Czytelnia

Polacy - Niemcy

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz, Od pariasów do obywateli Europy, WIĘŹ 2002 nr 6.

Okres „małej stabilizacji” zamknęła cezura roku 1970, czyli umowa PRL-RFN, otwierająca znowu szeroką możliwość wyjazdów. Odtąd z Ziem Zachodnich zaczął wyciekać nieustanny strumień emigrantów. W wyniku tej fali, która trwała aż do końca istnienia PRL, zanikły w praktyce całe społeczności lokalne (jak Mazurzy i Warmiacy), a Opolszczyzna utraciła swój cały powojenny przyrost ludnościowy.

Badacze tej migracji często stawiają sobie pytanie, czy był to raczej pęd ku lepszemu życiu w świetnie prosperującej RFN, czy też raczej odpowiedź na głębokie, niespełnione w Polsce potrzeby samoidentyfikacji? Madajczyk pozostawia je otwartym, przytaczając wypowiedź urodzonego na wschód od Odry mieszkańca Berlina: „Ojciec zabity. Matka zmarła podczas ucieczki, siostrę zgwałcono i zostawiono martwą. Babcia spalona w domu. A ja wróciłem dopiero w 1950 roku ze Stalingradu jako inwalida wojenny do Berlina i mam nadzieję, że mój kuzyn, syn mojej nieżyjącej siostry, jedyny dziedzic, przejmie moją firmę.” Pytanie tylko, co czuł ów siostrzeniec z Polski, czy istotniejszy był dla niego związek z Niemcami, czy też nadzieja na poprawienie swego losu?

Okres ten to jednocześnie pierwsze śmiałe działania Kościoła na rzecz niemieckiej mniejszości. W 1974 r. biskup katowicki Herbert Bednorz apelował o powstrzymanie się od wyjazdów: Pozostańmy wierni naszej małej ojczyźnie! W trzy lata później biskup opolski Alfons Nossol wprowadził język niemiecki jako przedmiot nauczania w seminarium w Nysie.

Lata osiemdziesiąte, epoka „Solidarności” i stanu wojennego, to czas, w którym mniejszość niemiecka sama zaczęła podejmować próby tworzenia własnych, nielegalnych organizacji. Ruch ten, pod nazwą „Niemieckich Kół Przyjaźni” (Deutsche Freundschaftskreis, DFK), narodził się na Górnym Śląsku, więc z punktu widzenia władz był zjawiskiem bardzo niebezpiecznym, ponieważ prowadził do aktywizacji jako Niemców milionowej masy Ślązaków, oficjalnie w stu procentach polskich. Propaganda zwalczała DFK starym straszakiem granicznego rewizjonizmu, jaki rzekomo był naczelnym celem istnienia tych grup. Niewiele to pomogło, gdyż władza słabła, a z końcem lat osiemdziesiątych wzrastała liczba Kół. Niemieckojęzyczne nabożeństwa odbywały się w coraz liczniejszych kościołach.

Wreszcie nadszedł przełom roku 1989, który dla Niemców w Polsce oznaczał pełne uznanie ich prawa do istnienia i rozwoju. Na mocy nowego prawa o stowarzyszeniach zawiązany został Związek Niemców w Polsce. Traktat polsko-niemiecki z czerwca 1991 r. uporządkował sporne problemy.

Dziś największym rezerwuarem niemieckości w Polsce pozostaje Śląsk Opolski. Jak szacuje Madajczyk, aż 40% Ślązaków na Opolszczyźnie zarejestrowanych jest w niemieckich organizacjach mniejszościowych. Nie budzi to nawet specjalnego niepokoju miejscowych Polaków. Dawne stereotypy przeważnie już wywietrzały. Opolszczyzna jest dzisiaj generalnie dobrym przykładem lokalnej współpracy obu grup narodowych.

Są też i cienie. Autor wspomina o swoistej reinterpretacji historii, jakiej dokonują niektóre środowiska niemieckich Ślązaków. W ich wizji Śląsk był aż do 1945 roku ziemią odwiecznie niemiecką, zaś oni sami — nosząc najczęściej słowiańskie nazwiska — są z dziada pradziada Niemcami. Postulat dwujęzyczności posuwają tak daleko, że w miejscowości, której nazwa nie ma tradycyjnego, rdzennie niemieckiego odpowiednika, wywieszają drogowskaz z nazwą wsi, zmienioną w 1937 r. przez hitlerowskich urzędników. Ich niemieckość jest sztuczna, „cepeliowska”, wyzbyta kolorytu lokalnego i poczucia szacunku dla własnej przecież ziemi i własnej małej historii. Jest to odreagowanie a rebours kłamstw propagandy komunistycznej, operującej sloganem „odwiecznie piastowskich ziem”.

Mniejszość niemiecka w III Rzeczypospolitej, której półwiekową historię szkicuje Piotr Madajczyk, przechodzi dziś — nie jest to banał — szczególnie ważny etap swojego rozwoju. Jej przedstawiciele potrafili z sukcesem wyjść z peerelowskiego podziemia i podjąć funkcjonowanie w przestrzeni publicznej, nie rozbudzając przy tym starych antyniemieckich sentymentów w większościowym społeczeństwie. Można mieć nadzieję, że polscy Niemcy, kontynuując taki styl działania, ułatwią Polsce i Polakom, w niedalekiej już przyszłości, zadomowienie się w Unii Europejskiej.

Jacek Borkowicz

poprzednia strona 1 2 3 4 5

Polacy - Niemcy

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?