Czytelnia

Polacy - Niemcy

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz, Od pariasów do obywateli Europy, WIĘŹ 2002 nr 6.

Kolejnym wyodrębnionym przez Madajczyka etapem historii Niemców w powojennej Polsce są lata 1948-1956, czyli epoka polskiego „dojrzałego stalinizmu”. Był to okres, w którym w państwach tej części Europy, poddanych w latach czterdziestych sowieckiej dominacji, wprowadzano założenia „radzieckiej polityki narodowościowej”. W jej ramach mniejszości otrzymywały pewien ograniczony status egzystencji kulturalnej, z tym że oczywiście mogła to być wyłącznie „kultura proletariacka”. Idąc za tym schematem, władze dostrzegły obecność w Polsce ponad stutysięcznej grupy Niemców etnicznych. Powstała sieć niemieckojęzycznych szkół podstawowych, działać zaczęły niemieckie koła sportowe, ukazywała się nawet gazeta dla Niemców, „Die Arbeiterstimme”. Polskim Niemcom zaczęto też przyznawać polskie obywatelstwo, z wpisem narodowości w dowodzie osobistym.

Mimo możliwości uaktywnienia, społeczność Niemców w Polsce żyła w praktycznej izolacji, jakby w bantustanach. Polacy wiedzieli o ich istnieniu jedynie tam, gdzie stykali się z nimi bezpośrednio. Ta izolacja miewała zresztą błogosławione skutki. Dziś budzi rozbawienie cytowany przez Madajczyka raport z jednej z przypegeerowskich szkół na Pomorzu, w którym wizytatorzy z troską donoszą, że uczniowie nie tylko nie mówią po polsku, ale i — o zgrozo — nie kojarzą nazwisk Stalina i Bieruta! Chciałoby się rzec: szczęśliwa wiejska szkółka

Przełom 1956 roku oznaczał dla Niemców w Polsce przede wszystkim możliwość masowych wyjazdów: w latach 1956-1959 wyjechało z Polski do obu części Niemiec około 265 tysięcy Niemców, zarówno etnicznych, jak i Ślązaków czy Mazurów o niemieckiej świadomości narodowej. Można przypuszczać, że wśród wyjeżdżających przeważał element najmniej zintegrowany z Polską, w jej czerwonej wersji. Ułatwiło to procesy integracyjne wśród tych, którzy pozostali.

Ale tu już wkraczamy w etap następny — lata sześćdziesiąte. „Mała stabilizacja”, którym to pojęciem określa się kondycję polskiego społeczeństwa w tej dekadzie, objęła także społeczność niemiecką. Na Górnym Śląsku, gdzie żyło w zwartej masie najwięcej ludzi o opcji niemieckiej, ludność autochtoniczna znalazła sobie nisze przetrwania. Ślązaków, jeśli siedzieli cicho, nikt nie ruszał, pozwalano im zarabiać i śpiewać niemieckie pieśni w dyskretnym kręgu domowników. Nie zmuszano ich nawet specjalnie do wstępowania do PZPR. Niemcy zadomowili się w Polsce, która stała się dla nich locum dość znośnym, choć ciasnym i nie bardzo wygodnym. Dla Madajczyka to właśnie od lat sześćdziesiątych można mówić o polskich Niemcach jako o mniejszości narodowej.

Na przeszkodzie do pełnej integracji stały jednak podstawowe różnice w kulturze społecznej: autochtoni Ziem Zachodnich, wychowywani od pokoleń w etosie pracy, zżymali się na socjalistyczno-wschodni bałagan i brakoróbstwo, jakie w ich oczach reprezentowali zarówno nasłani w teren członkowie aparatu, jak i sąsiedzi — osadnicy „zza Buga” i z Polski centralnej. Równolegle do integracji dokonywała się też więc i dezintegracja, i ona z czasem zaczęła przeważać. Wyraziło się to w rosnącej popularności opcji niemieckiej na Górnym Śląsku.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Polacy - Niemcy

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?