Czytelnia

Polacy - Niemcy

Piotr Buras, Pamięć jako racja stanu. Niemiecka debata o stosunku do Holocaustu, WIĘŹ 1999 nr 4.

Nie jest wykluczone, że przemówienie Walsera przeszłoby bez większego echa, gdyby nie moment, w którym zostało wygłoszone. Powyborcze przetasowania na niemieckiej scenie politycznej oraz deklaracje kanclerza Schrödera, że wraz ze zmianą rządu Niemcy staną się krajem bardziej „normalnym”, podgrzały atmosferę toczącej się już od kilku lat dyskusji o tożsamości „republiki berlińskiej”. Refleksja o Auschwitz przesłonięta jest dodatkowo cieniem nie kończących się sporów wokół pomnika Holocaustu w Berlinie, które po dziesięciu latach nadal nie doprowadziły do rozstrzygnięcia. Słowem-kluczem dla nowej rzeczywistości politycznej Niemiec, obecnym na porządku dziennym niemal wszystkich dyskusji publicznych, jest pojęcie „normalności”. Ten najbardziej upolityczniony w ostatnim dziesięcioleciu termin pojawia się w najrozmaitszych wcieleniach. Dla Wolfganga Thierse świadectwem „aktu demokratycznej normalności” jest wybór Niemca ze wschodniego landu (czyli jego samego) na stanowisko przewodniczącego Bundestagu. Schröder powiedział z kolei w swoim exposé, że wyrazem normalności jest po prostu zmiana rządu. Tymczasem w języku politycznej poprawności, tak ściśle przestrzeganej nad Renem i Szprewą, „normalność” jest słowem wyklętym. Niemal w tym samym stopniu, jak „odwracanie wzroku” (wegsehen), kojarzone natychmiast z bezczynnością wobec cierpień prześladowanych w czasach nazistowskich. Jak dla wielu innych opisywanych tutaj elementów niemieckiej kultury politycznej, także w przypadku „normalności” punktem odniesienia jest Holocaust i jego symbol – Oświęcim. Wspomniany już Klaus Harpprecht stwierdza z całą mocą: Walser myli się – nie ma już żadnej „normalności”, jakakolwiek mogła by istnieć przed Auschwitz. A Patrick Bahners odpowiadał Walserowi w ,,FAZ”: ten, kto mówi, że Niemcy są normalnym narodem naraża się na podejrzenie, że konieczność ciągłego mówienia i słuchania o Auschwitz mierzi go i nudzi. W chwili, gdy Walser wspomniał w swojej przemowie o niemieckiej „normalności” (wcześniej pojęcie to pojawiło się także w jego rozmowie z Augsteinem, którą opublikował „Spiegel”), artystyczna poetyka jego wywodu na trwałe zbiegła się z polityczną treścią, a literacki pamflet zyskał znamiona politycznego manifestu. Nawet jeśli efekt ten był niezamierzony, to obrona Walsera jako poety zamieszkującego świat sztuki, a nie polityki, nie mogła się powieść.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?