i oświeceniowy feminizm nie zawsze przyznaje się do chrześcijańskich korzeni. Ważniejsze jednak od tego jest podjęcie przez chrześcijaństwo w naszym wieku – nigdy przecież nie zapomnianej – idei godności kobiety w bardziej konkretny i społecznie zaangażowany sposób. Dlatego Jan Paweł II nie tylko nie boi się słowa feminizm, ale określa nim konkretny program działania. W „Evangelium vitae” pisze: W dziele kształtowania nowej kultury, sprzyjającej życiu, kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami „nowego feminizmu”, który nie ulega pokusie naśladowania modeli „maskulinizmu”, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku (nr 99).
Warto tu podkreślić, że w programie tego feminizmu nie wyklucza się działań na rzecz przezwyciężenia dyskryminacji, przemocy i wyzysku kobiet, a więc tych czynności, które podęjmują przedstawicielki starego feminizmu oświeceniowego. Oprócz tego feminizm chrześcijański zawiera jeszcze dwa – wyraźnie podkreślane przez Papieża – zadania: rozpoznawanie autentycznego geniuszu kobiety i wyrażanie go we wszystkich przejawach życia społecznego. Dopiero te trzy działania, podejmowane równocześnie i harmonijnie, pozwalają myśleć o skutecznym działaniu na rzecz godności kobiety.