Czytelnia
Jacek Borkowicz, O męskich ?niewiastach" w Kościele, WIĘŹ 1996 nr 6.
„Nie pożądaj żony bliźniego swego” – mówi Dekalog. Przykazanie to pozornie kłóci się z poligamiczną (tak!) naturą mężczyzny. W tym sensie chrześcijańskie małżeństwo można traktować jako rodzaj świeckiego celibatu. Jednak i tutaj obowiązuje identyczna zasada równowagi. Męską naturę równoważy tu wierność, wypływająca z miłości. Można szczerze kochać jedną kobietę, nie pozbywając się galanterii wobec wszystkich pozostałych. Dyskretna uwodzicielskość, która dla freudysty jest tłumioną pożądliwością, dla chrześcijanina może być formą jednoczesnego przeżywania dwóch przeciwstawnych, gorących uczuć. Nie należy też zapominać, że dla wielu spośród nas wielka i chwalebna „sprawa”, dla której się poświęcamy, ma również rysy kobiece.
Nic, co naturalne, nie może być złe samo w sobie. W Kościele jest miejsce i dla męskiej fantazji, i dla męskiego dowcipu, i dla męskiej radości życia. Nawet dla męskiej agresji – jeśli tylko da się ją przemienić w gorliwość Jakuba, który mówi swojemu Panu „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!” Mężczyzna w Kościele powinien czuć się po prostu bardziej męski, tak jak kobieta – bardziej kobieca.
poprzednia strona 1 2 3 4 5