Czytelnia
Andrzej Bielat OP, Ojcostwo po komunizmie, WIĘŹ 1996 nr 6.
Problem nie w tym, jaką rolę odgrywają w naszym życiu sny. Sny Józefa świadczą o jego duchowej czujności, o wewnętrznym skupieniu człowieka zawsze otwartego na Boże Objawienie, zawsze gotowego wsłuchiwać się w słowo Boże. To także stanowi jedną z głównych cech prawdziwego ojca. Ojciec to człowiek, który zawsze musi być gotowy na spotkanie z najbardziej nieoczekiwanymi okolicznościami. Józef był gotów przyjąć wszystkie niespodzianki, jakie przygotował mu Pan, rozwiązać wszystkie pojawiąjące się przed nim zadania, zgodzić się na najbardziej nieoczekiwane koleje losu. A przy tym nie czuł się obrażony, nie skarżył się i nie żalił, że tak nieoczekiwanie i wbrew swej woli został ojcem. W tej gotowości do usłyszenia objawienia Bożego, zawarta jest ogromna pokora wobec rzeczywistości, którą tworzy Pan, którą wręcza nam jako dar.
Dziecko to dla każdego z nas taka właśnie rzeczywistość. Dziecka przecież nie wybieramy, zawsze przychodzi ono do nas nieoczekiwanie. Męża czy żonę w jakimś sensie wybieramy sami, dziecko zawsze przychodzi nie wybrane, nie zaprojektowane. A i ono nie wybiera swoich rodziców. Musi po prostu przyjąć ich takich, jakimi są. Trzeba koniecznie zdać sobie sprawę z tego, że jesteśmy dani sobie nawzajem przez Boga, dani jako dar.
Można powiedzieć, że ta gotowość przyjęcia nowego człowieka, swojego dziecka, i jednocześnie wszystkich nieoczekiwanych sytuacji, które z jego powodu powstają, stanowi osnowę dla formowania metafizycznego światopoglądu człowieka, metafizycznego doświadczenia ojca.
Nie jest możliwe, żeby ideolog, wiedzący a priori najlepiej ze wszystkich, jak powinien wyglądać świat, był dobrym ojcem. Przecież ideolog z góry wie również, jak powinno wyglądać jego dziecko. Każdy z nas powiraien odszukać i zdemaskować w sobie tego ideologa, który ma już gotową kolejną „genialną” receptę na odnowienie świata, na poprawienie „niedobrego” dziecka, które sprawia w codziennym życiu tak wiele kłopotów, receptę na „przerobienie” tego dziecka tak, aby było „dobre” – bez zwracania uwagi na to, kim jest ono w rzeczywistości. Tego rodzaju ideologia tkwi bardzo głęboko w naszych sercach, a jest to sposób myślenia całkowicie bezbożny, albowiem gubi Bożą tajemnicę ludzkiej osoby.
W tym miejscu dochodzimy do problemu szacunku dla swojego dziecka, szacunku dla jego realności, jego rzeczywistości – po prostu faktu, że ono jest. Dla św. Józefa jego stosunek do syna był trudny i pełen sprzeczności. Wiedział, że Jezus nie jest jego dzieckiem, że życie tego dziecka nie jest jego darem. Powstająca tu sprzeczność (ja – ojciec tego dziecka, jego prawdziwy ojciec; ja – w ogóle nie jego ojciec) dana jest nie tylko św. Józefowi. To doświadczenie każdego ojca. Każdy ojciec powinien, popatrzywszy na swoje dziecko, powiedzieć sobie: zrobiłem zbyt mało, aby dać życie temu nowemu człowiekowi. Jego życie to coś znacznie większego niż to, co ja mu dałem. Muszę uświadomić sobie i zaakceptować tę prawdę, że to Ktoś trzeci, znacznie większy ode mnie, jest prawdziwą przyczyną tego życia.
Powstaje tu od razu wielki problem zrozumienia tego, że moje dziecko, w istocie nie jest m o i m dzieckiem, to znaczy – nie jest moją własnością. Niestety, zbyt często traktujemy swoje dzieci jak swoją własność. Dziecko często okazuje się jednym z elementów życiowego wyposażenia wnętrza. W momencie pojawienia się dziecka w rodzinie powstaje wiele problemów, zaczynając od określenia miejsca dziecka w domu, a kończąc na pytaniu, kim będzie ono w przyszłości. I wcale nierzadko dzieje się tak, że dziecko chce być na przykład kierowcą, a zmuszone jest pójść na medycynę, albo zdobyć zawód inżyniera – tylko dlatego, że tak chcą rodzice, uważający je za swoją własność.