Czytelnia

Mężczyzna

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz, O męskich ?niewiastach" w Kościele, WIĘŹ 1996 nr 6.

W naszych kościołach rzadko słyszy się słowo „kobieta”. Słowo to aż do XVIII wieku nosiło odcień pogardy. „Mogąc męże przezywać żony kobieta­mi, ale też nie do końca mają rozum sami” – żaliły się uczestniczki „Sejmu niewieściego” Marcina Bielskiego, którego cytuję tu za Brücknerem. Ten wybitny filolog w innym miejscu wyjaśnia, że słowo „niewiasta”, którego używano wcześniej, oznaczało pierwotnie „nieznaną, obcą”, bo jako obca wchodziła ona do rodziny męża, „dopóki porodzeniem syna (nie córki!) nie dowiodła, że wstąpiły w nią, poznały i uznały ją duchy przodków nowego ogniska”. Do tego czasu niewiasta powinna była milczeć, by nie urazić ich swoim głosem.

Otóż ta „nieśmiała niewiasta” żyje nadal w języku polskiego Kościoła. Katecheci wolą używać tego tradycyjnego słowa, raczej unikając współ­czesnej „kobiety”, jak gdyby nazwa ta ciągle niosła ze sobą jakieś niewłaś­ciwe skojarzenia. Czy to źle? Nie wiem, nie jestem kobietą. Czuję natomiast, że pod sklepieniami naszych kościołów wciąż pokutuje „nie­wieści” duch wychowania. Wychowania mylącego notorycznie cnotę pokory z potulną, nie zadającą pytań biernością. Wychowania negatywnego, ukie­runkowanego raczej na unikanie zła, niż na walkę z nim, raczej na unika­nie zgorszenia, niż na dawanie świadectwa. Podczas kazań i rekolekcji rzadko mówi się nam, jak chociażby mamy zachowywać się w swoim miej­scu pracy, czyli tam, gdzie codziennie musimy dokonywać wyborów moral­nych, w dodatku często wobec osób niewierzących. Katecheza skupia się raczej na tym, czego unikać, eksponując na przykład proste przeciwstawie­nie się wulgarnemu stereotypowi mężczyzny, który – jak wiadomo – nie stroni od wódki, przekleństw, kobiet i papierosów.

Tymczasem mężczyzna w Kościele bardziej od ostrzeżeń potrzebuje wskazania, jak być Bożym człowiekiem, nie roniąc nic ze swojej męskości.

Co więcej – właśnie się w niej realizując. Niezależnie bowiem od zatarcia się podziału na „męskie” i ,,kobiece” zajęcia i zawody, są i będą sytuacje, w których mężczyzna z samej swojej natury może – jeśli potrafi! – spraw­dzać się lepiej od kobiety. Natura wyposażyła go w umiejętność dystanso­wania się od własnych emocji. Odważne, zdecydowane i skuteczne businesswomen, gdy nikt już nie widzi, odpłakują za parawanem własnego gabinetu stres, który jest ceną ich sukcesów. Mężczyźnie z natury łatwiej powinno być powiedzieć komuś „nie” w sposób życzliwy (uczą dziś tego na modnych kursach asertywności). Nie przypadkiem mówi się przecież o „męskiej przyjaźni”, mając na myśli zażyłość, trwającą mimo różnic poglą­dów. To mężczyzna w końcu powinien czasem umieć zachować się jak Chrystus, który wypędził kupców ze świątyni.

„Człowiek może śmiało maszerować wzdłuż krawędzi przepaści, jeśli dzień jest pogodny i jasny, ale musi trzymać się o kilka mil od tej krawędzi, jeśli otacza go mgła” – napisał Gilbert Keith Chesterton w ,,Nowym obłud­niku”. Dystans do własnych emocji daje mężczyźnie szansę na pewniejsze poruszanie się „po krawędzi”, czyli zachowanie spokoju w sytuacjach gra­nicznych, w których niezastąpioną pomoc daje „pogoda i jasność” umysłu. Mężczyzna powinien czuć się dobrze na wysokościach, czyli tam, gdzie przeciętna kobieta dostaje zawrotu głowy. Czy odważnej turystce, wspina­jącej się po skalnej ścianie Swinicy, nie doda otuchy uścisk silnej męskiej dłoni, przeprowadzającej ją przez szczególnie niebezpieczny odcinek szla­ku? Drabina, która przyśniła się patriarsze Jakubowi, też jest w końcu typowo męskim urządzeniem, co stwierdził już pan Zagłoba, mówiąc że „niepolitycznie” jest siedzieć na niej panience.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Mężczyzna

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?