Czytelnia

Polecamy do czytania

Wojciech Kaliszewski

Poeta z niebieskiego domu

Szkic do portretu Tomasa Tranströmera

Tomas Tranströmer zdobywa dzisiaj świat. Jest poetą coraz bardziej znanym i tłumaczonym na różne języki i — co najważniejsze — czytanym. Tak dzieje się również w Polsce, od czasu kiedy to we wczesnych latach dziewięćdziesiątych wiersze z tomu Moja przedmowa do ciszy (1992), a potem fragmenty prozy wspomnieniowej zatytułowanej Muzeum motyli (1994), zwróciły uwagę na szwedzkiego pisarza. Odtąd mówi się i pisze o Tranströmerze jako o poecie niezwykłej siły, który „uderza pięścią meta”, porusza w sposób wyjątkowy wyobraźnię, prowadzi ją ku nowym źródłom, buduje zaskakujące, odkrywcze, a zarazem prawdziwe obrazy. „Siłą tej poezji - czytamy w posłowiu do zbioru wierszy Późnojesienny labirynt - są paradoksy, odwaga wizji, odmienność poetyckiego świata rozpoznawalnego w każdym swoim skrawku”.

Tożsamość obrazów poetyckich, tonacja, skala porównań, czyli to, co bezpośrednio pozwala wyróżnić konkretnego poetę spośród innych, jest sprawą czysto zewnętrznych podobieństw, a także ważnej, ale tylko stylistycznej harmonii, jest kwestią poetyki. W przypadku Tranströmera to zaledwie fragment i odprysk tego, czym naprawdę jest jego poezja. Sięga ona znacznie dalej i głębiej, poza słowa, poza ich związki, starając się dotrzeć do prawdy o ludzkim życiu. Każdy jego wiersz ma wartość miniopowieści, wydobywającej z wielkiej historii świata tę małą o pojedynczym, niepowtarzalnym życiu. Transtrmer precyzyjnie, w przestrzeni ograniczonej zaledwie dwoma wersami, potrafi tę prawdę zamknąć i umieścić w rozległej perspektywie istnienia. To, co trwa, co tworzy naszą najbliższą rzeczywistość, jest u Tranströmera zawsze obecne, czeka na swój czas, musi się pojawić, nie może zniknąć. Poeta przypomina kolekcjonera, ale jego zbiory składają się z ciągle żywych obrazów jawy i snów, historii i współczesności. Ponadto Tranströmer nie gubi z pola widzenia kontrastów i różnic, zderzają się one w jego wierszach, przemawiają obrazami. Całego zbioru nie poznamy nigdy, nie ma bowiem metafor zdolnych wyrazić ogrom doświadczeń. Zawsze poza językiem pozostaje ta najbardziej fascynująca niewiadoma. Poezja ledwie nas do niej przybliża. Możemy próbować ją poznawać tylko na własne ryzyko.

Jego młodzieńcze entomologiczne pasje były także łapaniem i dotykaniem konkretu realnego świata: „Ułamek ułamka tego świata złapałem i przyszpiliłem w moich pudełkach, które mam do dzisiaj. Ukryte gdzieś minimuzeum, którego istnienia rzadko jestem świadom. Ale ono tam siedzi, to robactwo. Jakby czekało swojego czasu”. Prawdziwa poezja istnieje tylko w świecie realnym, a więc także w tym, który jest ukryty. Jest porządkowaniem i poznawaniem tego świata w perspektywie osobistej, absolutnie wolnej, podmiotowej, ale trudno wymagać od niej pełni opisu, poezja zawsze jest niedopowiedzeniem. Takie już przecież jest to wielkie bogactwo świata - ulotne, zmienne i mimo wszystko przyciągające. U Tranströmera każdy przedmiot, rzecz fizyczna dotyka wymiaru ponadczasowego, znajduje się w sytuacji granicznej, łączy fizyczne z metafizycznym. Konkret otwiera wokół siebie ogromną przestrzeń, wywołuje jakby dalsze plany rzeczywistości, jest punktem oparcia dla podmiotu. Świat otwiera się dla oczu i wyobraźni w każdym spojrzeniu na nowo i każdą swoją cząstką potwierdza obecność podmiotu. Poznawanie podobne jest do przemierzania wnętrza ogromnego mieszkania - otwierania kolejnych drzwi, przybliżania i oświetlania ukrytych za nimi tajemnic, powitania i pożegnania tak, jak w wierszu Elegia z tomu Ścieżki.

1 2 3 4 następna strona

Polecamy do czytania

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?