Czytelnia
Dialog chrześcijańsko-żydowski
Cezary Gawryś, Patrząc na Jerozolimę, WIĘŹ 2000 nr 8.
Kiedy byliśmy tu po raz pierwszy, w środę, Droga Krzyżowa, przemierzana w popołudniowym skwarze, w ścisku potrącających się turystów i natrętnych handlarzy dewocjonaliami, pozostawiła w nas wszystkich niedosyt. Tym razem było zupełnie inaczej. Szliśmy w stronę Bazyliki kompletnie pustymi jeszcze uliczkami, w ciszy, z przyjemnością wdychając świeże i wonne powietrze, w łagodnym świetle nisko o tej porze stojącego słońca. Szliśmy od strony Pałacu Heroda, a więc drogą, którą - w świetle ostatnich odkryć archeologicznych i zdaniem wielu uczonych biblistów – naprawdę przebył Jezus, po skazaniu na śmierć przez rzymski trybunał Piłata. Namiestnik cesarza, rezydujący na stałe w Cezarei Nadmorskiej, podczas wizyt w Jerozolimie zatrzymywał się najprawdopodobniej właśnie w pałacu królewskim, i tu zapewne odbył się sąd nad Jezusem... Flagellation, tego słowa używa ewangelista, oznaczało najokrutniejszy rodzaj biczowania: powalonego na ziemię, nagiego skazańca żołnierze rzymscy smagali aż do utraty przytomności biczami z rzemieni, które zakończone były kolcami, kośćmi lub kulkami ołowianymi, rozrywającymi ciało. Chodziło zapewne o to, by wykrwawić skazańca, tak aby potem szybciej nastąpiła jego śmierć na krzyżu, konanie mogło bowiem trwać nawet kilka dni. Nic dziwnego, że zmaltretowany Jezus nie miał siły dźwigać ważącej około 50 kilogramów poprzecznej belki krzyża (tradycyjna ikonografia, która przedstawia Jezusa niosącego cały krzyż, jest niezgodna z historycznymi realiami).
Nasza Msza święta odbywała się w Bazylice Grobu, na Kalwarii, przy XI stacji Drogi Krzyżowej, dosłownie o parę metrów od widocznej pod szybą pancerną białej skały Golgoty. Byliśmy niemal sami – dołączyły się tylko jakieś trzy pobożne niewiasty, które już o świcie przyszły do świątyni. Z dołu dobiegał monotonny śpiew Koptów. Nam nie wolno było śpiewać. Może również dzięki temu nasza modlitwa na Kalwarii miała szczególny charakter – jak w Wielki Piątek, kiedy przez uszanowanie dla Męki Pana nie wolno używać dzwonków, tylko kołatek.
Chrystus, który daje siebie w Eucharystii, w Kościele... Czas Kościoła, między Synagogą a Królestwem Bożym. To właśnie różni zasadniczo naszą wiarę od wiary wyznawców judaizmu. Oni w czasach Jezusa czekali (i wciąż czekają) na Mesjasza, który przychodząc od razu ustanowi Królestwo Boże. Wierzyli (i wierzą), że wraz z Jego przyjściem dokona się Sąd – sprawiedliwi zostaną nagrodzeni, a źli ukarani (a Sąd Ostateczny dokona się w Dolinie Cedronu, dlatego miejsca na tutejszym cmentarzu są w wielkiej cenie, bo niektórzy bogaci Żydzi amerykańscy chcą być pierwszymi, którzy zmartwychwstaną...). Apostołowie, którzy byli Żydami, podzielali tę wiarę. Dlatego, już po Zmartwychwstaniu, kiedy Jezus każe im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca (Dz 1, 3-8), mając na myśli swoje wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego, Apostołowie zapytują Go z nadzieją: Panie, czy w tym czasie przywrócisz Królestwo Izraela? Pada wówczas z ust Jezusa twarda, zdecydowana i wyraźna odpowiedź: Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, (...) gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Wniebowstąpienie Jezusa, czyli odejście Mesjasza z tej ziemi, która pozostaje wciąż padołem płaczu, jest więc niesłychanie ważnym, przełomowym wydarzeniem dla kształtowania się wiary Apostołów, różnej od wiary żydowskiej: uprzytamnia im mianowicie, że między zbawieniem, które już się dokonało na Krzyżu, a ustanowieniem w pełni Królestwa Bożego – rozciąga się bliżej nie określony chronologicznie czas, czas Kościoła. Czas na naszą miłość, na naszą odpowiedź w wolności, na nasze uczestnictwo.
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona