Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między wieżą Babel a Pięćdziesiątnicą. O współczesnym języku religijnym, WIĘŹ 2004 nr 7.

Problem zaczyna się, gdy tego typu wyrażeń użyje młody człowiek. Prawdą jest, że większość polskiego społeczeństwa odbiera oba cytowane wyrażenia jako wulgarne, ale trzeba powiedzieć, że w odczuciu bardzo wielu młodych ludzi, a może nawet w odczuciu ogromnej większości użytkowników tych wyrażeń, nie są to wyrażenia wulgarne, a na pewno nie mają znaczenia negatywnego, przeciwnie – wyrażają one bardzo pozytywną ocenę, podziw, a nawet szacunek. Tak więc i w tym przypadku używający tych wyrażeń młody człowiek niekoniecznie kieruje się chęcią zdyskredytowania kogokolwiek, obrażenia kogoś czy też okazania braku szacunku. Może być dokładnie odwrotnie.

Trzeba jednak zapytać, czy się na to zgadzać. W odczuciu bardzo wielu użytkowników cytowanych wyrażeń utraciły już one swój seksualno-wulgarny charakter. Czy znaczy jednak, że takiego charakteru rzeczywiście nie mają? O tym, w jakiej formie, w jakim znaczeniu i z jakim nacechowaniem słowo jest używane, decyduje społeczeństwo – czytamy w wyjaśnieniu Rady Języka Polskiego w odniesieniu właśnie do słowa „za..bisty”13. A jak to sprawdzić? Podobno najlepiej użyć takiego wyrażenia w jakiejś oficjalnej sytuacji wobec nieznanego grona osób i poczekać na reakcję. Jeśli reakcja otoczenia wywoła w autorze wypowiedzi zażenowanie, to znaczy, że użył wulgaryzmu. Niby proste. Ale to, że ktoś się nie poczuje zażenowany, wcale nie musi być oznaką tego, że nie użył wulgaryzmu, ale tego, że zupełnie zatracił zdolność krytycznego osądu siebie i brak mu elementarnej kultury. Czyli mówiąc krótko i współcześnie – żenada...

Dwa języki czy jeden?

Pomijając kwestię użycia pojęć wulgarnych, która jest według mnie oczywista, trzeba jednak się zastanowić, czy taki uwspółcześniony, wzbogacony (wielu powie jednak: zubożony!) o wyrażenia potoczne język rzeczywiście nigdy nie będzie mógł stać się własnym językiem (albo – raczej – jednym z wielu języków) Kościoła? Podstawowy zarzut, który się wobec niego formułuje, to zakwestionowanie zdolności takiego języka do wyrażania tajemnicy i wartości. Jak stwierdzili uczestnicy forum „Katechety”, taki język – mówiąc potocznie - „spłyca wiele spraw”14. Czy rzeczywiście?

„Katechizm Kościoła katolickiego” przypomina, że język mówienia o Bogu bierze za punkt wyjścia stworzenie (por. KKK 40). Świat odbija się w języku. Wraz ze stworzeniem, wraz ze światem ewoluować musi więc nasz język religijny. Katechizm przestrzega nas, że słowa ludzkie pozostają z a w s z e (podkreślenie moje) nieadekwatne wobec tajemnicy Boga (KKK 42), a nasz język nie może Go wyrazić w Jego nieskończonej prostocie (KKK 43). Czy da się jednoznacznie stwierdzić, że pojęcia zaczerpnięte z codziennego języka czy młodzieżowego slangu są bardziej nieadekwatne wobec tajemnicy Boga niż pojęcia, do których się przyzwyczailiśmy? Czy rzeczywiście są dwa języki, dwa style, jak sugerują autorzy wspomnianych artykułów? Styl wysoki, natchniony, jedyny nadający się do wyrażania sacrum i styl niski, ubogi, prymitywny, któremu wara do świętości? Interesujące byłyby pod tym względem badania nad językiem Jezusa jako kaznodziei. Mówi się przecież, iż Jezus nauczał językiem potocznym i w takim właśnie języku wyrażał dobrą nowinę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?