Czytelnia
Iwona D. Bartczak
Ona i on w biznesie
Pasje biznesowe i talent do pomnażania dóbr materialnych są równomiernie rozłożone w społeczeństwie. Żadna płeć nie jest pod tym względem ułomna i każda płeć ma szanse na sukces w biznesie. Każdy człowiek, który odkryje w sobie żyłkę do interesów, dokonuje jednak wyboru, czy podda się jej pulsowaniu, czy raczej ją wyciszy. Wydaje mi się, że sytuacja wyboru narzuca się w szczególny sposób kobietom. I są powody, dla których nie powinny wybierać biznesu.
Istotą biznesu jest ostra rywalizacja. Każdy przedsiębiorca walczy o to, aby być najlepszym nie tylko dlatego, żeby go konkurencja nie wyparła z rynku, ale przede wszystkim dlatego, że życie pojmuje jako wielką grę, w której się przegrywa albo wygrywa. Ale nie ma stanów pośrednich. W biznesie zawsze jest hierarchia. Partnerstwo (czyli równość) jest kruchym i krótkim momentem stabilizacji, który stanowi odskocznię do następnego sukcesu któregoś z partnerów i ustanowienia nowej hierarchii. Sukces – a nie inne wartości – jest tytułem do godności i szacunku w świecie biznesu.
Co się dzieje, gdy w działalność gospodarczą zaangażowani są oboje: kobieta i mężczyzna, którzy w prywatnym życiu stanowią małżeństwo albo inny związek uczuciowy? Istota ich prywatnego związku zasadza się na różnicy płci i na różnicy ról związanych z płcią. Jeśli już zaistnieje jakaś płaszczyzna, na której jedno czuje się mężczyzną, a drugie kobietą, to nie ma takiej możliwości, aby na innej płaszczyźnie – np. biznesu – czuli się tylko partnerami, kolegami, żeby tę uczuciową męsko-damską więź zawiesić na okoliczność oddawania się sprawom firmowym czy zawodowym. O ile to nie ma znaczenia w wielu innych zawodach, o tyle w biznesie ma znaczenie zasadnicze. Właśnie ze względu na ową konieczność rywalizacji, odnoszenia sukcesów, tworzenia hierarchii. Jeśli żona będzie odnosić większe sukcesy niż mąż, to on będzie czuł się urażony w swojej męskiej dumie – co nie miałoby miejsca, gdyby na miejscu żony była siostra czy koleżanka – a jej będzie przykro, że przyczyniła się do złego samopoczucia człowieka, któremu życzy jak najlepiej. Każdy konflikt z biznesu zostanie przeniesiony na sferę prywatną i może ją zniszczyć. Jeśli mąż będzie odnosił większe sukcesy, potraktuje to naturalnie, ale ona będzie oskarżać cały świat i jego, że jej się gorzej wiedzie, bo jest kobietą. Jest rzeczą charakterystyczną, że mężczyzna zawsze szuka przyczyny swoich kłopotów w sytuacji zewnętrznej albo w swojej psychice czy wykształceniu, a kobieta już na samym początku zaczyna podejrzewać, że chodzi o to, iż jest kobietą.
Kobieta zawsze stanie wobec wyboru: biznes czy rodzina. Biznes ma taką naturę, że angażuje całego człowieka, cały jego czas i wszystkie myśli. Biznes jest bardzo zaborczy i emocjonalny. Da się pogodzić dom i średnio angażującą pracę, ale nie da się pogodzić domu i biznesu. W biznesie jest tak, że jak się postawi pierwszy krok, drugi i jeszcze następny, to któryś z tych kroków okazuje się tym, po którym nie można się już zatrzymać. Nie można zaprzestać stawiania kolejnych kroków, aby nie zaprzepaścić całego dorobku materialnego, prestiżowego czy duchowego wypracowanego za pomocą biznesu. Człowiek w pewnym sensie staje się niewolnikiem swoich interesów. Musi podejmować decyzje, działać, spotykać się z ludźmi, odpowiadać na pojawiające się wyzwania, wykorzystywać nadarzające się okazje. Dom zawsze przegra w konfrontacji z biznesem. Kobieta rozdarta między rodziną a pracą zawsze będzie miała wyrzuty sumienia, że zaniedbuje dom, że bardziej fascynuje ją praca niż własne dzieci. Wyrzuty wezmą się nie z jej specyficznej babskiej konstrukcji psychicznej przystosowanej „do garów” – nic takiego bowiem nie istnieje. Wezmą się z tego powodu, że dzieci, mąż, rodzice sami się o nią upomną potrzebując jej w kobiecych rolach.